POLITYKA \ Wczoraj w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty usłyszał kolejny polityk PiS, tym razem Krzysztof Szczucki, którego bodnarowcy oskarżają o to, że będąc szefem Rządowego Centrum Legislacji, rzekomo zatrudniał osoby do prowadzenia swojej kampanii wyborczej.
Polityk PiS sam zrzekł się immunitetu w tej sprawie i jeszcze przed wejściem do budynku prokuratury podkreślał, że sam prosił o przyspieszenie terminu wezwania, „aby ono skończyło się jak najszybciej”, ponieważ jest przekonany, że „skończy się potwierdzeniem niewinności”. Parlamentarzysta odmówił jednak składania wyjaśnień wczoraj, aż do momentu, gdy zapozna się z aktami. – Zarzut, który państwo znają, że rzekomo – tak twierdzi prokurator – przekroczyłem uprawnienia, kierując RCL, czemu ja stanowczo, z całą mocą i z całym przekonaniem zaprzeczam, a nawet moje zaprzeczenie nie jest tak istotne, jak istotne jest to, że fakty temu zaprzeczają. Wydarzenia, które miały miejsce, i obowiązujące przepisy prawa – tłumaczył prof. Szczucki.
To jednak niejedyny polityk opozycji, w którego uderzyła wczoraj koalicja 13 grudnia. Komisja prawna Parlamentu Europejskiego (JURI) zarekomendowała uchylenie immunitetów dwóm europosłom PiS: Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. Wnioski te były przekazane przez Adama Bodnara, a zarzuty, jakie się stawia politykom, dotyczą tego, że ci… brali udział w głosowaniach na sali plenarnej Sejmu, w momencie gdy bezprawnie ich mandaty próbował wygasić marszałek Szymon Hołownia. Jan Przemyłski
Czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow przyznał najwyższe odznaczenie oficerowi jednostki „Achmat”, Bekchanowi Junusowi. Brał on udział w walkach w rosyjskim obwodzie kurskim. Jego oddział jest odpowiedzialny m.in. za rozstrzeliwanie ukraińskich jeńców wojennych. – Putin już dawno dał Kadyrowowi zielone światło do popełniania zbrodni. W samej Czeczenii dysponuje prywatnymi więzieniami, gdzie mordowani i torturowani są przeciwnicy polityczni Kadyrowa, w tym ci działający na rzecz niepodległości Iczkerii – mówi Adam Borowski, szef klubu „GP” w Warszawie oraz honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii.
Bekchan Junusow trafił na front walk podobnie jak większość rosyjskich siepaczy, odznaczających się wyjątkową brutalnością – czyli z aresztu. Czekał w nim na wyrok za oszustwo. W zamian za łapówkę miał pomóc jednemu z biznesmenów. Już wcześniej jednak miał na pieńku z prawem. Odsiadywał wyrok w kolonii karnej za nadużycie władzy podczas wykonywania zawodu policjanta w obwodzie moskiewskim. W 2023 r. skorzystał z propozycji władz – armia zamiast więzienia – i trafił do czeczeńskiego oddziału „Achmat”, prowadzącego działania zbrojne na Ukrainie.
Po tym, jak w sierpniu ub.r. ukraińskie oddziały wkroczyły do obwodu kurskiego w Rosji, razem ze swoimi podwładnymi brał udział w walkach pod Sudżą. Jak podał serwis Biełsatu, jakiś czas temu na administrowanym przez siebie profilu w serwisie Telegram Junusow wrzucił zdjęcie pięciu pojmanych ukraińskich żołnierzy. Byli oni nieuzbrojeni, a co najmniej dwóch miało dodatkowo skrępowane ręce. Kilkanaście godzin później na tym samym profilu pojawiło się zdjęcie, na którym widać zwłoki wspomnianych jeńców. Na innym z profilów na Telegramie opublikowano z kolei kilkusekundowe nagranie. Potwierdza ono, że ukraińscy jeńcy zostali zabici strzałem w tył głowy.
Kilka dni po publikacji tych materiałów Junusow znalazł się w gronie żołnierzy, którzy zostali odznaczeni przez Kadyrowa tytułem Bohaterów Czeczenii.
„Misje bojowe realizują z najwyższym profesjonalizmem, wykazują się niezachwianą wolą, odwagą i oddaniem Ojczyźnie. Z kolei dowódcy tych grup zasługują na najwyższą pochwałę” – napisał Kadyrow na Telegramie. Jak zauważa w rozmowie z „Codzienną” Adam Borowski, honorowy konsul Czeczeńskiej Republiki Iczkerii, ludzie Kadyrowa nie są wysyłani do walk z armią ukraińską, ale do dokonywania działań terrorystycznych. – Kadyrowcy nie tylko mordują jeńców oraz ludność cywilną, lecz także terroryzują samych żołnierzy rosyjskich, którzy potencjalnie chcieliby się poddać albo zdezerterować – mówi Borowski.
Jak przypomina Adam Borowski, zbrodnie kadyrowców popełniane podczas wojny z Ukrainą nie są jedynymi. – Putin dał już wiele lat temu wolną rękę Kadyrowowi do popełnienia zbrodni. To ludzie Kadyrowa zabili Annę Politkowską, przedstawiciela Czeczeńskiej Republiki Iczkerii znajdującego się w Turcji. To kadyrowcy zamordowali działaczkę praw człowieka w Czeczenii, a jej zwłoki pozostawiono na granicy z Inguszetią – zauważa Adam Borowski.
– Kadyrow dysponuje ponadto więzieniami, w których torturuje i morduje się przeciwników politycznych. Kadyrow prześladuje wszystkich działających na rzecz niepodległości Iczkerii oraz ich rodziny w sposób bezwzględny – dodaje szef klubów „GP” w Warszawie.
Kijów zbiera coraz więcej dowodów na to, że proceder rozstrzeliwania rozbrojonych ukraińskich jeńców jest dokonywany coraz częściej przez wojska rosyjskiego agresora. Tego typu działania wyczerpują znamiona zbrodni wojennej. Wiele z egzekucji jest dokumentowanych zdjęciami i nagraniami wideo, które następnie trafiają na propagandowe profile społecznościowe w sieci.
Misja ONZ ds. monitorowania przestrzegania praw człowieka na Ukrainie poinformowała o co najmniej 79 przypadkach zabicia ukraińskich jeńców od końca sierpnia ub.r. W rzeczywistości skala może być znacznie większa.
BAŁKANY \ Bośniaccy Serbowie podejmują kolejne kroki mające całkowicie uniezależnić ich od decyzji podejmowanych w Sarajewie. W grze tej specjalne miejsce zarezerwowane jest dla Władimira Putina.
Decyzja o utworzeniu przez władze autonomicznej serbskiej części Bośni i Hercegowiny (BiH) własnej policji granicznej to odpowiedź na wydanie przez sąd BiH listu gończego za prezydentem Republiki Serbskiej w BiH Miloradem Dodikiem, a także tamtejszym premierem i marszałkiem parlamentu. Doszło do tego po tym, gdy nie stawili się oni na wezwania na przesłuchanie w prokuraturze centralnej.
Taka postawa Banja Luki, drugiego co do wielkości miasta w Bośni, jest konsekwencją wyroku sądu pierwszej instancji w Sarajewie, który pod koniec lutego skazał Dodika na rok więzienia, a także na sześć lat zakazu pełnienia funkcji publicznych za utrudnianie wykonania decyzji wysokiego przedstawiciela wspólnoty międzynarodowej w BiH Christiana Schmidta, który odpowiada za nadzór nad wdrażaniem postanowień układu pokojowego z Dayton, kończącego wojnę domową w latach 90.
Wyrok sądu uruchomił lawinę po stronie bośniackich Serbów, którzy potraktowali go jako kolejną formę prześladowań ich społeczności i ich politycznych liderów. Po jego ogłoszeniu tamtejsze władze Republiki Serbskiej przegłosowały pakiet ustaw, które praktycznie wyłączają ten region spod jurysdykcji rządu centralnego. Zakazano tam działania najważniejszych instytucji centralnych, czyli: sądu, prokuratury i policji. Teraz zaś trwają prace nad utworzeniem własnej policji granicznej.
Władze w Sarajewie są jednak zdecydowane na kontynuowanie wymiany ciosów, gdyż grożą wydaniem nakazu międzynarodowego za Dodikiem i jego współpracownikami, co oznacza, że obowiązek ich zatrzymania spadnie też na służby krajów, na terytoriach których by się znaleźli.
Dodik tymczasem zapowiada, że planuje udanie się do Rosji, gdzie będzie rozmawiać o zablokowaniu działań unijnej misji EUFOR w BiH, oskarżając jej przedstawicieli o uległość wobec władz w Sarajewie. Groźby te oznaczają kontynuowanie przez niego taktyki opierania się na Moskwie, gdzie traktowany jest jako przydatny wasal, dzięki któremu Kreml może szachować Zachód możliwością wywołania kolejnych niepokojów na Bałkanach. O zagrożeniu tym mówił goszczący przed tygodniem w Sarajewie sekretarz generalny NATO Mark Rutte, który zapowiedział, że Sojusz nie pozwoli na „powstanie próżni bezpieczeństwa” w tym regionie. (pp)
Izrael dokonał serii nalotów na cele w Strefie Gazy. Powodem było to, że terroryści z Hamasu nie chcieli wypuścić kolejnych zakładników. Strona palestyńska uznała to za jednostronne zerwanie zawieszenia broni.
Naloty miały miejsce we wtorek. Izraelskie lotnictwo uderzyło w cele w Chan Junus i Rafah na południu Strefy Gazy, Gazę na północy i Deir el-Balah w centrum. Według kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia w tych nalotach zginęły 404 osoby, a 562 odniosły rany. Kontrolowane przez Hamas media przyznały, że wśród ofiar było także czterech wysoko postawionych członków tej organizacji: przewodniczący komisji administracyjnej, podsekretarze z ministerstw spraw wewnętrznych i sprawiedliwości i dyrektor służb bezpieczeństwa.
Hamas stwierdził, że ten atak był jednostronnym zerwaniem przez Izrael zawieszenia broni, które obowiązuje od 19 stycznia. W oświadczeniu zasugerował też, że w ramach zemsty zabije pozostałych zakładników – terroryści napisali, że rząd premiera Beniamina Netanjahu naraził ich na „nieznany los”. Wezwał także obywateli państw arabskich i islamskich oraz „wolnych ludzi z całego świata”, by organizowali antyizraelskie protesty. Palestyński Islamski Dżihad oskarżył Izrael o „celowe sabotowanie prób osiągnięcia zawieszenia broni”.
Strona izraelska twierdzi, że te naloty miały miejsce, bo Hamas nie chce wypuszczać kolejnych zakładników. Zgodnie z wynegocjowanym porozumieniem miał wypuścić wszystkich, którzy jeszcze pozostali przy życiu, w drugiej fazie zawieszenia broni, a w trzeciej oddać zwłoki pozostałych.
Biuro premiera Netanjahu poinformowało, że terroryści odrzucili wszelkie propozycje ich zwolnienia, które otrzymali od Steve’a Witkoffa, specjalnego przedstawiciela prezydenta USA ds. Bliskiego Wschodu. Hamas twierdził wcześniej, że nie wypuści porwanych podczas zamachu na Izrael zakładników, dopóki Jerozolima nie wycofa w pełni swoich wojsk z Gazy i nie zgodzi się na trwałe zawieszenie broni.
Członek izraelskiego rządu powiedział anonimowo Fox News, że ofensywa będzie trwała „tak długo, jak będzie to konieczne”. Minister obrony Izraela Jisra’el Kac powiedział, że jego kraj „nie przestanie walczyć, dopóki wszyscy zakładnicy nie wrócą do domów i wszystkie cele wojny nie zostaną osiągnięte”. „Dziś wróciliśmy do walki w Gazie z powodu odmowy wypuszczenia zakładników przez Hamas i gróźb skrzywdzenia żołnierzy IDF i izraelskich społeczności” – powiedział Kac.
USA \ Prezydent Donald Trump twierdzi, że jego poprzednik Joe Biden podpisywał dokumenty za pomocą urządzenia do automatycznych podpisów, co ma podważać jego kontrolę nad sprawowanym urzędem. Zdaniem Trumpa ułaskawienia podpisane w ten sposób przez Bidena są nieważne.
Donald Trump skrytykował Joego Bidena za używanie urządzenia do automatycznych podpisów, tzw. autopena, przy zatwierdzaniu ważnych dokumentów, sugerując, że krajem faktycznie rządził nie Biden, lecz „ludzie kontrolujący to urządzenie”. Jego zdaniem decyzje administracyjne były podejmowane przez innych urzędników, a Biden jedynie symbolicznie je „zatwierdzał” za pomocą automatycznego podpisu.
Trump wyraził przy tym zdziwienie, że prezydent może postępować w taki sposób, podkreślając, że chodzi przecież o kluczowe dokumenty, które podpisuje się z dumą. – Ten człowiek był skrajnie niekompetentny. Wystarczy spojrzeć: podpisywał się automatycznie. Kto podpisywał te wszystkie dokumenty? Kto wpadłby na pomysł, by tak zatwierdzać ważne decyzje? – pytał kilka dni temu Donald Trump. – Można sobie wyobrazić, że prawie wszystko podpisywano automatycznie. Nikt wcześniej o czymś takim nie słyszał. To nie powinno się wydarzyć – dodał prezydent USA.
Podczas rozmowy z dziennikarzami na pokładzie Air Force One Trump oświadczył, że jako prezydent nigdy nie używa urządzenia do automatycznych podpisów.
Raport opublikowany przez konserwatywny think tank Heritage Foundation ujawnia, że większość oficjalnych dokumentów podpisanych przez Joego Bidena była sygnowana w identyczny, wielokrotnie powielany sposób. „Zebraliśmy wszystkie dokumenty, jakie udało nam się znaleźć z podpisem Bidena z okresu jego prezydentury. Wszystkie zawierały ten sam automatyczny podpis, z wyjątkiem ogłoszenia o wycofaniu się byłego prezydenta z wyścigu w zeszłym roku” – stwierdzili przedstawiciele Heritage Foundation.
Prezydent Donald Trump oznajmił, że ułaskawienia przyznane przez jego poprzednika członkom komisji Izby Reprezentantów, badającej atak na Kapitol z 6 stycznia 2021 r., są nieważne, ponieważ Joe Biden „nie podpisał ich własnoręcznie”. „Ułaskawienia, które »śpiący Joe Biden« przyznał Niekwestionowanej Komisji Politycznych Opryszków i wielu innym, niniejszym uznaję za nieważne, unieważnione i bez żadnej mocy prawnej, ponieważ zostały wykonane za pomocą automatycznego podpisu” – napisał Trump na platformie Truth Social.
W 2005 r. biuro radcy prawnego Departamentu Sprawiedliwości prezydenta George’a W. Busha wydało opinię, w której stwierdzono, że prezydent może podpisać dokument, nakazując podwładnemu złożenie podpisu w swoim imieniu. Z kolei Konstytucja Stanów Zjednoczonych jasno precyzuje, że prezydent zachowuje wyłączne prawo do udzielania ułaskawień, a kolejni prezydenci nie mogą ich unieważniać – niezależnie od sposobu podpisania czy innych okoliczności. W 2024 r. amerykański federalny sąd apelacyjny orzekł, że ułaskawienie nie wymaga nawet formy pisemnej. Tomasz Winiarski