Gazeta Polska Codziennie Numer 3865


Trump nie słucha Unii Europejskiej

Wiceprezydent J.D. Vance oświadczył, że prezydent Donald Trump będzie próbował przejąć Grenlandię bez względu na to, „co będą krzyczeć Europejczycy”. Zwrócił uwagę, że terytorium to jest ważne dla bezpieczeństwa narodowego USA.

– Są tam szlaki morskie, z których korzystają Chińczycy, z których korzystają Rosjanie, a, szczerze mówiąc, Dania, która kontroluje Grenlandię, nie wywiązuje się ze swojego zadania i nie jest dobrym sojusznikiem – powiedział.

Zaznaczył, że nowy prezydent stawia interesy obywateli Ameryki na pierwszym miejscu. Ma całkowitą rację wiceprezydent Vance. Biały Dom – słusznie – nie słucha polityków i biurokratów decydujących o Europie w Brukseli czy Strasburgu. Prezydent Trump doskonale wie, że w determinowaniu losów świata Europa została daleko w tyle.



Obowiązki polskie

Jeśli potwierdzą się doniesienia o tym, że ambasadorem USA w Polsce zostać ma prof. Jim Mazurkiewicz, oznaczało to będzie, że prezydent Donald Trump z finezją i humorem rozpoczyna nowy etap relacji amerykańsko-polskich. Mazurkiewicz jest bowiem uosobieniem tego wszystkiego, czego ekipa Donalda Tuska serdecznie w Polakach nienawidzi i co chciałaby zniszczyć.

Jest więc prof. **Mazurkiewicz zwolennikiem importu gazu LNG z USA do Polski oraz atomu, a nie Zielonego Ładu. Jest wybitnym badaczem oraz naukowcem praktykiem, ale nie w dziedzinie gender czy polskiego antysemityzmu, lecz w hodowli bydła i rolnictwie. Jest głęboko wierzącym Polakiem z republikańskiego Teksasu, synem emigrantów w piątym pokoleniu, dla którego oczywiste jest, że Polak ma obowiązki polskie.

To, że wspierał kandydaturę Andrzeja Dudy na prezydenta, dostał od niego order oraz pół roku temu otwierał konferencję IPN wraz z Karolem Nawrockim – to już tylko wisienka na torcie. Dla rządu Tuska i sprzymierzonych z nią mediów będzie to „wąsaty Janusz” do wyszydzania. Ale oni wyszydzaliby i Paderewskiego. Dla ludzi kochających Polskę nominacja dla prof. Jima Mazurkiewicza byłaby wiadomością znakomitą.



Panama nie przedłuży umowy z Chinami

Polityka zagraniczna administracji Donalda Trumpa odnotowała kolejny sukces. Po wizycie sekretarza stanu Marca Rubio prezydent Panamy obiecał, że nie odnowi kontrowersyjnej umowy z Chinami. Ma także pomóc USA w walce z nielegalną imigracją.

Na początku XX wieku USA podpisały traktat z Kolumbią, którego celem było przekopanie kanału przez terytorium dzisiejszej Panamy. Gdy rząd Kolumbii odmówił jego ratyfikacji, prezydent Theodore Roosevelt zaczął pomagać panamskim ruchom niepodległościowym – a wkrótce potem podpisał niemal identyczny traktat z nowo niepodległą Panamą.

Kanał Panamski miał i nadal ma ogromne znaczenie dla USA, gdyż znacznie skraca drogę między oboma wybrzeżami – wcześniej statki i okręty musiały opływać Amerykę Południową dookoła.

Jakiś czas temu Trump zaczął krytykować Panamę za to, że rzekomo pobiera zbyt duże opłaty od amerykańskich jednostek. Jeszcze bardziej nie podobały mu się rosnące chińskie wpływy w strefie kanału. Krytykował także ostro fakt, że prezydent Jimmy Carter zgodził się oddać pełną kontrolę nad kanałem Panamie. Trump sugerował, że odzyska go dla USA.

O tym, jak ważna jest dla niego ta sprawa, świadczy fakt, że sekretarz stanu Marco Rubio zdecydował, że Panama będzie pierwszym państwem, do którego uda się z oficjalną wizytą. Spotkał się tam z prezydentem Josem Raulem Mulino i ministrem spraw zagranicznych Javierem Martinezem-Achą. Powiedział im, że zdaniem Białego Domu „obecna pozycja wpływów i kontroli Chińskiej Partii Komunistycznej nad obszarem Kanału Panamskiego jest zagrożeniem” i jeśli to się nie zmieni, to USA będą musiały „podjąć niezbędne kroki” w celu ochrony swojego dostępu do kanału.

Przywódca Panamy powiedział, że kwestia kontroli jego kraju nad kanałem nie podlega negocjacjom. Stwierdził jednak, że Panama nie przedłuży swojego członkostwa w chińskiej inicjatywie Jeden Pas i Jedna Droga (BRI), zwanej też nowym jedwabnym szlakiem. W ramach tej inicjatywy Chiny finansują rozbudowę infrastruktury w partnerskich państwach, by ułatwić sobie eksport towarów. Wielu krytyków wskazuje jednak, że przy jej pomocy zdobywają wpływy w ich rządach, poprzez uzależnianie ich od chińskich pożyczek. Mulino zasugerował też, że jego państwo wycofa się z niej przed czasem.

Mulino powiedział także, że władze Panamy rozpoczęły audyt firmy Panama Ports Company, która należy do zarejestrowanego w Hongkongu konglomeratu CK Hutchison Holdings i obsługuje dwa porty na kanale. Dodał, że kolejne kroki wobec niej zostaną podjęte dopiero po zakończeniu audytu i będą zależne od wyników kontroli.

Mulino ujawnił także, że rozmawiał z Rubio o możliwym rozszerzeniu rozpoczętego w zeszłym roku programu repatriacji. W jego ramach złapani w Panamie nielegalni imigranci – z których większość i tak zmierza do USA – byliby deportowani do krajów, z których przybyli. W Panamie kończy się przesmyk Darien, który łączy Amerykę Południową z Ameryką Środkową.

Tylko w 2023 r. przekroczyło go ponad pół miliona nielegalnych imigrantów, a zamknięcie tego szlaku znacznie zmniejszyłoby presję na granicę USA. Mulino podkreślił, że ich warunkiem jest to, by ten program był w pełni sfinansowany przez stronę amerykańską.

Pytaniem pozostaje, czy te ustępstwa wystarczą Trumpowi. Jeszcze w niedzielę oskarżył on Panamę o naruszenie traktatu z USA i o to, że to Chiny kontrolują kanał. Podpisany w czasach Cartera traktat daje USA prawo do interwencji zbrojnej, jeśli operacje na kanale byłyby zagrożone przez wewnętrzne niepokoje lub państwo trzecie. Mulino stwierdził jednak, że nie ma realnego ryzyka, że do tego dojdzie.



Waszyngton przestanie finansować światową lewicę

USA \ Elon Musk rozpoczął rozprawę z USAID – organizacją, która zajmuje się dystrybucją amerykańskiej pomocy zagranicznej. Donald Trump stwierdził, że rządzą nią „radykalni wariaci”.

USAID została stworzona przez prezydenta Johna F. Kennedy’ego w miejsce wcześniejszych programów pomocy zagranicznej. Z budżetem przekraczającym 50 mld dolarów, jest jedną z największych tego typu organizacji na świecie. Równocześnie amerykańska prawica od lat oskarża ją o to, że np. poprzez finansowanie organizacji pozarządowych wspiera globalne lewicowe ideologie i ruchy.

Na początku drugiej kadencji Trump nakazał wstrzymanie większości pomocy zagranicznej na 90 dni, by móc ocenić jej opłacalność dla USA. W zeszłym tygodniu 60 wysoko postawionych członków USAID odesłano na przymusowe urlopy, bo Trump oskarżył ich, że próbują obchodzić ten zakaz. W niedzielę stwierdził, że organizacją „rządzi banda radykalnych wariatów”. Teraz wygląda na to, że chce ją całkowicie zlikwidować – a pomóc ma mu w tym Elon Musk, który stoi na czele Departamentu Rządowej Wydajności (DOGE).

W tzw. pokoju na swoim portalu X Musk ujawnił, że rozmawiał już o tym, szczegółowo i wiele razy, z Trumpem i prezydent zgodził się, że trzeba zlikwidować tę agencję. Stwierdził, że jest „niewiarygodnie upolityczniona” i wspiera „radykalnie lewicowe sprawy na całym świecie, w tym rzeczy, które są antyamerykańskie”. Jego zdaniem nie da się jej naprawić – we wpisach na X nazwał ją „gniazdem żmij skrajnie lewicowych marksistów, którzy nienawidzą Ameryki”, i „organizacją przestępczą”.

CNN donosi, że personel DOGE już w zeszłym tygodniu wszedł do centrali USAID i zażądał dostępu do jej komputerów i akt personelu. Odmówiono im, bo zdaniem kierownictwa tej agencji personel nie ma wystarczającego dostępu do tajnych informacji. Dostał go po tym, jak Biały Dom odesłał na urlopy dwóch urzędników odpowiadających za jej bezpieczeństwo.

Likwidacja USAID nie oznacza jednak wstrzymania pomocy zagranicznej USA. W piątek agencja Reuters donosiła, że celem Trumpa jest pozbawienie USAID niezależności i oddanie kontroli nad pomocą zagraniczną Departamentowi Stanu. W rozmowie z CBS to samo zasugerował republikański kongresmen Brian Mast, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów. Dodał, że popiera likwidację USAID jako niezależnej agencji i oddanie jej pod kontrolę Departamentu Stanu. Poinformował też, że współpracuje już w tym celu z sekretarzem stanu Markiem Rubio. (wm)