Przybywający do Polski szef Pentagonu Pete Hegseth nie różni się w postrzeganiu Europy i NATO od swojego przełożonego, prezydenta Donalda Trumpa. W wydanej w 2020 r. książce „American Crusade” pisał: „NATO nie jest sojuszem; to porozumienie obronne dla Europy, opłacane i sponsorowane przez Stany Zjednoczone”.
Nie podobało mu się, że nie wszyscy sojusznicy płacili solidnie na obronę. Snuł też apokaliptyczne wizje związane z niekontrolowaną w Europie imigracją: „Europa już pozwoliła się najechać. Nie zdecydowała się na odbudowę swoich sił zbrojnych, radośnie ssąc cycka amerykańskiej gotowości do faktycznej walki i wygrywania wojen”. Polska spełnia warunki wydatków na obronę, płacąc najwięcej w NATO. Gorzej z imigracją i relokacją imigrantów. Waszyngton to dostrzega.
Setki żołnierzy armii rosyjskiego agresora miały trafić do Korei Północnej. Oficjalnie w celu leczenia i rehabilitacji po urazach odniesionych na wojnie. Niewykluczone jednak, że chodzi o przekazanie przez rosyjskich oficerów wiedzy bojowej wojskowym z KRLD. Ponadto reżim Kim Dzong Una ma przekazywać Rosji kolejne partie uzbrojenia.
Informację o rehabilitacji rosyjskich żołnierzy podał ambasador FR w KRLD, Aleksandr Macegora, więc już sam ten fakt każe zapalić lampkę ostrzegawczą, czy to rzeczywisty powód obecności siepaczy Putina w tym kraju. Groteskowo brzmią też słowa o „sanatoriach” w Korei Północnej – jednym z najbardziej odizolowanych krajów świata, gdzie ludzie umierają z głodu, a jeżeli gdzieś trafiają, to do obozów katorżniczej pracy, a nie do miejsc wypoczynku. Zdaniem analityków rzekoma rehabilitacja i leczenie to tylko oficjalny powód pobytu rosyjskich oficerów. W rzeczywistości może chodzić o wymianę doświadczeń bojowych i taktycznych z armią Kim Dzong Una.
Leczenia potrzebuje za to wiele północnokoreańskich żołnierzy, którzy w ostatnich miesiącach trafili do Rosji i po odpowiednim przeszkoleniu zostali oddelegowani do wsparcia rosyjskich oddziałów w walce z ukraińskimi jednostkami w obwodzie kurskim. Z danych Zachodu wynika, że do Rosji przybyło ok. 12 tys. wojskowych z KRLD. Jak na razie jednak – z marnym skutkiem. Ukraińcy cały czas tam są, zaś straty w szeregach północnokoreańskiej armii to już ok. 4 tys. zabitych i rannych. Zdarzały się też przypadki dezercji, a nawet otwarcia ognia do sprzymierzonej rosyjskiej armii. Miało przyczynić się to do czasowego wycofania w styczniu Koreańczyków z głównej linii walk, jednak jak poinformowała przed kilkoma dniami strona ukraińska, żołnierze Kima znów są tam obecni.
Nie należy jednak lekceważyć militarnego sojuszu Moskwy i Pjongjangu. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza że cały czas Korea dostarcza rosyjskiemu agresorowi uzbrojenie, które następnie jest wykorzystywane na froncie. Mowa m.in. o samobieżnych działach polowych Koksan czy systemach rakietowych KN-23 Hwasong, potocznie nazywanych koreańskimi „iskanderami” (ze względu na bliźniacze parametry z rosyjskimi rakietami). Do tego należy doliczyć kolejne transporty amunicji. – Armia i naród Korei Północnej będą konsekwentnie wspierać w słusznej walce rosyjską armię i obywateli w obronie ich suwerenności, bezpieczeństwa i integralności terytorialnej – zadeklarował w weekend Kim Dzong Un.
BLISKI WSCHÓD \ Premierowi Izraela Beniaminowi Netanjahu kończy się cierpliwość do terrorystów z Hamasu. Zagroził, że jeśli do soboty w południe nie wypuszczą zakładników, to zerwie zawieszenie broni w Strefie Gazy.
W ramach porozumienia między Izraelem i Hamasem terroryści mieli w jego pierwszej fazie uwolnić 33 zakładników w zamian za wypuszczenie setek palestyńskich więźniów z izraelskich więzień. Dotychczas uwolnili 21 osób. Kolejnych trzech miało być zwolnionych w sobotę, ale Hamas ogłosił w poniedziałek, że na razie ich nie wypuści. Tłumaczył to rzekomym naruszaniem warunków porozumienia przez stronę izraelską.
Sytuację skomentował w poniedziałek Donald Trump. Powiedział mediom, że jeśli Hamas nie dotrzyma słowa, to Izrael powinien zerwać porozumienie i wznowić działania wojenne w Gazie. Zastrzegł jednak, że ta decyzja należy do rządu w Jerozolimie. Premier Beniaminowi Netanjahu postawił zaś Hamasowi ultimatum. „Jeśli Hamas nie zwróci naszych zakładników do sobotniego popołudnia, zawieszenie broni się skończy, a Siły Obronne Izraela (IDF) wznowią intensywną walkę do czasu ostatecznego pokonania Hamasu” – powiedział.
Dodał, że polecił już IDF dokonanie koncentracji wewnątrz i wokół Strefy Gazy. Poinformował też, że jego ultimatum zostało poparte jednogłośnie przez gabinet bezpieczeństwa. IDF poinformowało, że dowództwo południowe, które odpowiada za Gazę, dostanie nowych żołnierzy i rezerwistów.
Na razie nie jest jasne, czy Netanjahu żąda zwolnienia trzech zakładników, którzy zgodnie z porozumieniem mieli odzyskać wolność w sobotę, czy też chodziło mu o zwolnienie wszystkich. Dziennik „Haarec” poinformował, w oparciu o anonimowe źródło, że rząd zgodzi się na kontynuację zawieszenia broni, jeśli Hamas będzie zwalniał zakładników zgodnie z umówionym wcześniej harmonogramem. Później minister transportu Miri Regew, który zasiada w gabinecie bezpieczeństwa, zasugerował jednak w mediach społecznościowych, że domagają się wypuszczenia wszystkich.
Rząd Izraela od początku deklarował, że odzyskanie porwanych przez terrorystów zakładników jest dla niego priorytetem. Teraz jednak Netanjahu jest pod jeszcze większą presją, by zrobić to jak najszybciej. Jak informowaliśmy bowiem wcześniej, trzech ostatnich zwolnionych zakładników było skrajnie wychudzonych. Zeznali, że byli torturowani i głodzeni – i że to samo spotyka innych, którzy znaleźli się w palestyńskiej niewoli. Wiktor Młynarz
Zakończenie działań wojennych na Ukrainie umożliwi Rosji szybsze przygotowanie się do wojny z europejskimi krajami członkowskimi NATO. – Taki scenariusz byłby możliwy przy założeniu braku wsparcia ze strony USA dla europejskich państw NATO, które nie zdecydowałby się przy tym na wystarczające wzmocnienie swoich zdolności obronnych – informuje duńska Wojskowa Służba Wywiadowcza. Zdaniem prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego terminy możliwej napaści Rosji na europejskie kraje NATO mogą być przyspieszone ze względu na polityczne zamieszanie w Europie oraz sam fakt, że Putinowi spieszy się do wielkiego zwycięstwa. – Nie widzę żadnych podstaw do optymizmu. Czeka nas wojna, do której nie będziemy przygotowani – mówi ekspert.
Duński wywiad wojskowy (Forsvarets Efterretningstjeneste – FE) kilka dni temu opublikował zaktualizowaną ocenę zagrożeń ze strony Rosji wobec Europy. Zdaniem Forsvarets Efterretningstjeneste „jest mało prawdopodobne, aby Rosja rozpoczęła wojnę przeciwko jednemu lub większej liczbie krajów NATO, kontynuując działania wojenne na Ukrainie”. Jak jednak podkreślają autorzy publikacji, w momencie zakończenia wojny lub wprowadzenia zawieszenia broni na Ukrainie Rosja będzie mogła uwolnić znaczną część broni i zasobów wojskowych i w ten sposób zwiększyć swoją zdolność militarną do stanowienia bezpośredniego zagrożenia dla NATO.
Publikacja duńskiej Wojskowej Służby Wywiadowczej ma miejsce w momencie intensywnych rozmów pomiędzy Waszyngtonem, Kijowem oraz Moskwą na temat zakończenia pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę trwającej od lutego 2022 r. Według duńskiego wywiadu wojskowego po zakończeniu działań wojennych na Ukrainie władze na Kremlu potrzebowałaby zaledwie sześciu miesięcy, aby podjąć lokalne działania agresywne przeciwko jednemu z krajów sąsiadujących. Natomiast już po około dwóch latach Rosja będzie stanowić wiarygodne zagrożenie dla jednego lub większej liczby krajów NATO.
Tym samym należy przygotować się na wojnę regionalną przeciwko większej liczbie krajów regionu Morza Bałtyckiego. – Z kolei za mniej więcej pięć lat może być gotowe na wojnę na dużą skalę na kontynencie europejskim – ostrzegają w swoim raporcie Forsvarets Efterretningstjeneste. Taki scenariusz byłby możliwy przy założeniu braku wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych dla europejskich państw NATO, które przy tym nie zdecydują się wystarczająco wzmocnić swoich zdolności obronnych.
Jak przypomina prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, to nie jest pierwszy tego typu głos dotyczący rosyjskich przegotowań do wojny w Europie. Do podobnych wniosków doszły w ubiegłym roku think tanki z Polski i Finlandii. – Termin uderzenia rosyjskiego będzie wynikiem kombinacji dwóch czynników, czyli skali gotowości bojowej Rosji oraz oceny tego, jak bardzo sytuacja sprzyja zamiarom rosyjskim. Jeśli Władimir Putin uzna, że skala zamieszania politycznego na Zachodzie jest dostatecznie duża, to Rosjanie nie będą czekali z osiągnięciem pełnej gotowości własnych sił i wcześniej zaatakują – ostrzega wykładowca Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ).
Zdaniem politologa apele prezydenta Trumpa na temat zwiększenia wydatków na obronność przez kraje europejskie NATO nie będą realizowane. – Z kolei jeśli zasoby militarne USA zostaną rozciągnięte od Bliskiego Wschodu po Daleki Wschód, to ich w Europie po prostu zabraknie – dodaje Żurawski vel Grajewski.
Jak podkreślają autorzy publikacji, od 2022 r. wraz z wysiłkami wojennymi na Ukrainie Rosja równolegle prowadzi poważną modernizację sił zbrojnych. W 2024 r. wysiłek ten zmienił swój charakter z odbudowy do znaczącego wzmocnienia militarnego, aby móc prowadzić równą walkę z siłami NATO. – Finansowe i materialne wsparcie ze strony Chin oraz wsparcie Korei Północnej i Iranu w postaci odpowiednio żołnierzy i systemów uzbrojenia w coraz większym stopniu przyczyniają się do uwolnienia zasobów w sprawie zbrojeń Rosji wobec NATO – możemy przeczytać w dokumencie przygotowanym przez Forsvarets Efterretningstjeneste.