Gazeta Polska Codziennie Numer 3873


Lewandowski wsypał Tuska

Europoseł Janusz Lewandowski powiedział w RMF FM, że pakt migracyjny będzie obowiązywał od przyszłego roku, a Polacy muszą się do niego dostosować. Tym samym potwierdził słowa wypowiedziane wcześniej przez kanclerza Olafa Scholza oraz wielu polityków i publicystów, którzy powątpiewali w zaklęcia Donalda Tuska. Premier wbrew faktom uspokajał, że Polska nie wdroży paktu migracyjnego, a nawet „będzie jego beneficjentem”. Już wtedy mało kto wierzył w wiarygodność słów szefa rządu, co tylko uwypukliły słowa europosła KO.

Pytanie, kto w tej sprawie kłamie, wydaje się retoryczne. To pierwszy raz, gdy w rolę politycznego Pinokia wcielił się szef polskiego rządu. Chyba że jak żartobliwie zauważył poseł Waldemar Buda, Donald Tusk się przejęzyczył? Bardziej prawdopodobne jest to, że premier gra pod publiczkę i mówi to, co Polacy chcą usłyszeć, aby ich nie zrazić do kandydatury Rafała Trzaskowskiego. Po wyborach będzie mógł przecież powiedzieć, jak zdarzało mu się już w przeszłości, że nigdy o pakcie migracyjnym nie mówił.



Strategiczny błąd Zełenskiego

Po rozmowach Trumpa z Putinem na Ukrainie zapanowała panika. Trump jest graczem i ma zwyczaj strony negocjacji doprowadzać do ściany, by potem zrobić krok w tył. Nie liczy się z tym, że komuś może być przykro albo że czegoś nie wypada. Patrzy na skutek. A skutek ma być taki, żeby Moskwa i Kijów zgodziły się na zawieszenie broni. Nie wiem, czy obawy Ukraińców są słuszne, ale wiem jedno: jeszcze dwa lata temu nad Wisłą był rząd, który mógł je rozwiać.

Prezydent Ukrainy Włodymyr Zełenski ochoczo włączył się w niemiecki plan obalenia Mateusza Morawieckiego i stracił jedynego adwokata ukraińskiej niepodległości. Wprawdzie Zełenski był pod ścianą, bo w tym planie uczestniczyła też administracja Joego Bidena, ale kilku rzeczy robić nie musiał.

W każdym razie awantura o zboże nie dała wielkich pieniędzy państwu ukraińskiemu, a bardzo zepsuła dobre stosunki między rządami. Pewnie bez wielkich strat na polu wewnętrznym mógł zrobić coś w sprawie masakry na Wołyniu. Póki rządził PiS – nie zrobił. Potem okazało się, że można. Dzisiaj Zełeński jest po prostu sam. Niemcy, udając oburzenie negocjacjami Trumpa, marzą, żeby wrócić do interesów z Rosją. W Polsce rządzi ich wasal, a w USA nie mają adwokata. Klęska na własne życzenie.



USA muszą przeciwdziałać wojnie w regionie Indo-Pacyfiku

GEOPOLITYKA \ Prezydent USA Donald Trump wysłał okręty wojenne w Cieśninę Tajwańską. Zaraz po tym szef Pentagonu w siedzibie NATO w Brukseli wezwał Europę do wzięcia większej odpowiedzialności za obronę Starego Kontynentu, bo Waszyngton musi skupić się na przeciwdziałaniu wojnie w regionie Indo-Pacyfiku.

Po raz pierwszy od momentu inauguracji prezydentury Trumpa dwa amerykańskie okręty przepłynęły przez Cieśninę Tajwańską. Nie jest to jednak pierwszy raz, gdy taka amerykańska misja odbyła się na tym akwenie. Za rządów Joego Bidena ostatni raz okręt wojenny USA przepłynął przez cieśninę 20 października ub.r.

Tym razem zarówno Pekin, jak i Tajpej zwracają uwagę, że po raz pierwszy okręty USA przebywały na wodach oddzielających Tajwan od Chin dłużej niż jeden dzień. Niszczyciel rakietowy USS „Ralph Johnson” i jednostka oceanograficzna USNS „Bowditch” spędziły w Cieśninie trzy dni – od 10 do 12 lutego.

Dziennik Komunistycznej Partii Chin „Global Times” odnotował, że po raz pierwszy w misji amerykańskiej marynarki na tym akwenie wzięła też udział jednostka badawcza, co może zapowiadać, że administracja Trumpa szykuje się do wysłania w cieśninę łodzi podwodnej o napędzie atomowym.

Rzecznik Dowództwa Indo-Pacyfiku Matthew Comer, informując o misji amerykańskich okrętów, powiedział, że „tranzyt odbył się przez korytarz, który znajduje się poza wodami terytorialnymi jakiegokolwiek państwa przybrzeżnego”. Podkreślił, że zgodnie z prawem międzynarodowym każdy kraj ma prawo swobody żeglugi morskiej i powietrznej.

Płk Li Xi, rzecznik chińskiego Dowództwa Teatru Wschodniego Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChALW), nazwał amerykańską misję działaniem, które „wysłało zły sygnał i zwiększyło zagrożenie dla bezpieczeństwa”.

Przepłynięcie amerykańskich okrętów wojennych przez Cieśninę Tajwańską miało miejsce zaraz po tym, jak we wspólnym oświadczeniu prezydent Trump i premier Japonii Shigeru Ishiba podkreślili potrzebę zapewnienia pokoju i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej, a także po tym, jak bombowiec B-1B Lancer Sił Powietrznych USA (USAF) oraz myśliwce KAI FA-50PH filipińskiej armii (PAF) przeprowadziły wspólną misję patrolową nad wodami Morza Południowochińskiego. Samoloty przeleciały m.in. nad rafą Scarborough, terytorium będącym przedmiotem sporu między Chinami i Filipinami.

Działania administracji Trumpa są wypełnianiem tego, o czym na spotkaniu Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy w siedzibie NATO w Brukseli mówił szef Pentagonu Pete Hegseth. Dał on jasno do zrozumienia, że USA nie zamierzają wycofać się z NATO i z „partnerstwa obronnego z Europą”, ale też że Stary Kontynent musi wziąć większą odpowiedzialność za swoją obronę. Po to, by Waszyngton mógł się skupić na przeciwdziałaniu kolejnej wojnie, do której może dojść w wyniku działań Chin właśnie w regionie Indo-Pacyfiku. Hanna Shen



Plan Trumpa korzystny dla Polski

Chcemy zakończyć tę wojnę, bo jest ona katastrofą – powiedział prezydent USA Donald Trump, informując, że odbył rozmowy telefoniczne z Władimirem Putinem i Wołodymyrem Zełenskim. Obaj jego rozmówcy zgodzili się na rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Trump stwierdził też, że będzie mógł się spotkać z Putinem w Arabii Saudyjskiej. Kluczowym elementem negocjacji i przyszłego pokoju mają być ukraińskie surowce naturalne. – Słowa Trumpa w kontekście surowców mają znaczenie gigantyczne dla tego, co z naszej perspektywy jest kluczowe. A dla Polski kluczowe jest, by Federacja Rosyjska, rządzona przez Putina, była jak najdalej od polskiej granicy – wyjaśnia Michał Rachoń, dyrektor programowy Republiki.

Zapowiedź zakończenia wojny na Ukrainie była jedną z kluczowych obietnic wyborczych Trumpa. W środę ujawnił, że odbył rozmowę telefoniczną z Putinem. – Zgodziliśmy się pracować razem, bardzo blisko, łącznie z odwiedzeniem swoich państw. Zgodziliśmy się także, by nasze zespoły od razu zaczęły negocjacje – stwierdził Trump.

Dodał, że z Putinem najprawdopodobniej spotkają się po raz pierwszy w Arabii Saudyjskiej, ale podkreślił, że żadna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.

Niedługo po rozmowie z Putinem Trump zadzwonił do Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent Ukrainy poinformował później, że rozmawiali o „okazjach do osiągnięcia pokoju”. – Dyskutowaliśmy o naszej gotowości do współpracy na poziomie drużyn [negocjatorów]. Jestem wdzięczny prezydentowi Trumpowi za jego zainteresowanie tym, co możemy razem osiągnąć. Razem z USA kreślimy następne kroki, by powstrzymać rosyjską agresję i zadbać o trwały, niezawodny pokój – poinformował Zełenski.

Europa musi wziąć odpowiedzialność

Nieco wcześniej szef Pentagonu Pete Hegseth powiedział, że Ukraina w ramach porozumienia będzie potrzebowała silnych gwarancji bezpieczeństwa, ale nie może ich zapewnić jej członkostwo w NATO. Dodał też, że siły pokojowe, które ewentualnie trafią do tego kraju, nie powinny być częścią misji Sojuszu oraz że USA nie planują wysyłania tam swoich żołnierzy. Równocześnie Hegseth powiedział, że państwa Europy powinny zacząć inwestować więcej w swoją własną obronność i wziąć w końcu odpowiedzialność za pokój na kontynencie. Słowa Hegsetha, wbrew narracji niechętnych Trumpowi mediów, nie są zaskakujące. Amerykanie na długo przed Trumpem twierdzili, że Europa zaniedbuje własne bezpieczeństwo i żeruje na tym, że Amerykanie inwestują fortunę w swoje siły zbrojne. Od dawna też nalegali, by wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo i wojnę na Ukrainie.

Sam sekretarz generalny NATO Mark Rutte przyznał na tym samym spotkaniu grupy kontaktowej, że „jeśli będziemy się trzymać 2 proc. PKB (na obronność), to za cztery czy pięć lat nie będziemy się mogli bronić”.

Energia – waluta regulująca światową politykę

Donald Trump stwierdził, że metale ziem rzadkich, ropa naftowa i gaz ziemny, znajdujące się na Ukrainie, stanowią „zabezpieczenie dla pieniędzy” przeznaczonych na wsparcie USA dla Ukrainy.

Warto zauważyć, że metale ziem rzadkich mają ogromne znaczenie w nowoczesnej technologii, jednak obecnie nie są w ogóle eksploatowane. Oddanie praw do ich eksploatacji – która byłaby też korzystna dla Kijowa, poprzez np. stworzenie miejsc pracy – w zamian za dalszą pomoc od USA nie jest złym rozwiązaniem. Tym bardziej że – jak ujawniły jakiś czas temu amerykańskie media – taka propozycja padła nie ze strony Trumpa, ale ze strony samego Zełenskiego, i była częścią jego planu pokojowego. – Słowa Trumpa w kontekście surowców mają znaczenie gigantyczne dla tego, co z naszej perspektywy jest kluczowe. Dla Polski kluczowe jest, by Federacja Rosyjska, rządzona przez Putina, była jak najdalej od polskiej granicy, kluczowe są wspólne interesy między USA a Polską bądź USA a sojusznikami Polski w tej części świata. Od czasu doktryny „rurociąg zamiast czołgów” polska myśl niepodległościowa koncentruje się na tym, by uniezależnić się energetycznie od Rosji – wyjaśnia Michał Rachoń, dyrektor programowy Republiki.

Ukraińskie magazyny a polski interes

Dyrektor programowy Republiki zwrócił uwagę na istotny kontekst – ogromnych, największych w Europie, magazynów gazu na Ukrainie, zlokalizowanych w pobliżu granicy z Polską. Media informowały o 13 magazynach o pojemności 32 mld m sześc. – Magazynowanie gazu jest warunkiem handlu tym surowcem na dużą skalę. Skoro USA są zainteresowane surowcami, a mówił o tym Trump, to mówił de facto o tych magazynach. W tej sytuacji, gdy nie ma Nord Streamu, Morze Czarne jest w praktyce zamknięte i nie wydaje się, by miało się zmienić, to można zrobić przesył przez Morze Bałtyckie i infrastrukturę, która znajduje się przy samej granicy Polski, a także – przez zabezpieczony szlak od granicy do gazoportu w Świnoujściu, który już teraz ma duże zdolności działania – podkreślił Michał Rachoń.

– Ten gazoport prowadzi na międzynarodowe wody, gdzie można prowadzić handel surowcami, o których mówi Trump. Jeśli w tym interesie będziemy mieli coś do powiedzenia, to będziemy wspólnikami. Te surowce i transport staną się interesem USA, a co za tym idzie – interes Polski będzie chroniony jak interes USA – dodał.