Gazeta Polska Codziennie Numer 3867


Pięć piw Trzaskowskiego

Wcale mnie już nie dziwi, że Rafał Trzaskowski, który był jeszcze wczoraj LGBT-friendly, dziś ogłasza, że w polskim prawie są tylko dwie biologiczne płcie. Dla przypomnienia: niedawno za podobną wypowiedź wyrzucono kanclerza Politechniki Szczecińskiej Andrzeja Jakubowskiego.

Cóż, Trzaskowskiemu wolno więcej. Wolno mu już nie lubić imigrantów, których tak kochał, stać się strażnikiem tradycji, przeciwnikiem unijnych porozumień i orędownikiem twardej polityki migracyjnej. Wolno mu być wrogiem Zielonego Ładu, a za chwilę – kto wie – może nawet miłośnikiem Marszu Niepodległości. Wkrótce prezydent Warszawy będzie zamawiał w barach po pięć piw, sądząc, że w Polsce B, o którą tak walczy, właśnie tak się robi. Nic z tego mnie nie dziwi. Ani nie zdziwi.

Zaskakuje mnie inna rzecz. Że tak duża rzesza Polaków, w tym niektórzy ludzie, których znam lub znałem, gdy kandydat ordynarnie pluje im w twarz, udają, że pada deszcz, i wciąż chcą na niego głosować. Cóż, taki mamy klimat. Społeczny. Na szczęście nie tylko taki. Autor jest współautorem Kanału Dobitnie



Ukraina konkretnie rozmawia z Trumpem

Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że obóz władzy na Ukrainie odrobił lekcje i przygotował się do nadejścia Donalda Trumpa. Paradoksalnie na razie Trump i tak traktuje Ukrainę lepiej niż sojuszników z NATO. Nie obciął pomocy wojskowej dla Kijowa, choć obciął „cywilne” środki pomocy zagranicznej dla świata, które uderzyły w ukraińskie media i NGO, ale to inny temat.

Wsparcie wojskowe wciąż jest zachowane. W obrazie świata Trumpa nie mieści się to, żeby oskarżono go o porażkę. On chce być wielki. Sam też ujawnił drugą przyczynę wspierania Ukrainy. Powiedział: „Mówimy Ukrainie, że mają bardzo cenne metale ziem rzadkich. Chcemy, by zastawili je jako gwarancję. Chcemy gwarancji, bo dajemy im pieniądze garściami. Więc staramy się zawrzeć umowę z Ukrainą, gdzie oni zabezpieczą to, co im dajemy, za pomocą ich metali ziem rzadkich i innych rzeczy”. I przyznał, że Kijów jest tym zainteresowany. Może to trochę oburzać, że nie mówi się już o wartościach.

Jednak co z tego, że administracja Bidena tyle o nich mówiła, skoro i tak też miała na myśli polityczne korzyści? Może to lepiej, że znika hipokryzja. I na pewno dobrze, że Wołodymyr Zełenski nie obraża się na rzeczywistość i rozmawia z Donaldem Trumpem jego językiem. Autor jest dziennikarzem TV Biełsat Marcin Herman



Zamach stanu w Polsce. Prezes TK zawiadomił prokuraturę, Tuskowi grozi dożywocie

Prokurator Michał Ostrowski wszczął śledztwo z zawiadomienia prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego. „31 stycznia podpisałem 60-stronicowe zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa przez prezesa Rady Ministrów, ministrów, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, posłów i senatorów koalicji rządzącej, prezesa Rządowego Centrum Legislacji, niektórych sędziów i prokuratorów, i inne osoby” – poinformował wczoraj Święczkowski. Jego zdaniem w Polsce mamy do czynienia ze stanem permanentnego zamachu stanu dokonywanego przez zorganizowaną grupę przestępczą.

Wczorajsze popołudniowe oświadczenie prezesa Bogdana Święczkowskiego wywołało prawdziwą burzę polityczną. Jak wyjaśnił prezes TK, od początku swojej kadencji próbował porozumieć się z przedstawicielami innych organów państwa. – W chwili, kiedy zostałem prezesem Trybunału Konstytucyjnego, oświadczyłem, że podejmę próbę nawiązania kontaktu i dialogu z przedstawicielami władzy ustawodawczej i wykonawczej, którzy w moim najgłębszym przekonaniu działają bezprawnie, zmieniając system Rzeczypospolitej. Wysłałem listy i prosiłem o kontakt i dialog. Niestety tak się nie stało – stwierdził Święczkowski. Dodał również, że kryzys konstytucyjny pogłębia się z każdym dniem.

– Nie ma żadnej woli po stronie władzy ustawodawczej i wykonawczej, aby zakończyć te bezprawne działania. Długo zastanawiałem się nad tym, co należy uczynić. Uznałem jednak, że istnieje obowiązek prawny, który muszę zrealizować. Dlatego 31 stycznia podpisałem 60-stronicowe zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa przez prezesa Rady Ministrów, ministrów, marszałka Sejmu, marszałka Senatu, posłów i senatorów koalicji rządzącej, prezesa Rządowego Centrum Legislacji, niektórych sędziów i prokuratorów, i inne osoby.

Przestępstwa polegającego na tym, że w okresie od 13 grudnia 2023 r. do dnia dzisiejszego w Warszawie oraz innych miejscach Polski osoby te działają w zorganizowanej grupie przestępczej, w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, mając na celu zmianę konstytucyjnego ustroju RP, oraz działają w celu zaprzestania działalności konstytucyjnych organów RP, w tym Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego. Podjęły w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą do urzeczywistnienia tychże celów przemocą oraz groźbą bezprawną, poprzez wyeliminowanie możliwości funkcjonowania TK oraz innych organów konstytucyjnych, w tym KRS i SN – oznajmił Święczkowski.

Jego zdaniem w Polsce mamy do czynienia z zamachem stanu.

– To nie jest twardy zamach stanu polegający na wyprowadzeniu wojska na ulicę. To jest zamach stanu permanentny, który jest realizowany przez dłuższy okres, ale ma doprowadzić do tego, żeby ustrój Rzeczypospolitej bez zmiany prawa, ustaw i konstytucji został całkowicie zmieniony, a magister historii mógł rządzić za pomocą tylko i wyłącznie faktów dokonanych – mówił Święczkowski. Jak poinformował, został już przesłuchany jako świadek i otrzymał informację o tym, że wszczęto postępowanie.

Zdaniem polityków PiS to bardzo zdecydowany krok i przypominają, że przestępstwo może być nawet zagrożone karą dożywocia. „Zawiadomienie na zorganizowaną grupę przestępczą Tuska złożone przez prezesa TK. W Polsce doszło do zamachu stanu. Tusk może trafić za kraty nawet na dożywocie!” – napisał po oświadczeniu Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości.

Satysfakcji nie ukrywa prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Z satysfakcją przyjmuję inicjatywę prezesa Trybunału Konstytucyjnego i fakt wszczęcia śledztwa przez zastępcę prokuratora generalnego na podstawie zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa zamachu stanu. Sam wielokrotnie wskazywałem na art. 127 Kodeksu karnego, bo tak powinno się zakwalifikować bezprawne przejmowanie mediów publicznych, Prokuratury Krajowej, uniemożliwianie funkcjonowania TK i KRS oraz szereg innych, jawnie łamiących prawo i konstytucję działań – stwierdził na portalu X Jarosław Kaczyński.



Ruszyły deportacje imigrantów do Guantanamo

USA PO INAUGURACJI \ Administracja Donalda Trumpa rozpoczęła transport nielegalnych imigrantów do obozu w Guantanamo. Prezydent podpisał memorandum, które ma przygotować placówkę na przyjęcie do 30 tys. imigrantów. Biały Dom intensyfikuje także działania deportacyjne, zawierając porozumienia z Kolumbią, Wenezuelą i Salwadorem.

Informację o rozpoczęciu transportu imigrantów do obozu w Guantanamo na Kubie potwierdziła Karoline Leavitt, rzeczniczka prasowa Białego Domu. – Prezydent Trump traktuje tę sprawę bardzo poważnie i nie dopuści już do tego, by Ameryka stała się wysypiskiem dla nielegalnych przestępców z różnych stron świata – oświadczyła Leavitt.

We wtorek w kierunku bazy w Guantanamo odleciał pierwszy amerykański samolot z dziesięcioma nielegalnymi imigrantami na pokładzie. Według źródeł CBS News byli to migranci uznani za poważne zagrożenie dla społeczeństwa, a także osoby powiązane z wenezuelskim gangiem Tren de Aragua. Podczas poniedziałkowej wizyty na południowej granicy USA sekretarz obrony Pete Hegseth oświadczył, że Guantanamo to „idealne miejsce” do przetrzymywania kryminalistów.

Podstawą prawną tych działań jest memorandum podpisane w ubiegłym tygodniu przez Donalda Trumpa. Dokument zobowiązuje Departament Obrony oraz Departament Bezpieczeństwa Krajowego do przygotowania miejsca w obozie w Guantanamo dla 30 tys. nielegalnych imigrantów. Sekretarz bezpieczeństwa krajowego Kristi Noem zapewniła, że obowiązujące przepisy prawa będą przestrzegane, choć nadal niejasne pozostają kwestie dotyczące przetrzymywania kobiet i dzieci w Guantanamo.

Biały Dom intensyfikuje swoje wysiłki deportacyjne. W ubiegłym tygodniu deportowano ze Stanów Zjednoczonych średnio od 800 do 1000 osób dziennie, co jest wyraźnie lepszym wynikiem od deportowanych średnio nieco ponad 300 osób w ostatnim roku prezydentury Joego Bidena.

Administracja Trumpa zawarła także stosowne porozumienia z Kolumbią, Wenezuelą i Salwadorem. Prezydent Salwadoru Nayib Bukele poszedł o krok dalej, proponując, że jego kraj może przyjmować nie tylko nielegalnych imigrantów deportowanych z USA, lecz także osoby z amerykańskim obywatelstwem skazane za przestępstwa.

Amerykański sekretarz stanu Marco Rubio określił tę ofertę jako „bardzo hojną”, choć zauważył, że wiążą się z nią pewne wątpliwości formalne. – Mamy bowiem konstytucję. Ale to bardzo hojna oferta. Nikt nigdy nie złożył takiej propozycji – powiedział Rubio na konferencji prasowej w stolicy Kostaryki San José podczas wizyty i spotkania z prezydentem tego kraju Rodrigiem Chavesem.

Pomysł przetrzymywania imigrantów w bazie Guantanamo nie jest nowy. Na jej terenie znajdują się bowiem obiekty, w których wcześniej amerykańskie władze trzymały osoby próbujące przedostać się do USA drogą morską. Za czasów administracji Billa Clintona przetrzymywano w tej amerykańskiej bazie kilka tysięcy imigrantów z Haiti. Tomasz Winiarski korespondencja z Nowego Jorku



Trump o Strefie Gazy: Odbudujemy ją i zapewnimy pokój

Prezydent USA Donald Trump ujawnił swój pomysł na przyszłość Strefy Gazy. Chce, by została przejęta i odbudowana przez Stany Zjednoczone. Uważa, że to miejsce ma wielki potencjał.

Atak terrorystyczny na Izrael drogo kosztował mieszkańców Strefy Gazy. To miejsce już przed wojną zmagało się ze skrajną biedą, ale blisko 16 miesięcy działań wojennych zmieniło je w jedną wielką ruinę. Większość budynków została zniszczona lub uszkodzona. Zniszczono też pola uprawne i infrastrukturę. Niemal każdy mieszkaniec musiał opuścić swój dom, a wielu nie ma dokąd wracać. Teraz, gdy Izrael podpisał zawieszenie broni z Hamasem, coraz intensywniej dyskutuje się o odbudowie Gazy. Dla wszystkich jest jasne, że będzie to bardzo trudne zadanie. Prawdopodobny jest powrót do przedwojennej biedy. Odbudowa to perspektywa wielu lat, o ile nie dekad.

Prezydent Donald Trump przedstawił swój plan podczas wspólnej konferencji z premierem Izraela Beniaminem Netanjahu. Uważa, że USA powinny objąć Gazę w posiadanie. Wyjaśnił, że po przejęciu Gazy Amerykanie będą mogli usunąć z niej niewybuchy i zburzyć uszkodzone budynki. Następnie stworzyliby nowe budynki mieszkalne i miejsca pracy. Zdaniem Trumpa Strefa Gazy ma ogromny potencjał i mogłaby zostać „Riwierą Bliskiego Wschodu”.

Prezydent USA nie wykluczył też, że porządku w niej mogliby pilnować żołnierze US Army. Trump powiedział, że „widzi długoterminową własność” Strefy Gazy i „przyniesienie wielkiej stabilności tej części Bliskiego Wschodu, a może nawet całemu Bliskiemu Wschodowi”. Walka o pokój na Bliskim Wschodzie była ważną częścią jego pierwszej kadencji prezydenckiej. To Trump zainicjował proces pokojowy uwieńczony tzw. porozumieniami abrahamowymi, w ramach których Izrael zaczął normalizować swoje stosunki z państwami islamskimi.

Prezydent USA odniósł się także do kwestii uchodźców ze Strefy Gazy. Stwierdził, że nie powinni, przynajmniej na razie, do niej wracać. Zauważył, że Gaza obecnie i tak nie nadaje się do zamieszkania. – Żyją [w Gazie], jakby żyli w piekle. Gaza nie jest miejscem, w którym powinni żyć ludzie, i jedynym powodem, dla którego chcą wrócić, jestem o tym silnie przekonany, jest to, że nie mają alternatywy – wskazał. Nie wykluczył jednak ich powrotu po tym, gdy Gaza zostanie odbudowana. – Palestyńczycy będą tam mieszkać. Wielu ludzi będzie tam mieszkać – stwierdził.

Zdaniem Trumpa do tej chwili Palestyńczykom powinno się zapewnić „dobry, świeży, piękny kawałek ziemi”, na którym mogliby się osiedlić, i powinny to zrobić inne państwa regionu. Pod koniec stycznia Trump powiedział dziennikarzom, że poprosił króla Jordanii Abdullaha II, by ten przyjął więcej uchodźców ze Strefy Gazy, i że poprosi o to samo prezydenta Egiptu Abdela Fattaha el-Sisiego. –

Niemal wszystko jest tam [w Strefie Gazy] zniszczone, a ludzie umierają, więc wolę podjąć współpracę z niektórymi państwami arabskimi i budować domy w innym miejscu, gdzie, moim zdaniem, dla odmiany będą mogli żyć w pokoju – stwierdził amerykański przywódca.

Władze wspomnianych przez niego państw mają usta pełne frazesów o cierpieniu mieszkańców Strefy Gazy, ale nie palą się do tego, by im pomóc.

Jak zauważa stacja CNN, jordańska agencja prasowa Petra w relacji z rozmowy Trumpa z Abdullahem w ogóle nie wspomniała o uchodźcach. – Jordania jest dla Jordańczyków, a Palestyna dla Palestyńczyków – skomentował minister spraw zagranicznych Ayman Safadi.

MSZ Egiptu ogłosiło, że odrzuca „przymusowe przesiedlenia Palestyńczyków”. Cytowane przez amerykańskie media anonimowe wypowiedzi arabskich dyplomatów sugerują, że państwa regionu nie zmieniły zdania i nie mają zamiaru, przynajmniej na razie, pomóc Trumpowi w odbudowie Gazy.



Siepacze Putina mordują więcej jeńców

ZBRODNIE WOJENNE \ ONZ alarmuje o niepokojącym wzroście liczby egzekucji dokonywanych przez siły rosyjskie na ukraińskich jeńcach wojennych. – Tradycja prowadzenia wojny w sposób najbardziej brutalny jest wciąż żywa w Rosji. Do zbrodni dochodzi, mimo że w rosyjskim ustawodawstwie rozstrzeliwanie jeńców wojennych czy tortury są zakazane. To jasny sygnał wysyłany przez Kreml, który przyzwala na takie zachowania – mówi „Codziennej” dr Jan Matkowski, wykładowca akademicki z Ukrainy.

Misja obserwacyjna ONZ ds. praw człowieka na Ukrainie w swoim najnowszym raporcie poinformowała o gwałtownym wzroście liczby egzekucji ukraińskich żołnierzy pojmanych przez rosyjskie wojska. Od końca sierpnia ub.r. w 24 odrębnych przypadkach zginęło 79 osób. „Wielu ukraińskich żołnierzy, którzy poddali się lub byli fizycznie w areszcie rosyjskich sił zbrojnych, zostało zastrzelonych na miejscu. (…) Relacje świadków opisywały również zabójstwa nieuzbrojonych i rannych ukraińskich żołnierzy” – czytamy w raporcie.

Kierownik misji obserwacyjnej Danielle Bell podkreśla, że przypadki te nie wydarzyły się w próżni. – Osoby publiczne w Federacji Rosyjskiej wyraźnie wzywały do nieludzkiego traktowania, a nawet egzekucji pojmanych ukraińskich żołnierzy – przypomniała Bell. Zdaniem dr. Jana Matkowskiego, wykładowcy akademickiego z Ukrainy, niewyciąganie konsekwencji wobec rosyjskich wojskowych, dopuszczających się takich zbrodni, oznacza przyzwalanie na łamanie prawa przez państwo rosyjskie. – W ustawodawstwie rosyjskim nie zalegalizowano przecież tortur ani rozstrzeliwania jeńców wojennych – zauważa politolog w rozmowie z „Codzienną”.

To nie są pierwsze przypadki okrucieństw, których dopuścili się Rosjanie na Ukrainie. Na początku pełnoskalowej inwazji dochodziło do masowych mordów na ludności cywilnej i gwałtów, m.in. w Buczy. – Nie należy zapominać, że praktyki prowadzenia działań wojennych, znane nam z dawnych czasów, w Rosji są wiecznie żywe – mówi ekspert.

Zdaniem dr. Matkowskiego mordowanie jeńców wojennych to też element wojny psychologicznej, która ma za zadanie oddziaływać na społeczeństwo ukraińskie. – Rosjanie chcą w ten sposób zastraszyć cywilów, którzy nie zostali jeszcze zmobilizowani. Takie działanie ma również na celu obniżenie morale ukraińskich żołnierzy. Panika i strach wywołane przez zbrodnicze działania Rosjan mają zniechęcać do udziału w walkach – kończy nasz rozmówca. (pk)



Deportacje, czyli więcej histerii niż prawdy

Premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zapewniali, że wydali polskim służbom konsularnym w USA polecenie, aby były przygotowane na deportacje Polaków. Obaj mijają się z prawdą, bo konsulaty nie są przygotowane. Przyzna to każdy, kto mieszka choćby w Nowym Jorku lub Chicago. Słowem, polski rząd uprawia lanie wody i straszenie Donaldem Trumpem, który rzekomo robi krzywdę Polakom.

Polskie placówki konsularne w Stanach Zjednoczonych nie przekazują żadnych informacji, jak należy postępować w razie zatrzymania. Nie uruchomiły specjalnej infolinii. Pracownicy konsulatów nie wykazują żadnej aktywności w polonijnych mediach. Placówki nie dysponują jakimkolwiek aparatem pomocowym, np. zatrudnionymi lub współpracującymi prawnikami emigracyjnymi.

Wicekonsul Michał Arciszewski z konsulatu w Chicago podał, że w pierwszym tygodniu podczas akcji deportacyjnej nie zatrzymano ani jednego Polaka. Przynajmniej taką wiedzę miał wtedy konsulat. Co ważne, nie dokonano deportacji naszych obywateli z Chicago, czyli z miasta, w którym akcja się rozpoczęła i ma największe nasilenie.

Najpierw kryminaliści

W pierwszym tygodniu urzędowania nowego prezydenta agencja Immigration and Customs Enforcement (ICE) deportowała 7,3 tys. nielegalnych imigrantów. Większość odesłanych do krajów pochodzenia to przestępcy już skazani lub oskarżeni o rozboje, gwałty (w tym na dzieciach), napady z bronią, przemoc domową lub jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. A także morderstwa. Przypomnijmy, że już w dniu zaprzysiężenia prezydent podpisał 10 rozporządzeń wykonawczych mających wpływ na bezpieczeństwo granic, nielegalną imigrację i przestępstwa popełniane przez osoby przebywające nielegalnie w Stanach Zjednoczonych.

Agenci deportują teraz około tysiąca imigrantów dziennie. Ale populacja nielegalnych imigrantów na terytorium USA liczy co najmniej kilkanaście milionów, w tym ok. 2 mln cudzoziemców, którzy popełnili przestępstwa lub otrzymali sądowy nakaz powrotu do domu. Wśród nich jest 700 tys. bardzo groźnych przestępców i służbom w pierwszej kolejności to o nich chodzi. Przy obecnym tempie deportacja tylko kryminalistów zajmie dwa lata.

Bez paniki

W obronie nielegalnych imigrantów składane są pozwy sądowe przez przeróżne organizacje, a także miasta i stany tzw. azylowe, zwane także sanktuariami dla imigrantów. Na złość republikanom te rządzone przez Partię Demokratyczną miasta i stany wprowadziły wcześniej lokalną jurysdykcję, mającą chronić i zabezpieczać imigrantów, w tym nielegalnych. W rzeczywistości przez odmawianie współpracy miejscowych urzędów, organów ścigania i policji z agencjami federalnymi demokraci narażają mieszkańców na niebezpieczeństwo ze strony nielegalnych imigrantów, w tym niebezpiecznych przestępców.

Odpowiedzialny z ramienia Białego Domu za deportacje Tom Homan, zwany carem granicy, wyjaśnia cały czas, że funkcjonariusze działają punktowo – mają opracowaną listę przestępców podlegających aresztowaniu i deportacji. Tłumaczy, że w tej chwili chodzi naprawdę o najgroźniejszych przestępców, którzy stanowią zagrożenie dla społeczeństwa i państwa. Są wśród nich członkowie zagranicznych gangów, karteli narkotykowych i potencjalni terroryści. – Funkcjonariusze imigracyjni zaczęli aresztować nielegalnych imigrantów, którzy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego, a jest ich 700 tys. poruszających się po kraju – wyliczał Homan.

I w tym tkwi sedno sprawy. Miasta sanktuaria przez niezapewnianie wsparcia służbom federalnym stwarzają takie zagrożenie, iż sprawdzeniu podlegają „przypadkowi” imigranci, pracujący i płacący podatki, ale często bez prawa stałego pobytu. Broniąc iluzorycznie imigrantów, demokraci w rzeczywistości Bogu ducha winnych obywateli innych krajów narażają na wyrzucenie ze Stanów Zjednoczonych.

Temu procesowi mogą podlegać również Polacy.

Właśnie efektem polityki demokratów i różnej maści progresywistów, głównie w dużych miastach, jest to, że ICE dokonuje tzw. ubocznych aresztowań imigrantów, którzy nie byli pierwotnym celem. Służby federalne nie szukają bowiem takich, którzy płacą podatki i nie mają bogatej kartoteki kryminalnej. Oni nie podlegają natychmiastowej deportacji i nie ma co siać paniki.

Republikanie twierdzą, że deportacje na dużą skalę są konieczne po tym, jak miliony imigrantów, przeważnie od strony Meksyku, przekroczyły granicę za prezydentury Joego Bidena. Według szacunków w ciągu czterech lat mogło to być 8–12 mln ludzi. Kadencja Bidena jest powszechnie uważana za okres największego napływu nielegalnych imigrantów w historii Stanów Zjednoczonych. Trump zaś zapowiadał w kampanii wyborczej deportacje, jakich nie znała historia Ameryki, i słowa dotrzymuje.

Fake news o łapankach wśród Polaków

Pojawiające się w polskich mediach informacje, jakoby wśród Polonii amerykańskiej zapanowała panika, są śmieszne. Na pewno w USA mieszkają Polacy bez prawa pobytu, jednakże ich liczba jest trudna do ustalenia. Podawana przez polskie służby konsularne informacja, że może to być ok. 30 tys., ma taką samą wartość, jak szacunki na 10 czy 100 tys. ICE informuje, że ma na liście 2,3 tys. Polaków z nakazem szybkiej deportacji, czyli takich naszych rodaków, którzy popełnili jakieś przestępstwo.

Zapomina się przy okazji, że funkcjonariusze ICE – wyposażeni w nowe przepisy Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego – mogą korzystać z procesu „przyspieszonego wydalenia” w celu deportacji imigrantów z dowolnego miejsca w kraju bez rozprawy sądowej. Ale tę procedurę można zastosować w przypadku tych osób, które przebywają w USA krócej niż dwa lata. Przyspieszone wydalenie oznacza, że imigranci mogą zostać wydaleni bez pełnego przesłuchania sądowego, jeśli nie złożyli wniosku o azyl. Można śmiało powiedzieć, że naszych rodaków – nawet jeśli nie mają prawa stałego pobytu i nie popełnili poważnego przestępstwa – w 99 proc. obecne deportacje nie dotyczą. Chyba, że „wpadną” przypadkowo na skutek „przyjaznej” imigrantom polityki demokratów w Chicago, Bostonie lub Nowym Jorku.

Polaków, którzy nie mają prawa pobytu i przebywają w Ameryce krócej niż dwa lata, można policzyć na palcach jednej ręki. To jednak nie przeszkadza przeciwnikom obecnego gospodarza Białego Domu z perspektywy Warszawy tworzenia atmosfery zagrożenia i popłochu. Nic się nie zmieniło

Straszenie Trumpem – jak to dzieje się w Polsce – ma ideologiczny i polityczny charakter. Prezydent USA nie zajął się niczym nowym, poza tym, że chce szybko wyrzucić z kraju morderców i gwałcicieli dzieci. Także członków brutalnych gangów Tren de Aragua z Wenezueli i MS-13 z Salwadoru.

– Rozpoczęły się loty deportacyjne. Prezydent Trump wysyła silny i jasny komunikat do całego świata: jeśli nielegalnie wjedziesz do Stanów Zjednoczonych Ameryki, poniesiesz surowe konsekwencje – zapewniła sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt. Z kolei Homan daje jasno do zrozumienia: „Jeśli przebywasz w kraju nielegalnie, masz problem”.

Nic się nie zmieniło, tak było zawsze. Bill Clinton deportował milion imigrantów, George W. Bush już dwa, Barack Obama zaś trzy, choć niektórzy twierdzą, że było to 5 mln. Trump w pierwszej kadencji wydalił 1,5 mln ludzi – tyle samo, ile Joe Biden. Czyli progresywny prezydent Obama usunął ze Stanów Zjednoczonych w ostatnich 30 latach więcej osób niż jakikolwiek inny prezydent. I po co to sianie grozy? Marek Bober