Gazeta Polska Codziennie Numer 3858


Kukułcze jajo Barbary Nowackiej

Katecheci dostali od Barbary Nowackiej osobliwy prezent na zimowe ferie. Pani minister zrealizowała kolejny upiorny pomysł i zabrała jedną godzinę katechezy tygodniowo, bo jej zdaniem dwie lekcje tygodniowo formacji duchowej to za dużo. Plan metodycznego niszczenia Kościoła jest systematycznie realizowany. Doskonale wiadomo, że gdyby pani minister mogła, to w ogóle pozbyłaby się katechezy ze szkół. Zdaniem episkopatu Polski rozporządzenie pozostawiające tylko jedną godzinę religii tygodniowo jest bezprawne, bo strona rządowa nie dotrzymała konstytucyjnego obowiązku „porozumienia z Kościołem katolickim i innymi związkami wyznaniowymi”. Nie jest to specjalnym zaskoczeniem, bo już poprzednie rozporządzenie resortu Nowackiej, dotyczące organizacji lekcji religii, Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją. Barbara Nowacka nie cofnie się przed niczym w atakach na Kościół i niszczeniu szkoły. Powstrzymać może ją tylko prezydencka kampania wyborcza i troska o to, aby na jej pomysłach nie ucierpiał kandydat KO Rafał Trzaskowski.



Zdrajcy Europy

„Jesteście zdrajcami Europy!” – krzyczał europoseł Bartłomiej Sienkiewicz na posłów prawej strony europarlamentu. Ci ostatni cieszą się bowiem z różnych decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa. A te grożą – jak wołał Sienkiewicz – tym, że „UE straci suwerenność”. Europoseł nie rozumie, że nie istnieje suwerenność europejska. Tak samo jak nie istnieje europejski demos albo interes Europy. Istnieją natomiast suwerenności, demosy i interesy francuskie, niemieckie, polskie i tak dalej. Unia miała być po to, by narody negocjowały jak wolni z wolnymi i równi z równymi, by podejmować działania korzystne dla wszystkich. Tak dziś nie jest i wypada nad tym ubolewać. Czy można w związku z tym w ogóle zostać „zdrajcą Europy?”. Oczywiście. Wystarczy porzucić zasady, które decydują o tym, że przynależy się do cywilizacji Zachodu. W tzw. deklaracji krakowskiej z 2003 r. Platforma Obywatelska obiecała Polakom, że po wejściu do Unii będzie „bronić praw religii, rodziny i tradycyjnego obyczaju”, walczyć „o polską tożsamość narodową” oraz „solidarność zjednoczonej Europy i Ameryki”. Ile z tego zostało, panie pośle? Kto tu jest więc zdrajcą, no i kogo właściwie zdradził? Piotr Gociek



Płk „Rympałek” ma wprowadzać cenzurę w UE

Unia Europejska tworzy specjalną komisję ds. Europejskiej Tarczy Demokracji, której zadaniem będzie cenzurowanie na platformach społecznościowych treści niewygodnych dla środowisk lewicowo-liberalnych i mogących mieć „negatywny wpływ na proces wyborczy”. Z nieoficjalnych informacji wynika, że jednym z członków tego organu będzie Bartłomiej Sienkiewicz, odpowiedzialny za siłowe przejęcie mediów publicznych w Polsce. – To są działania, które mają na celu wprost walkę z wolnością słowa. Wszystko, co główny nurt lewicowo-liberalny uzna za treści skrajne, będzie opatrywane etykietą „zagrożenie dla demokracji” – mówi „GPC” Jacek Saryusz-Wolski.

W grudniu ub.r. Parlament Europejski zagłosował za powołaniem komisji ds. Europejskiej Tarczy Demokracji, której celem będzie kontrola treści w mediach społecznościowych i blokowanie tych, które mogą „negatywnie wpływać na proces wyborczy”. W praktyce ma to wyglądać tak, że właściciele platform społecznościowych będą zobowiązani do usuwania informacji uznanych przez brukselskich urzędników za „propagandę” i „fałszywe” newsy, gdy tylko zostaną o nich powiadomieni. Temu projektowi kibicuje Donald Tusk, który w środę prezentując w Strasburgu priorytety polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, podkreślił, że „nie możemy być bezradni wobec kłamstwa, wobec dezinformacji, szczególnie teraz, gdy kłamstwo i dezinformacja stały się narzędziem, bronią”.

Nie wiadomo jeszcze, kto dokładnie zasiądzie w komisji ds. Europejskiej Tarczy Demokracji, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że jednym z głównych kandydatów z Europejskiej Partii Ludowej (do której należą m.in. PO oraz PSL) do tego organu jest Bartłomiej Sienkiewicz, znany w Polsce z siłowego i nielegalnego przejęcia mediów publicznych oraz wyłączenia sygnału TVP Info. Ponadto dowiedzieliśmy się, że unijny organ ma działać zaledwie 12 miesięcy, a pracę rozpocznie najprawdopodobniej na przełomie lutego i marca br.

„Codzienna” zwróciła się do eksperta ds. UE Jacka Saryusza-Wolskiego z prośbą o komentarz do pomysłu eurokratów. – To są działania, które mają na celu wprost walkę z wolnością słowa i cenzurowanie treści w internecie. Argumentuje się to chęcią usuwania głosów uznawanych za skrajne. Wszystko, co główny nurt lewicowo-liberalny uzna za treści skrajne, będzie opatrywane etykietą „zagrożenie dla demokracji” – powiedział nam Saryusz-Wolski.

– W ten sposób próbuje się wprowadzić tak zwaną demokrację koncesjonowaną, a grupą, która będzie koncesjonowała, ma być koalicja rządząca, czyli porozumienie ludowców, liberałów i socjalistów. W związku z tym, że ich narracja jest dominująca w większości klasycznych mediów funkcjonujących w Europie, ale nie przebija się z taką siłą w mediach społecznościowych, to ograniczenia mają zostać nałożone na właśnie tego typu platformy, jak X, Facebook czy Instagram. Instrumentem wykorzystywanym do tego będą przepisy dotyczące DSA, czyli Digital Services Act. Jest to akt o usługach cyfrowych, który w swoim art. 34 ust. 1 przewiduje możliwość wpływania przez Komisję Europejską na operatorów platform społecznościowych, aby cenzurowały coś, co „może wpływać negatywnie na proces wyborczy”. Reasumując, ma to służyć osłabianiu, eliminowaniu przeciwników politycznych. Pierwszą odsłonę tej operacji obserwowaliśmy w Rumunii, gdzie na podstawie fałszywych zarzutów unieważniono głosowanie na urząd prezydenta.

Swoją opinią podzielił się z nami także europoseł PiS Jacek Ozdoba, który przebywa obecnie na sesji PE w Strasburgu. – Środowiska, które rządzą w Europie, w tym partia Donalda Tuska, czyli Europejska Partia Ludowa, mają świadomość, że ich polityka ma bardzo negatywne skutki dla mieszkańców Starego Kontynentu, i dlatego też toczą walkę o to, jak zakłamać rzeczywistość, aby ludzie zostali odcięci od informacji. Nie miejmy złudzeń, że jeżeli tylko damy instytucjom unijnym możliwość cenzurowania mediów społecznościowych, to wszystkie informacje wolnościowe, niekorzystne dla tych sił lewicowo-liberalnych, będą uznawane za niepożądane i blokowane. Elementy tej operacji widzimy już w Polsce, bo przecież Donald Tusk konsekwentnie od miesięcy nie wpuszcza dziennikarzy Republiki czy innych wolnych mediów na swoje konferencje. Oni boją się prawdy, bo prawda ich pogrąża – powiedział „Codziennej” eurodeputowany PiS. – Jeżeli chodzi natomiast o newsa dotyczącego obecności Bartłomieja Sienkiewicza w tej tworzonej komisji, to cóż… Bartłomiej Sienkiewicz już kilkukrotnie dał do zrozumienia, że nie jest zwolennikiem wolności słowa – dodał Jacek Ozdoba.



Trump traci cierpliwość do Putina

Prezydent USA Donald Trump w wiadomości, którą opublikował na swoim portalu społecznościowym Truth Social, zagroził Władimirowi Putinowi, że jeżeli nie będzie chciał się dogadać w sprawie Ukrainy, to Rosja poniesie tego bardzo poważne konsekwencje.Równocześnie amerykański przywódca kontynuuje działania na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa na granicy z Meksykiem. Udzielił też pierwszego telewizyjnego wywiadu po zaprzysiężeniu.

W czasie kampanii wyborczej Trump wielokrotnie obiecywał, że szybko zakończy wojnę na Ukrainie przy pomocy dyplomacji. Jak informowaliśmy wcześniej, w jednej z pierwszych rozmów z mediami po inauguracji zauważył, że kontynuowanie tej wojny szkodzi Rosji. Zasugerował też, że jeśli Putin nie będzie chciał się dogadać, obłoży Rosję dodatkowymi sankcjami.

„Dogadajcie się dla własnego dobra”

Trump zaczął swoją wiadomość do Putina od stwierdzenia, że nie chce zrobić krzywdy Rosji, kocha Rosjan i zawsze miał dobre stosunki z Putinem, mimo że lewica próbowała przedstawiać go jako prorosyjskiego polityka. Pozwolił też sobie na drobną złośliwość. Stwierdził, że „nie możemy zapominać, że Rosja pomogła nam wygrać drugą wojnę światową”. Od lat narracją Kremla jest to, że to Rosjanie pokonali nazizm, a alianci co najwyżej nieco w tym pomogli.

W dalszej części wpisu przeszedł już do konkretów. „To powiedziawszy, wyświadczę Rosji, której gospodarka upada, i prezydentowi Putinowi wielką przysługę. Dogadajcie się teraz i skończcie z tą absurdalną wojną. Będzie tylko gorzej. Jeśli nie zawrzemy umowy, i to szybko, nie będę miał innego wyjścia, niż nałożyć ogromne podatki, cła i sankcje na wszystko, co Rosja sprzedaje do USA i innych państw. Skończmy z tą wojną, która nigdy by się nie zaczęła, gdybym był prezydentem! Możemy to zrobić w łatwy sposób lub w trudny sposób – a łatwy sposób zawsze jest lepszy” – napisał.

Na jego słowa odpowiedział Dmitrij Polanski, zastępca ambasadora Rosji przy ONZ. Stwierdził, że nie chodzi tylko o zakończenie wojny, ale także o rozwiązanie sytuacji, „która do niej doprowadziła”. Dodał, że Rosjanie muszą najpierw zobaczyć, co Trump rozumie jako umowę. Ta odpowiedź pokazuje, że Kreml zaczyna „pękać” – dotychczas odrzucali wszelkie sugestie Trumpa, że powinni się dogadać z Ukrainą. Komentatorzy zauważają, że Trump mógłby zmusić Zachód do całkowitej rezygnacji z zakupu rosyjskich surowców energetycznych, co byłoby tragedią dla kremlowskiego budżetu i wpisywałoby się w jego politykę zwiększenia wydobycia i eksportu amerykańskiej energii.

„Szkoda, że Biden się nie ułaskawił”

Trump udzielił też pierwszego wywiadu jako 47. prezydent. W rozmowie z Seanem Hannity z FOX News ostro skrytykował fakt, że odchodząc z Białego Domu, Joe Biden profilaktycznie ułaskawił członków swojej rodziny, a także osoby, które Trump krytykował, jak np. dr Anthony Fauci (były prezydencki doradca ds. medycznych) czy członkowie komisji badającej zamieszki na Kapitolu. W dalszej części wywiadu zauważył, że ostatnie cztery lata były dla niego „piekłem na ziemi” przez liczne procesy, które mu wytoczono i które kosztowały go dziesiątki milionów dolarów. – I bardzo trudno jest powiedzieć, że nie powinni (poprzednicy – red.) przejść przez to samo – stwierdził.

Zapytany o to, czy Kongres powinien rozpocząć śledztwo w sprawie Bidena, odparł, że to jego decyzja. Kiedy Hannity spytał go, czy takie śledztwo powinien przeprowadzić prokurator generalny, Trump zauważył, że podczas pierwszej kadencji mógł „zrobić wielki numer” (wszcząć śledztwo) swojej rywalce Hillary Clinton, ale tego nie zrobił. – Zawsze byłem przeciwko czemuś takiemu – podkreślił.

Dodatkowi żołnierze na granicy

Są też kolejne efekty jego wcześniejszych decyzji. Telewizja CNN donosi, że nad granicę z Meksykiem trafi co najmniej 1,5 tys. kolejnych żołnierzy. Będą pomagać Straży Granicznej, zajmując się głównie takimi sprawami jak logistyka, naprawa pojazdów, ale także nadzorem nad samą granicą. Zabiorą ze sobą także helikoptery z załogami i analityków wywiadu. Dowództwo Transportowe dostało też polecenie przygotowania swoich środków – w tym samolotów transportowych – do pomocy w deportacjach.

Portal Politico ujawnił też, że nowy sekretarz stanu Marco Rubio wkrótce odbędzie pierwszą oficjalną wizytę zagraniczną. Na dniach uda się do Panamy i być może do innych państw regionu. Trump w ostatnim czasie często mówi o Kanale Panamskim i jego kluczowej roli dla bezpieczeństwa USA. Został on zbudowany przez Amerykanów na początku XX w., ale na skutek umowy zawartej przez Jimmy’ego Cartera od 1999 r. jest pod kontrolą Panamy. Trump twierdzi, że obecnie de facto kontrolują go Chiny, i obiecuje, że go odzyska. Wizyta Rubio będzie też dotyczyć walki z nielegalną imigracją. Rzecznik Departamentu Stanu Tammy Bruce powiedziała, że nie będą ignorować tego regionu, tak jak robiły to poprzednie administracje.



Niemcy bezsilni wobec kolejnych zamachów

BAWARIA \ Sprawcą brutalnej napaści z użyciem noża, do której doszło w środę w jednym z miasteczek landu, jest 28-letni Afgańczyk. Mężczyzna zabił dwie osoby, w tym dwuletnie dziecko. Leczył się psychiatrycznie i miał dobrowolnie opuścić kraj. – Mam dość takich aktów przemocy, które zdarzają się co kilka tygodni – oznajmił kanclerz Olaf Scholz.

Do bestialskiego ataku doszło w środę przed południem w parku w centrum Aschaffenburga w Bawarii. W wyniku napaści przy użyciu noża śmierć poniosło dwuletnie dziecko oraz 41-letni mężczyzna, który próbował powstrzymać sprawcę. Trzy inne osoby z poważnymi obrażeniami trafiły do szpitala. Jeszcze tego samego dnia służby zatrzymały agresora, którym był 28-letni Afgańczyk.

Mężczyzna przybył do Niemiec w listopadzie 2022 r. Według ministra spraw wewnętrznych Bawarii Joachima Herrmanna napastnik mieszkał w ośrodku dla azylantów i był leczony psychiatrycznie. „Afgańczyk był też w przeszłości notowany co najmniej trzy razy za akty przemocy, został poddany leczeniu psychiatrycznemu i ponownie zwolniony” – cytuje słowa Herrmanna portal radia Der Bayerische Rundfunk. Według ustaleń niemieckich mediów napastnik miał około półtora miesiąca temu poinformować pisemnie urząd imigracyjny o chęci dobrowolnego opuszczenia Niemiec.

Głos w sprawie tragedii w małym bawarskim miasteczku zabrali czołowi niemieccy politycy. Premier Bawarii Markus Söder mówił o „strasznym dniu” dla landu. – Opłakujemy ofiary tchórzliwego i podłego czynu – powiedział lider bawarskich chadeków. Z kolei kanclerz Olaf Scholz domaga się od władz wyjaśnień, dlaczego sprawca nadal przebywał w Niemczech. (pk)