Prezydent Trump wyraził się jasno, że Stany Zjednoczone pozostają oddane NATO i zasadzie pokoju poprzez siłę – powiedział Matthew Whitaker przed senacką Komisją Spraw Zagranicznych. Jest on kandydatem na ambasadora USA przy NATO. Z zatwierdzeniem nie powinien mieć kłopotu. Odnosząc się do artykułu 5, mówiącego, że kiedy państwo członkowskie zostanie zaatakowanie, NATO przychodzi z pomocą, odparł bez wahania: „To będzie niepodważalne”.
Jego głównym priorytetem ma być nakłonienie sojuszników do pięcioprocentowych wydatków na obronę w stosunku do ich PKB. Dobrze, że padają takie słowa. Warto czasami ostudzić gorące głowy, mówiące nam, że Donald Trump zamierza wycofać USA z Sojuszu albo że Stany Zjednoczone w razie konieczności nie będą stosowały się do artykułu 5.
Niechęć do Donalda Trumpa pchnęła licznych europejskich liderów, w tym Donalda Tuska, do wyrażenia pełnego poparcia dla Wołodymyra Zełenskiego po jego publicznej kłótni z Donaldem Trumpem. Już szczyt w Londynie pokazał, że za tymi wszystkimi deklaracjami nie idzie jednak absolutnie nic konkretnego.
Rozjuszony prezydent Trump nie wykluczył z kolei odcięcia Ukrainy od pomocy wojskowej. Kiedy poprzedni raz do takiego odcięcia pomocy doszło, z powodu braku zgody kontrolowanego przez republikanów Kongresu, prezydent Andrzej Duda, zamiast składać pozbawione pokrycia deklaracje, udał się osobiście do Waszyngtonu i z powodzeniem negocjował z Trumpem i republikanami. Teraz Duda nie może już powtórzyć tego ruchu, bo kończącemu wkrótce swoją ostatnią kadencję prezydentowi takie zachowanie nie przystoi.
Relacje pomiędzy prezydentem Zełenskim a Trumpem są do tego stopnia zniszczone, że prezydent Trump stwierdził otwarcie, że Zełenski długo nie przetrwa na swoim urzędzie. Polska dyplomacja tymczasem nie robi absolutnie nic, choć to formalnie nasza prezydencja w Radzie UE. Czy liberalne europejskie salony, które zagrzewały Zełenskiego do walki z Trumpem, będą winne jego zguby? Michał Kuź
Na utajnionym posiedzeniu komisji obrony posłowie PiS chcieli się dowiedzieć, skąd komisja Jarosława Stróżyka czerpie insynuacje np. wobec polityków PiS, oskarżając ich o prorosyjskość. A jednocześnie czy zajmie się problemem niszczenia polskiej armii przez Donalda Tuska i działaniami rosyjskiej agentury, których kulisy ujawnia w najnowszej „Gazecie Polskiej” prof. Sławomir Cenckiewicz. – Tymczasem szef ABW po prostu uciekł przed naszymi pytaniami dotyczącymi gen. Stróżyka. Złamał w ten sposób prawo, uniemożliwiając kontrolę poselską – mówi Bartosz Kownacki, członek komisji obrony.
Wczoraj posłowie PiS i członkowie sejmowej komisji obrony Bartosz Kownacki i Andrzej Śliwka chcieli przeprowadzić kontrolę poselską w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodzi m.in. o to, czy gen. Jarosław Stróżyk, przewodniczący zmontowanej przez Tuska komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce, zanim został szefem tej komisji, został zweryfikowany przez służby.
Pytania o Stróżyka
Posłowie chcieli zadać w ABW 19 pytań dotyczących Stróżyka. Kiedy były wydawane kolejne poświadczenia bezpieczeństwa dla Jarosława Stróżyka? Do kiedy Stróżyk posiadał ważne poświadczenie bezpieczeństwa do informacji ściśle tajnych oraz tajnych po odejściu z wojska w 2016 r.? Chcieli także wiedzieć, np. w ilu międzynarodowych konferencjach naukowych uczestniczył Stróżyk i w ilu takich konferencjach uczestniczyli razem z nim obywatele Rosji, Białorusi czy Chin.
Posłowie próbują się dowiedzieć, czy Jarosław Stróżyk przed przejęciem funkcji szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w grudniu 2023 r. podpisał ważne poświadczenie bezpieczeństwa i, jeśli posiadał takie poświadczenie, to do kiedy było ważne i kto je wydał.
Jednym z kluczowych zdaniem posłów pytań jest następujące: „Jeśli Jarosław Stróżyk nie posiadał ważnego poświadczenia przed objęciem funkcji szefa SKW, kiedy zostało wszczęte przez ABW postępowanie sprawdzające?” (w wypadku szefa SKW postępowanie przeprowadza ABW – to tzw. krzyżowe uprawnienia). Podobnie kluczowe jest inne pytanie: „Czy w świetle nowych informacji pojawiających się w mediach, a dotyczących zatrudnienia, wykształcenia, kontaktów z Rosjanami i osobami o poglądach jawnie prorosyjskich, wszczęto wobec gen. J. Stróżyka kontrolne postępowanie sprawdzające, o którym mowa w art. 33 ustawy o ochronie informacji niejawnych? Jeżeli tak, to kiedy i jaki był efekt postępowania? Jeśli nie, to z jakiego powodu zaniechano takiego postępowania?”.
Rejterada szefa ABW
– Szef ABW uniemożliwił nam kontrolę poselską, co jest łamaniem prawa, ponieważ jest to naruszenie ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Nie uzyskaliśmy więc odpowiedzi od ABW, a chcemy je znać i chcieliśmy je poznać przed wczorajszym posiedzeniem komisji obrony narodowej – mówi „Codziennej” Bartosz Kownacki. Podkreśla, że wczorajsze posiedzenie komisji zostało zwołane na żądanie posłów.
– Od trzech miesięcy domagaliśmy się zwołania tego posiedzenia, ponieważ chcemy wiedzieć, na jakich podstawach komisja, którą kieruje gen. Stróżyk, zawarła tezy w swoim raporcie. Dlaczego pojawiają się tam po prostu insynuacje dotyczące np. polityków PiS, oskarżenia o prorosyjskość na podstawie wyimaginowanych wniosków? Jednocześnie chcemy wiedzieć, kiedy komisja zajmie się rzeczywistymi wpływami rosyjskimi w Polsce. Kiedy zajmie się likwidowaniem jednostek wojskowych w czasach rządów Donalda Tuska przed laty, Tuska, który zaorał polską armię? Kiedy zajmie się realnymi działaniami rosyjskiej agentury w Polsce, takimi jak finansowanie i dywersja związana z antypisowską propagandą ośmiu gwiazdek? – mówił tuż przed posiedzeniem komisji obrony Kownacki (jej posiedzenie trwało w momencie oddawania tego numeru „Codziennej” do druku).
Kownacki zwrócił uwagę, że posiedzenie jest tajne, ponieważ posłom PiS nie chodzi w tym przypadku o żaden medialny rozgłos, ale o rzetelne odpowiedzi i ustalenie faktów. Zapewnia, że posłowie PiS nadal będą się domagali odpowiedzi na pytania dotyczące Stróżyka ze strony ABW. – Polacy zasługują na pełną transparentność, zwłaszcza w kluczowych sprawach związanych z bezpieczeństwem – podkreśla Kownacki.
Prof. Cenckiewicz ujawnia
Prof. Sławomir Cenckiewicz opisał w „Gazecie Polskiej” rosyjską operację specjalną GRU przeciwko Polsce, mającą uderzyć w ówcześnie rządzące Prawo i Sprawiedliwość. W serwisie X wczoraj ujawnił kolejne fakty, jakie wynikają z obszernego materiału, z którym się zapoznał.
I tak np. prof. Cenckiewicz zwraca uwagę, gdzie rosyjscy dywersanci wypisywali antypisowskie hasła. „Tak, Ruscy wysłali m.in. koordynaty na Dzielną 17! Zerknijcie na mapę, Dzielna numer 17 to w istocie vis-à-vis dawnej siedziby Republiki, do której można było wejść przez budynek po drugiej stronie oznaczony numerem 60. Z akt wynika, że to część pomysłu »Andrieja« (podobno to operator z FSB), który obstawiał adresy różnych mediów do akcji »Je… PiS«. Jest i Czerska! Gratulacje dla tych dziennikarzy »GW«, którzy utożsamiali się z Ruchem Ośmiu Gwiazd!” – pisze prof. Cenckiewicz.
Na platformie X zamieszcza fragmenty analizy ABW z mapą, na której agencja zaznaczyła miejsca, w których koordynaty malowania napisów dywersanci otrzymywali od zleceniodawców. Chodziło o to, by poprzez media wywrzeć wrażenie, że przeciwników PiS jest zdecydowanie więcej niż w rzeczywistości i poprzez media docierać do ogromnej rzeszy ludzi. Osiem gwiazdek ważne dla Rosjan
Profesor Cenckiewicz w analizie, którą opublikował w „Gazecie Polskiej”, zwraca uwagę, że z faktów nie wynika, by antypisowska akcja miała jedynie charakter poboczny czy ćwiczebny (polegający na wdrażaniu dywersantów do poważniejszych zadań przez prostsze i mniej ryzykowne malowanie graffiti), a co sugerowano w materiale TVN. Jak ustalił badacz, w rzeczywistości napisy mające na celu zdyskredytowanie prezydenta i propagowanie hasła „Je… PiS”, czyli ośmiu gwiazdek, były malowane także po wykonaniu przez dywersantów poważniejszych działań, były więc istotnym elementem rosyjskiej dywersji w Polsce.
„Szacunek dla kontrwywiadu ABW i podziękowania dla płk. Krzysztofa Wacławka – wówczas szefa ABW – za rozbicie tej bandy! W całej dyskusji o grupie sabotażystów GRU pamiętajcie o porządku rzeczy – najważniejszym zadaniem rozbitej przez ABW rosyjskiej grupy agenturalnej były działania rozpoznawcze i sabotażowe nakierowane na pomoc wojskową dla Ukrainy, lotnisko Jasionka, przejście graniczne w Medyce oraz infrastrukturę krytyczną, w tym linie komunikacyjne PKP. Równolegle do tej operacji realizowano akcję przeciwko prezydentowi Dudzie i rządom Zjednoczonej Prawicy, w ramach której promowano »Je… PiS«” – napisał prof. Sławomir Cenckiewicz.
Donald Trump wygłosił pierwsze w drugiej kadencji orędzie przed połączonymi izbami Kongresu. Zgodnie z przewidywaniami dominowały w nim zwycięskie tony – ale nie zabrakło też konkretów. Demokratom zapowiedzi nowego lokatora Białego Domu wyraźnie się nie spodobały, ale sondaże pokazują, że większość Amerykanów przyjęła je bardzo pozytywnie.
Amerykańska konstytucja wymaga, by od czasu do czasu prezydent informował Kongres o tym, w jakim stanie jest państwo i jakie ma pomysły, by go poprawić. Od czasów Thomasa Woodrowa Wilsona prezydenci spełniają ten obowiązek w formie corocznych przemówień przed połączonymi izbami, zwanych orędziami o stanie państwa.
Świętował swoje zwycięstwo
Już w pierwszych zdaniach Trump narzucił triumfalny ton, w którym utrzymane było jego przemówienie. Przypomniał, że sześć tygodni wcześniej w tym samym miejscu zapowiedział „złoty wiek Ameryki”, i powiedział, że od tego dnia jego administracja pracuje bez wytchnienia, by ta zapowiedź się ziściła. Dodał, że „przez 43 dni osiągnęliśmy więcej niż większość administracji w cztery czy osiem lat – i dopiero zaczynamy”.
„Wróciłem dziś do tej izby, by donieść, że rozmach Ameryki wrócił. Wrócił nasz duch. Wróciła nasza duma. Wróciła nasza pewność siebie. Amerykański sen wzbiera – większy i lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. Amerykański sen jest niepowstrzymany i nasz kraj jest u progu powrotu, jakiego świat jeszcze nie widział, i być może już nigdy nie zobaczy. Nigdy nie było czegoś takiego” – stwierdził.
Podczas pierwszej kadencji demokraci często zarzucali Trumpowi, że nie powinien rządzić, bo dostał mniej głosów od Hillary Clinton, a prezydentem został tylko dzięki Kolegium Elektorów i specyficznej amerykańskiej procedurze wyborczej. Tym razem Trump postanowił więc pokazać, że dostał znacznie silniejszy mandat. Przypomniał, że dostał nie tylko 312 głosów elektorskich, lecz także więcej głosów od Kamali Harris. Pokonał ją we wszystkich siedmiu tzw. swing states i w 2700 hrabstwach (Harris wygrała w 525).
Trump zwrócił uwagę, że w sześć tygodni podpisał ponad 100 rozporządzeń i podjął ponad 400 innych działań, by „przywrócić zdrowy rozsądek, bezpieczeństwo, optymizm i dostatek”. „Ludzie wybrali mnie, bym to zrobił, i to robię” – grzmiał.
Wystarczyła zmiana prezydenta
Chociaż takie orędzia formalnie kierowane są do członków Kongresu, od czasu rozpowszechnienia mass mediów prezydenci traktują je jak przemowę do wyborców – a to oznacza, że chwalą się swoimi sukcesami. Trump nie jest tu wyjątkiem. Szczególnie dumny był z tego, czego dokonał w kwestii nielegalnej imigracji. Przypomniał, że od razu po objęciu władzy ogłosił stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem i wysłał wojsko do jej ochrony. „Efektem tego jest to, że w zeszłym miesiącu nielegalne przekroczenia granicy były na najniższym odnotowanym poziomie. Usłyszeli moje słowa i zdecydowali się nie przychodzić. Tak jest znacznie łatwiej” – podkreślił.
Donald Trump poinformował, że wśród milionów osób, które w ciągu kadencji Joego Bidena dotarły do USA, było wielu przestępców – ale teraz amerykańskie służby bezpardonowo ich w końcu deportują. Przypomniał historię 22-letniej Laken Riley i 12-letniej Jocelyn Nungaray. Obie zostały brutalnie zamordowane przez nielegalnych imigrantów z Wenezueli, których służby imigracyjne złapały i wpuściły do kraju za kadencji Bidena. Trump powitał ich rodziny, które były wśród zaproszonych gości, i zadeklarował, że imieniem Jocelyn zostanie nazwany rezerwat przyrody w Teksasie. Prezydent przypomniał też, że gang, do którego należeli mordercy, uznał – razem z innymi imigranckimi gangami i kartelami narkotykowymi – za organizację terrorystyczną. „Teraz oficjalnie są w tej samej kategorii co ISIS i nie skończy się to dla nich dobrze” – nie krył Trump.
Odniósł się też do wcześniejszych tłumaczeń Bidena i demokratów, że nie mogą nic zrobić z nielegalną imigracją, bo prawo wiąże im ręce, a republikanie nie chcą pozwolić na jego zmianę. Zauważył, że jego administracja, działając w granicach istniejącego prawa, nie miała z tym kłopotów.
Cła ochronią duszę Ameryki
Trump odniósł się też do kontrowersyjnego tematu ceł. Zauważył, że wiele państw nakłada znacznie wyższe cła na amerykańskie towary, niż Ameryka nakłada na towary od nich, i w inny sposób chroni swoje rynki. Zapowiedział, że od 2 kwietnia ruszą cła odwetowe – każde cło, każda regulacja nałożona w danym państwie na towary z USA spotka się z takim samym cłem i regulacją na ich odpowiedniki importowane do USA. „Byliśmy wykorzystywani od dekad przez niemal wszystkie państwa na świecie i nie pozwolimy, by nadal się tak działo” – obwieścił Trump. Zażartował też, że chciał, by ta zasada ruszyła od 1 kwietnia, ale bał się, że zostanie to uznane za primaaprilisowy żart.
Donald Trump podkreślił także, że celem tych ceł jest ochrona amerykańskiego rynku pracy – i że już zaczęły one oddziaływać, bo wiele firm przenosi produkcję do USA, by ich nie płacić. Opowiedział zgromadzonym o kolejnym gościu, Jeffie Denardzie, który od 27 lat pracuje w tej samej hucie i dzięki temu mógł wychować siedmioro dzieci i przygarnąć 40 sierot, a nawet służyć jako kapitan lokalnej ochotniczej straży pożarnej. „Historie takie jak Jeffa przypominają nam, że nie chodzi tylko o ochronę amerykańskich miejsc pracy. Chodzi o ochronę duszy naszego kraju” – mówił Trump. Przyznał, że „będą lekkie niepokoje” związane z wprowadzeniem ceł, ale „nam to nie przeszkadza”.
Rewolucja się rozszerza
Amerykańskie media informują, że było to najdłuższe orędzie o stanie państwa w historii. Trump w jego trakcie poruszył wiele innych tematów, jak: absurdalne wydatki na pomoc zagraniczną, próba reformy administracji, ponowne otwarcie zamkniętych przez Bidena elektrowni czy też zwiększenie wydobycia surowców naturalnych.
Pojawił się też temat Ukrainy. Niektórzy komentatorzy przewidywali, że w trakcie przemówienia Trump ogłosi, iż podpisze z nią umowę. Tak się nie stało, ale Trump ujawnił, że Wołodymyr Zełenski wysłał do niego list, w którym napisał, że „Ukraina jest gotowa na negocjacje tak szybko, jak to możliwe”. Dodał, że takie sygnały otrzymuje też z Rosji. „Czas zakończyć to szaleństwo. Czas zakończyć zabijanie. Czas zakończyć tę bezsensowną wojnę” – perorował. Mimo oskarżeń o podejście izolacjonistyczne Donald Trump nie ukrywa swoich globalnych ambicji. Stąd wziął się chociażby wspierany przez niego ruch MEGA – europejski odpowiednik MAGA. W swoim przemówieniu podkreślił, że jego „rewolucja zdrowego rozsądku” rozlewa się już na cały świat. „Zdrowy rozsądek stał się wspólnym tematem i nigdy już nie wrócimy do tego, co było – nigdy na to nie pozwolimy” – zapewnił.
Tym, co zwróciło uwagę podczas orędzia, było zachowanie demokratów. Jeden z nich, kongresmen Al Green, został nawet wyrzucony z sali za przeszkadzanie. Pozostali demokraci nie bili Trumpowi braw nawet wtedy, gdy ujawnił, że złapano terrorystę, przez którego w Afganistanie zginęło 13 amerykańskich żołnierzy. Nie bili też braw, kiedy ogłosił, że chory na raka mózgu 13-latek zostanie honorowym agentem Secret Service.
Trump skądinąd przewidział, że taka będzie reakcja części deputowanych. Skwitował, że to już jego piąte orędzie i uświadomił sobie, że cokolwiek powie lub zrobi, nigdy nie spodoba się to demokratom. Dodał, że nawet jakby wynalazł lekarstwo na bardzo groźną chorobę lub stworzył najlepszą gospodarkę w historii, to i tak nie biliby mu braw. „To bardzo smutne. I nie powinno tak być” – stwierdził.
Prezydent Polski Andrzej Duda wystąpił we wtorek z pożegnalnym przemówieniem na specjalnej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ po 10 latach reprezentowania Polski na tym forum. – Od początku mojej prezydentury zależało mi, aby Polska była postrzegana nie tylko jako odbiorca, lecz także dawca bezpieczeństwa. Dlatego podczas moich dwóch kadencji starałem się, aby Warszawa wywiązywała się z najważniejszych zobowiązań sojuszniczych oraz realnie kreowała politykę bezpieczeństwa w Europie i na świecie – podkreślił prezydent RP.
Za każdym razem, gdy wyruszałem z Polski do siedziby Narodów Zjednoczonych, miałem w pamięci, że to właśnie ta organizacja powinna dbać i gwarantować poszanowanie prawa, aby w ten sposób utrzymać pokój i bezpieczeństwo na świecie. Niestety, doświadczenia ostatnich lat pokazują, jak kruchy jest zarówno pokój, jak i bezpieczeństwo – podkreślił polski przywódca podczas sesji.
Podczas swojego wystąpienia prezydent RP zacytował przesłanie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w sierpniu 2008 r., gdy rosyjskie czołgi kierowały się na Tbilisi, ostrzegał w wystąpieniu przed gmachem gruzińskiego parlamentu: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”. – Wojna nie szanuje granic, godności ludzkiej, wyznawanych systemów wartości czy wyznań religijnych. Zagraża wszystkim naszym państwom, nawet jeśli obecnie ryzyko wybuchu wojny w jakimś punkcie świata wydaje się niewielkie. Dlatego mądra i dalekowzroczna polityka wymaga wspierania działań służących pokojowi i braku poparcia dla agresora – leży to w najlepiej pojętym interesie wszystkich naszych państw – zapewnił Duda.
Prezydent RP wskazał na sukcesy, jakie osiągnęła Polska w ostatnich latach. – Z kraju zacofanego, ubogiego, z wysokim bezrobociem udało się nam osiągnąć status państwa wysokorozwiniętego, stworzyć tysiące miejsc pracy w nowoczesnych sektorach gospodarki. Dziś jesteśmy 21. gospodarką świata, a naszą ambicją jest dołączenie do grona G20 – mówił Andrzej Duda.
Tego samego dnia prezydent RP nadał Jessemu Eisenbergowi, amerykańskiemu aktorowi i reżyserowi, polskie obywatelstwo. – Cieszę się, że ludzie ze świata, zza oceanu, pamiętają o swoim pochodzeniu, o tym, że ich przodkowie wywodzą się z Rzeczypospolitej, i chcą związać się z naszym krajem – mówił prezydent RP podczas uroczystości, która odbyła się w Polskim Przedstawicielstwie przy ONZ w Nowym Jorku.
Jesse Eisenberg urodził się w Queens w rodzinie pochodzenia żydowskiego. Jego prababka ze strony matki, Hyman „Herman” Mendelsohn, urodziła się w Krasnymstawie. Niedawno premierę miał jego film „Prawdziwy ból” (2024), w którym zagrał główną rolę i którego fabuła toczy się wokół podróży dwóch kuzynów do Polski śladami ich babci.
USA \ Senator Jim Banks z Indiany poparł decyzję o przeniesieniu produkcji Hondy Civic do Indiany, wskazując na pozytywny wpływ 25-procentowych ceł na import z Meksyku. Cła na import z Meksyku oraz Kanady to element strategii America First, której celem jest ochrona amerykańskich pracowników i firm przed nieuczciwą konkurencją. Biały Dom podkreśla, że działania te wzmocnią gospodarkę i przywrócą sprawiedliwe warunki handlu. Warto jednak zauważyć, że Kanada i Meksyk przygotowały już pakiet ceł odwetowych.
Reprezentujący Partię Republikańską senator Jim Banks z Indiany pochwalił decyzję o przeniesieniu produkcji samochodów Honda Civic z Meksyku do Indiany. – Prezydent Trump zdjął naszym pracownikom i producentom tabliczkę z napisem „kopnij mnie”. Ten raport to świetna wiadomość dla mieszkańców Indiany i wszystkich Amerykanów, a to dopiero początek – powiedział Banks w rozmowie z Fox News Digital. – Agenda America First będzie odnosić niezliczone sukcesy w ciągu najbliższych czterech lat – dodał. Produkcja pojazdów w Indianie ma ruszyć w 2028 r.
Senator Jim Banks poparł stanowisko administracji, wskazując, że cła pomogą zwalczać nielegalny handel fentanylem oraz odbudować amerykański przemysł, który przez lata był osłabiany przez globalistyczne polityki handlowe. „Globalistyczna polityka handlowa poświęciła naszych pracowników na rzecz zagranicznej konkurencji. Plan handlowy America First prezydenta Trumpa naprawia tę niesprawiedliwość, z którą amerykańskie branże i pracownicy borykali się od dekad” – napisał Banks kilka dni temu na platformie X.
Choć zaproponowane przez prezydenta Trumpa 25-procentowe cła na import z Kanady i Meksyku mają na celu ochronę amerykańskiego przemysłu, mogą wpłynąć na rynek motoryzacyjny wart ponad 300 mld dolarów rocznie. Analitycy przewidują, że cła te mogą podnieść ceny nowych samochodów nawet o 10 tys. dolarów, co wpłynie na sprzedaż i łańcuchy dostaw.
Eksperci spodziewali się, że Kanada i Meksyk zapowiedzą działania odwetowe. I rzeczywiście tak się stało. Kanadyjski premier Justin Trudeau zadeklarował, że amerykańskie cła zostaną zaskarżone do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Wskazał również, że Kanada wprowadza 25-procentowe cła na amerykański eksport o łącznej wartości 155 mld dol. kanadyjskich. – Stany Zjednoczone rozpoczęły wojnę handlową przeciw Kanadzie, swojemu najbliższemu partnerowi, sojusznikowi i przyjacielowi – zżymał się Trudeau.
Również prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum ogłosiła, że Meksyk odpowie na 25-procentowe cła nałożone przez Stany Zjednoczone własnymi taryfami odwetowymi na amerykańskie towary. – Nie ma żadnego powodu, uzasadnienia ani podstawy dla tej decyzji, która zaszkodzi naszym społeczeństwom i narodom – powiedziała. Szczegółowa lista produktów objęta odwetowymi taryfami ma zostać ogłoszona w ciągu najbliższych dni.
Wyniki sondażu Harris Poll z lutego wskazują, że prawie 60 proc. Amerykanów uważa, że cła nakładane przez administrację Trumpa spowodują wzrost cen towarów. Tylko 31 proc. badanych dostrzega w nich korzyści dla gospodarki. Tomasz Winiarski