Gazeta Polska Codziennie Numer 3902


Skoro nie drony, to modlitwa

Od ukraińskiego dowódcy frontowego plutonu otrzymałem prośbę o przekazanie dwóch, choćby najtańszych, dronów do fotografowania pozycji wroga. Mykoła pierwszego dnia inwazji porzucił miejsce emigracji – Lizbonę – i przejechał całą Europę, by bronić Ukrainy.

W Krakowie policjanci zatrzymali go za przekroczenie prędkości, ale rozeznawszy sytuację, zamiast mandatu dali mu… policyjną kurtkę. Widziałem tę kurtkę w okopach. I oto Mykoła prosi o dwa drony, pewny, że przecież Polacy mu jakoś pomogą. Przecież dla niego doprawdy nic się od trzech lat nie zmieniło – dlaczego więc mieliby zmienić się Polacy?

Wyjaśniłem, że entuzjazm dla Ukrainy ulotnił się przez ten czas. Przyjaciel ostatecznie odpisał: „Dziękuję za szczerość. Zamiast dronów proszę więc o modlitwę – bo my tu chcemy stać na pozycjach do samego końca”.



Zbrojeniowa niepodległość

Niemieckie niezadowolenie z tego, że Polska kupuje za dużo sprzętu wojskowego w USA, nie jest niczym nowym. To dlatego kredyty na obronność, o które będą mogły wnioskować kraje członkowskie UE, mają finansować tylko sprzęt produkowany we Wspólnocie.

Niemcy już od stycznia badają, czy Warszawa gotowa jest zrezygnować z kontraktów z Amerykanami. „Financial Times” pisze z kolei o polskich nuklearnych ambicjach i łączy je z programem europejskiego lub niemieckiego parasola. Obawy związane z amerykańskim neoizolacjonizmem i polityką wobec Moskwy są do pewnego stopnia zrozumiałe. Ale dlaczego mamy wpadać z deszczu pod rynnę, czyli z zależności od amerykańskiej zbrojeniówki do niemieckiej?

Wielu analityków podkreśla, że być może sensowniejszym scenariuszem byłoby wzorować się np. na Turcji, jeśli mowa o inwestowaniu we własną zbrojeniówkę, co na dłuższą metę jest i tańsze, i bardziej pożądane jako impuls rozwojowy. Natomiast od Izraela moglibyśmy się uczyć, że głowice najlepiej jest mieć własne i o tym nie mówić. To dobry moment, aby zawalczyć o zbrojeniową niepodległość. Naprawdę. Choć oczywiście nie z tym rządem.



Szef NATO w Warszawie jednozdnacznie o wizji eurokratów

szef Sojuszu Północnoatlantyckiego Mark Rutte
szef Sojuszu Północnoatlantyckiego Mark Rutte

BEZPIECZEŃSTWO \ Jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa w Europie i Stanach Zjednoczonych, nie ma alternatywy dla NATO – powiedział w środę w Warszawie szef Sojuszu Północnoatlantyckiego Mark Rutte. Podkreślił też, że nikt nie jest w stanie udzielić takich gwarancji, w tym nuklearnych, jak USA.

Sekretarz generalny NATO przybył do stolicy RP, aby spotkać się z najważniejszymi polskimi politykami, m.in. z prezydentem Andrzejem Dudą i szefem rządu Donaldem Tuskiem. – Nie zapominajmy, że Rosja pozostaje naszym największym zagrożeniem. Nie zapominajmy, że Rosja przesuwa się w stronę gospodarki wojennej. Jeżeli ktokolwiek dokonałby błędnych obliczeń, uważając, że uda mu się zaatakować Polskę bez konsekwencji czy też zaatakować jakiegokolwiek innego sojusznika, to z całą siłą nasz Sojusz odpowie. Nasza reakcja będzie niszcząca – powiedział Rutte.

Po spotkaniu z sekretarzem NATO prezydent Duda udał się w podróż do Rzymu, jednak przed wylotem udzielił mediom jeszcze krótkiej wypowiedzi, w której zadeklarował, że Mark Rutte zapewnił go o tym, że art. 5 traktatu o NATO obowiązuje. – Gdyby jakikolwiek atak nastąpił, w szczególności gdyby był to atak na nasz kraj, to cały Sojusz Północnoatlantycki stanie w naszej obronie. Ta ponowna deklaracja ze strony szefa NATO, potwierdzona na spotkaniu w Waszyngtonie, ma dla nas znaczenie – powiedział prezydent.

W godzinach popołudniowych Rutte odwiedził SGH, gdzie wygłosił wykład. – Sprawiedliwe ­NATO oznacza, że każdy ma w nim sprawiedliwy udział. Silniejsze NATO oznacza, że będziemy zawsze na miejscu, będziemy zawsze gotowi do obrony i do zapewnienia naszego bezpieczeństwa – zapewniał szef Sojuszu. (jp)



Prezydent Duda wzywa Tuska do działania

Cieszę się, że premier, po tym, jak objął tę funkcję ponownie, zmienił zdanie na temat granicy wschodniej, bo przypomnę, że kontestował obronę wschodniej granicy, kontestował kiedyś budowę zapory na tej granicy, a dzisiaj jest jej wielkim zwolennikiem. Jak widać, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – powiedział wczoraj prezydent Andrzej Duda, informując o podpisaniu tzw. ustawy azylowej. Skierował on list do premiera Donalda Tuska.

Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy z dnia 21 lutego 2025 r. o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Jego zdaniem rozwiązania te są potrzebne i dadzą rządowi odpowiednie narzędzia do umacniania bezpieczeństwa granic. Jednocześnie wytknął środowisku koalicji rządzącej, że w 2021 r. paraliżowało działania służb na granicy i że faktycznie atakowało żołnierzy broniących naszej ojczyzny. Kontestowało też budowę muru i głosowało w Sejmie przeciwko stawianiu bariery.

– Jeszcze raz apeluję do pana premiera, żeby zwrócił uwagę i przypomniał swoim koleżankom i kolegom partyjnym, co na temat polskiej Straży Granicznej, polskich funkcjonariuszy mówili jeszcze kilka lat temu. Mam nadzieję, że nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzy, aby ktokolwiek na polskiej scenie politycznej ośmielił się w tak bezczelny sposób wypowiadać na temat ludzi, którzy pełnią służbę, chroniąc nasze bezpieczeństwo, nasze państwo – mówił prezydent Andrzej Duda.

Podczas briefingu prasowego przed wylotem do Włoch Andrzej Duda przekazał, że w wystosowanym do premiera piśmie wskazał, że oczekuje od rządu działań zmierzających w kierunku ochrony zachodniej granicy, w tym przeciwdziałania przekazywania migrantów do Polski przez władze Niemiec. – Panie premierze, proszę, aby pan wykazał nieco odwagi w działaniach wobec władz niemieckich – zaapelował prezydent.

Jeszcze zanim prezydent ogłosił swoją decyzję, do jak najszybszego działania wzywali go zarówno Donald Tusk, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz. To jednak nie oznacza, że w koalicji rządowej była w tym temacie zgoda. Przeciwko ustawie azylowej jest Lewica, której zdaniem takie prawo nie powinno wejść nigdy w życie. Ustawa zakłada możliwość wprowadzenia czasowego terytorialnego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. Będzie ono mogło zostać wprowadzone rozporządzeniem Rady Ministrów na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji.



Rząd bliżej zablokowania Odry

POLITYKA \ Rząd podejmuje kolejne kroki w celu powołania Parku Narodowego Dolina Dolnej Odry. W tym tygodniu „za” zagłosował Szczecin. W kwietniu głosowanie w gminie Widuchowa i powiecie gryfińskim. Z projektu wykluczono miasto Gryfino. „Ruszył walec Tuska na Pomorzu Zachodnim” – napisał Marek Gróbarczyk z PiS.

Politycy PiS jednoznacznie oceniają pomysł powołania Parku Narodowego na Odrze. Ich zdaniem jest to projekt blokujący rozwój gospodarczy regionu, a działania mają m.in. pozbawić sensu inwestycję w Terminal Kontenerowy w Świnoujściu. – Szczecińscy radni z PO ręka w rękę z niemieckimi ekoterrorystami! Ci pierwsi przyjęli uchwałę blokującą żeglugę po Odrze, a drudzy złożyli właśnie wniosek o zablokowanie budowy Terminala Kontenerowego w Świnoujściu. Ruszył walec Tuska na Pomorzu Zachodnim – twierdzi Marek Gróbarczyk z Prawa i Sprawiedliwości.

Parkowi narodowemu tamę stawiało miasto Gryfino. Jak się okazuje, w odpowiedzi Ministerstwo Klimatu wykluczyło ten samorząd ze współpracy w sprawie parku. Zdaniem części samorządowców oznacza to, że projekt traci sens, ale mimo to rząd chce utworzyć park za wszelką cenę. Podpisano uspokajające porozumienie z rybakami i wędkarzami. Na razie jest to jednak jedynie list intencyjny, który ich interes zabezpiecza do 2029 r. Co będzie dalej? Ustalenia mają być podejmowane w konsensusie. Na terenie innych parków narodowych taka działalność jest dramatycznie ograniczona. Gdy powstanie park, w zasadzie nikt już rybaków i wędkarzy nie będzie o nic pytał. Na razie jednak ministerstwo ogłasza sukces.

– Porozumienie z rybakami i wędkarzami uroczyście podpisane! Razem tworzymy fundamenty pod pierwszy od 24 lat nowy park narodowy w Polsce – Park Narodowy Doliny Dolnej Odry – stwierdził Mikołaj Dorożała. Jacek Liziniewicz



Trump odtajnił dokumenty o jego rzekomej współpracy z Rosją

Prezydent USA Donald Trump nakazał agentom FBI odtajnienie dokumentów dotyczących śledztwa ws. jego rzekomej współpracy z rosyjskim wywiadem. Dzisiaj wiadomo już, że przesłanki, które za nim stały, były czysto polityczne, a jego celem była pomoc rywalce Trumpa, Hillary Clinton, w kampanii wyborczej.

Pod koniec czerwca 2016 r. ówczesny dyrektor CIA John Brennan spotkał się z prezydentem Barackiem Obamą. Powiedział mu, że jeden z doradców Clinton zaproponował zniesławienie Trumpa przez wywołanie skandalu o jego rzekomej współpracy z rosyjskimi służbami. Trzy dni później FBI, we współpracy z agencjami CIA i NSA, rozpoczęło w tej sprawie śledztwo kontrwywiadowcze, któremu nadano kryptonim „Crossfire Hurricane”. Równocześnie Trump przez całą kampanię musiał zmagać się z oskarżeniami, że pracuje dla Rosjan.

Po jakimś czasie wyszło na jaw, że podstawą do otwarcia tego śledztwa była tzw. teczka Steele’a. To dokument o rzekomej współpracy Trumpa z Rosjanami, przygotowany przez byłego oficera brytyjskiego wywiadu Christophera ­Steele’a dla firmy Fusion GPS, za przygotowanie którego zapłaciły sztab Clinton i Komitet Narodowy Demokratów. Ten dokument był używany także do uzyskiwania tzw. nakazów FISA, które umożliwiały służbom inwigilację członków sztabu Trumpa. Dzisiaj wiadomo już, że większość informacji w tej teczce to kłamstwa.

W maju 2017 r. Trump zwolnił szefa FBI Jamesa Comeya, a śledztwo ws. jego współpracy ze służbami przejął specjalny prokurator Robert Mueller. Nie udało mu się znaleźć żadnego dowodu, że taka współpraca miała miejsce. W tym samym czasie swoje śledztwo rozpoczął obecny dyrektor FBI Kash Patel, który wtedy był głównym śledczym przewodniczącego Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów. Udało mu się odkryć daleko idące nadużycia ze strony służb – jak np. to, że występując do sądu o pozwolenie na inwigilację, FBI zataiło, że podstawą jest dokument, za którego stworzenie zapłacili demokraci. Nominowany jeszcze przez Obamę inspektor generalny Departamentu Sprawiedliwości Michael Horowitz potwierdził, że wyniki śledztwa Patela są prawdziwe.

Teraz Trump podpisał rozporządzenie, w którym nakazał FBI odtajnienie wszystkich dokumentów dotyczących tego śledztwa. Powiedział, że dzięki temu dziennikarze będą się mogli z nimi zapoznać. – Prawdopodobnie nie zadacie sobie tego trudu, bo nie spodoba się wam to, co zobaczycie – stwierdził. Dodał, że to śledztwo było użyciem służb jako broni przeciwko politycznemu rywalowi i „nigdy nie powinno się zdarzyć”.



Rosja mnoży warunki pokoju

W ukraińskich mediach pojawiają się komentarze publicystów dotyczące porozumienia umożliwiającego bezpieczną żeglugę na Morzu Czarnym. Wdrożenie umowy wynegocjowanej w Rijadzie przez delegacje USA, Ukrainy i Rosji Moskwa chce uzależnić od zniesienia sankcji na produkty rolne i nawozy oraz usunięcia z listy sankcyjnej rosyjskiego banku obsługującego te transakcje.

Do wizji szybkiego zawarcia pokoju sceptycznie odnosi się politolog Wadym Denysenko. Jego zdaniem Putin gra na zwłokę, jeśli chodzi o kwestię wstrzymania działań wojennych. Jednocześnie kusi Trumpa wizją zawarcia korzystnych dla USA umów handlowych. – Strategię negocjacyjną Kremla można zawrzeć w formule: wiele oferować, żądać niemożliwego, grać na czas – ocenił.

Przedstawiciele Putina mają proponować Trumpowi nie tylko udział w wydobyciu surowców w należącej do Rosji części Arktyki, ale także pośrednictwo w handlu towarami, które są objęte sankcjami. Chodziłoby głównie o ich sprzedaż do Unii Europejskiej. Dodatkowo Kreml wspomina o przekazaniu Amerykanom części udziałów w Rosatomie i Roskosmosie, roztaczając wizje dochodów idących w dziesiątki miliardów dolarów.

W zamian rosyjski dyktator żąda dwóch rzeczy. Uznania okupowanych terytoriów Ukrainy za rosyjskie i zniesienia sankcji. Jednocześnie gra na czas, bo chce przeprowadzić letnią ofensywę. Liczy na to, że ukraińska obrona się posypie (determinacja obrońców mamionych wizją szybkiego rozejmu osłabnie). Jak się ocenia, będzie to ostatnia kampania możliwa do przeprowadzenia bez ogłoszenia mobilizacji. Według Wadyma Denysenki do kluczowych decyzji dojdzie w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.

– Prowadząc kampanie na polu militarnym i dyplomatycznym, powinniśmy jednocześnie prowadzić kampanię informacyjną w USA, wskazując, że Putin manipuluje Trumpem – podsumowuje politolog, przewidując, że strona amerykańska w obliczu braku rezultatów negocjacji przestanie przymykać oczy na manipulacje Kremla i zaostrzy kurs wobec Moskwy.

Analityczny komentarz Denysenki wyróżnia się wśród głosów publicystów i ekspertów zdystansowanym podejściem do tematu negocjacji. Większość komentatorów podkreśla konieczność utrzymania sił zbrojnych w gotowości do odparcia ofensywy Rosjan. Andrij Kłymenko, szef ośrodka Black Sea Strategic Studies Institute, stwierdza: „Tylko optymiści wygrywają wojny. To, co zrobiliśmy (m.in. sparaliżowanie działań rosyjskiej Floty Czarnomorskiej), przejdzie do historii wojskowości”. Z kolei żołnierz i komentator Pawło Fiłyk podkreśla: „Nie da się przeżyć, poddając się mordercy. Powinniśmy być zjednoczeni jak nigdy wcześniej”.



Palestyńczycy protestują przeciwko Hamasowi

BLISKI WSCHÓD \ W północnej części Strefy Gazy trwają największe od momentu wybuchu wojny protesty przeciwko Hamasowi. Z kolei premier Izraela Beniamin Netanjahu zagroził dalszymi działaniami militarnymi w regionie, jeśli terroryści nie uwolnią pozostałych zakładników.

Kilka dni temu Siły Obronne Izraela (IDF) przeprowadziły serię uderzeń lotniczych na cele Hamasu w Strefie Gazy, eliminując wielu wysoko postawionych przywódców tej organizacji. W kolejnym kroku izraelskie wojsko zorganizowało udaną operację, w ramach której przejęto korytarz Netzarim. Jak informowały siły IDF, ograniczona operacja wojskowa miała na celu utworzenie strefy buforowej między północną a południową częścią Strefy Gazy. Warto też wspomnieć o izraelskiej operacji w Bajt Lahija, leżącej w północnej części enklawy. Była ona odpowiedzią na ataki Islamskiego Dżihadu, który ostrzelał Izrael rakietami. W związku z działaniami wojennymi Izrael wydał nakaz ewakuacji aż 120 tys. osób z północnej części Strefy Gazy.

Amerykańska stacja CNN, powołując się na swoje źródła, informuje o planowanej dużej ofensywie lądowej w Strefie Gazy, która miałaby obejmować wysłanie dziesiątek tysięcy żołnierzy w celu oczyszczenia i zajęcia dużych połaci enklawy. Jak zauważył portal „The Jerusalem Post”, po wznowieniu na ograniczoną skalę działań wojennych terroryści wrócili do ukrywania się w setkach tunelów porozrzucanych w Strefie Gazy.

Powodem wznowienia działań wojennych przez IDF był fakt, że terroryści nie chcieli wypuścić kolejnych zakładników, co przewidywało wynegocjowane w styczniu porozumienie. W ramach drugiej fazy zawieszenia broni terroryści zobowiązali się do wypuszczenia wszystkich osób, które pozostały przy życiu. W trzeciej zaś mieli oddać zwłoki uprowadzonych. Według ustaleń Hamasu i Palestyńskiego Dżihadu w niewoli nadal pozostają 24 osoby. Przetrzymywanych jest też 35 ciał.

Brak realizacji postanowień mających zakończyć wojnę w Strefie Gazy wywołał oburzenie wśród mieszkańców północnej części enklawy, którzy zaczęli protestować przeciwko Hamasowi. Tysiące osób, maszerując ulicami Bajt Lahija, skandowało takie hasła jak „Hamas terroryści”, „Chcemy końca wojny” czy „Precz z Hamasem”. – Hamas musi ustąpić i posłuchać głosu cierpiących. Głosu, który wznosi się spod gruzów – stwierdził jeden z mieszkańców Bajt Lahija, cytowany przez rozgłośnię BBC. Paweł Kryszczak


Starcia z policją i masowe aresztowania w Turcji

TURCJA \ W kraju trwają największe od lat protesty, będące reakcją na zatrzymanie i osadzenie w areszcie opozycyjnego burmistrza Stambułu Ekrema İmamoğlu. Zatrzymano już ponad 1400 osób.

W odpowiedzi na codzienne protesty władze Ankary oraz Izmiru zdecydowały o przedłużeniu w tych miastach zakazu zgromadzeń. Obowiązuje on też w Stambule, a dodatkowo tamtejsza prokuratura nakazała usunięcie z jego ulic plakatów aresztowanego Ekrema İmamoğlu. Polityk, wybrany w niedzielę na kandydata opozycji w wyborach prezydenckich, zaplanowanych na 2028 r., jest oskarżony o korupcję.

burmistrz Stambułu Ekrema İmamoğlu
burmistrz Stambułu Ekrema İmamoğlu

Aby rozpędzić demonstrantów zgromadzonych w Izmirze, policja musiała ostatnio użyć armatek wodnych. Manifestanci układali barykady z metalowych kontenerów na śmieci. Z kolei w parku Sarachane w Stambule, gdzie zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, lider opozycyjnej wobec Recepa Tayyipa Erdoğana Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Özgür Özel domagał się upublicznienia procesu Ekrema İmamoğlu. Polityk odwiedził też go w więzieniu.

Tymczasem sąd w Stambule wydał w ostatnim czasie nakaz tymczasowego aresztowania fotoreportera francuskiej agencji AFP Yasina Akgulu, podejrzanego o udział w nielegalnym zgromadzeniu. Został on zatrzymany w swoim domu w trakcie akcji policji, w wyniku której w Stambule i Izmirze zatrzymano również dziewięciu innych dziennikarzy. Dyrektor generalny AFP Fabrice Fries zażądał od Ankary uwolnienia fotoreportera jego agencji, a organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) wydała oświadczenie, w którym potępiła turecki sąd. (pp)