Profilaktyczny zamach stanu Dodano: 02/04/2025 - Numer 3906 - 02.04.2025
We Francji przeprowadzono przy pomocy upolitycznionego sądu proces, który można nazwać profilaktycznym zamachem stanu. „To już drugi po Rumunii przypadek, gdy system usuwa kandydatów, którzy mogą mu zagrozić. Czy to jest ta demokracja walcząca, o której mówił Tusk?” – pyta na swoim X Sławomir Mentzen. W imieniu rządzących odpowiada znany widzom „Resetu” Piotr Pytel. „Tak, to jest ta demokracja walcząca z rosyjskimi agentami, o której mówił Tusk.
Tak, Polki i Polacy będą mogli sami wybrać swojego prezydenta, pod warunkiem że kandydat Kremla odpadnie w pierwszej turze”. Skoro Pytel odpisuje Mentzenowi, to zapewne uważa go za kandydata Rosji, ale można być pewnym, że bezproblemowo da się tam wstawić każdego, kto zagrozi Rafałowi Trzaskowskiemu – Karola Nawrockiego również. Na koniec okaże się, że wolno nam głosować na prezydenta, pod warunkiem że wybierać mamy między Trzaskowskim a Hołownią.
Wstrząsająca informacja o tym, że zabójca Marka Rosiaka, niejaki Ryszard Cyba, wyszedł z więzienia, każe nam wrócić myślami do tamtego politycznego mordu. Bowiem ludzie skażeni podobnie jak on polityczną nienawiścią każdego dnia przypominają nam, że zbrodnia z 2010 r. nie była przypadkowa. Przypomnijmy, że na jedną z rozpraw Cyba przyniósł odręcznie napisany list, w którym zawarł następujące słowa: „Chciałbym przeprosić pokrzywdzonych za to, co zrobiłem, ale winę ponosi PiS, Jarosław Kaczyński i Lech Kaczyński, który spóźnił się na samolot, a nie chcąc spóźnić się na uroczystości w Katyniu, doprowadził do Katastrofy Smoleńskiej przez zmuszenie załogi samolotu do (…).
Według mnie to Lech Kaczyński jest największym Mordercą Polskim od czasu II wojny światowej”. Czym różnią się te słowa od treści haniebnego „wieńca”, który co miesiąc „składają” pod pomnikiem zadymiarze ze środowisk zbliżonych do KOD? Czym różni się ta treść od wypowiedzi internetowych hejterów spod znaku „silnych razem”? Niczym. Cyba po prostu wcielał w życie to, o czym częstokroć marzą, a nie tak rzadko wygłaszają publicznie przeciwnicy prawicy – nienawiść, pogardę i rasistowskie niemal poczucie wyższości. Pamiętajmy o tym.
Decyzja sądu, który nie uwzględnił wniosku komisji śledczej ds. Pegasusa o areszcie dla Zbigniewa Ziobry, to tylko kolejny dowód jej kompromitacji. Gdyby Sroka i członkowie komisji mieli odrobinę wstydu, powinni po tym zdarzeniu zapaść się pod ziemię i zakończyć swoją „aktywność”.
Sąd uznał zatem, że Sroka i spółka odpowiadają za żałosny spektakl i bałagan, który doprowadził do nieprzesłuchania świadka. Bo skoro komisja najpierw z własnej woli odstąpiła od przesłuchania świadka, to nie może domagać się jego aresztowania. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tego nie uczyniła, już wtedy była oczywista: celem „śledczych” nie było przesłuchanie Ziobry, ale igrzyska dla wyborców Koalicji Obywatelskiej. Igrzyska, które miały byłego ministra sprawiedliwości upokorzyć i zrobić z niego przestępcę.
Założycielka Zjednoczenia Narodowego (RN) Marine Le Pen zareagowała na skandaliczny wyrok sądu, który uniemożliwił jej start w wyborach prezydenckich. Oceniła, że sąd wydał „decyzję polityczną”, i oświadczyła, że nie wycofa się z życia politycznego. Wyrok ostro skomentowali konserwatywni politycy z całego świata.
Jak informowaliśmy wczoraj, Le Pen została skazana za rzekomą defraudację unijnych pieniędzy, bo miała kazać opłacanemu przez Parlament Europejski asystentowi zajmować się sprawami, które nie dotyczą PE. Sąd wymierzył jej karę czterech lat ograniczenia wolności i wysokiej grzywny, ponadto pozbawił ją na pięć lat biernego prawa wyborczego. Zdecydował, że kara ta wejdzie w życie od razu, co uniemożliwi Le Pen start w wyborach w 2027 r. Sąd mógł podjąć taką decyzję, bo trzy dni wcześniej Rada Konstytucyjna wyraziła opinię, że jest to zgodne z konstytucją. Jej przewodniczącym jest Richard Ferrand, który jeszcze cztery miesiące temu był politykiem partii Macrona.
W poniedziałek wieczorem Le Pen udzieliła wywiadu telewizji TF1. Przyznała w nim, że wyrok jest „polityczną decyzją”, której celem było uniemożliwienie jej startu w wyborach prezydenckich. Dodała, że oburzył miliony Francuzów. Zapowiedziała apelację i poprosiła sąd, by rozważył ją jeszcze przed wyborami.
Le Pen wyznała, że nie spodziewała się takiego wyroku. – Nie sądziłam, że sędziowie pójdą tak daleko przeciwko naszemu procesowi demokratycznemu. To fatalny dzień dla naszej demokracji – oceniła. Dodała też, że nie ma mowy o korupcji, bo – co przyznał też sąd – w żaden sposób nie wzbogaciła się na tym, o co ją oskarżono. Le Pen dostaje teraz wyrazy wsparcia od światowej prawicy. Europejska partia Patriots.eu, do której należy RN, wyraziła wsparcie „przeciwko niepokojącemu autorytarnemu dryfowi w Unii Europejskiej”. Wyrazy solidarności i oburzenia na działania sądu przekazali czołowi politycy europejskiej prawicy.
Donald Trump ocenił, że to „bardzo ważna sprawa”, i porównał to do procesów, które lewicowi prokuratorzy wytoczyli mu przed wyborami. – Kiedy radykalna lewica nie może wygrać poprzez demokratyczne głosowanie, nadużywa wymiaru sprawiedliwości, by wsadzić swoich przeciwników za kratki. To jej standardowe zachowanie na całym świecie – dodał jego doradca Elon Musk. Zauważył, że podobnie jak prawne ataki na Trumpa, efekt tego będzie przeciwny do zamierzonego. – Branie na cel i anihilowanie politycznych przeciwników wszelkimi środkami pochodzi prosto z instrukcji totalitarnych reżimów – powiedział kandydat na prezydenta Rumunii George Simion.
Donald Trump zasugerował możliwość ubiegania się o trzecią kadencję prezydencką mimo obowiązujących ograniczeń konstytucyjnych. Jeden z republikańskich polityków proponuje ich zmianę, by umożliwić Trumpowi dalsze rządy. Deklaracje wzbudziły zaniepokojenie wśród działaczy Partii Demokratycznej.
W niedawnym wywiadzie dla NBC News Donald Trump zasugerował możliwość ubiegania się o trzecią kadencję prezydencką. Podkreślił, że otrzymuje w tej sprawie sporo zachęt, choć zaznaczył, że nie jest to obecnie czas na decyzje w tej sprawie. – Wiele osób chce, żebym to zrobił. Ale cóż, zasadniczo mówię im, że przed nami jeszcze długa droga. Wiecie, to bardzo wczesny etap administracji – powiedział w wywiadzie telefonicznym dla NBC News Trump. Prezydent USA dodał, że na razie skupia się na swojej drugiej kadencji, ale podkreślił, że „nie żartuje”, gdy mówi o szansach na trzecią kadencję w Białym Domu.
Zdradził też, że istnieją różne sposoby na obejście konstytucyjnego zakazu sprawowania trzeciej kadencji. NBC News wysnuło przypuszczenia, że w 2028 r. obecny wiceprezydent J.D. Vance mógłby zdobyć urząd prezydenta, a następnie przekazać władzę Donaldowi Trumpowi, gdyby ten został wybrany na wiceprezydenta. Trump przyznał, że to jeden z możliwych sposobów, by ponownie objąć prezydenturę.
Warto przypomnieć, że na początku roku republikański kongresmen Andy Ogles zaproponował zmiany w limicie prezydenckich kadencji, argumentując to potrzebą silniejszego przywództwa dla Stanów Zjednoczonych. – Reforma pozwoliłaby prezydentowi Trumpowi pełnić trzy kadencje, zapewniając kontynuację odważnego przywództwa, którego nasz kraj tak desperacko potrzebuje – wskazywał, proponując wprowadzenie nowej poprawki do konstytucji USA. Zdaniem kongresmena Trump jest jedyną osobą, która może „zatrzymać upadek kraju i przywrócić mu wielkość”, dlatego powinien mieć na to więcej czasu.
Aby propozycja Oglesa mogła wejść w życie, musi zostać zatwierdzona większością 2/3 głosów w obu izbach Kongresu, a następnie być ratyfikowana przez 3/4 legislatur stanowych.
Dopiero wprowadzona w życie w 1951 r. 22. poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych ograniczyła kadencyjność urzędu prezydenta. Od czasów Jerzego Waszyngtona obowiązywał jednak niepisany zwyczaj, ograniczający rządy lokatorów Białego Domu do dwóch kadencji. Pierwszy raz został on złamany dopiero przez Franklina Delano Roosevelta. Było to w 1940 r. Polityka wybrano ponownie, na jego czwartą już kadencję prezydencką w 1944 r.
Demokraci zareagowali na słowa Trumpa z oburzeniem. – To typowe dla dyktatorów – skomentował Ken Martin, przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej, dodając, że Trump w zaledwie trzy miesiące „doprowadził do krachu na amerykańskiej giełdzie i wzrostu kosztów”. – Zamiast zajmować się problemami Amerykanów, kombinuje, jak tu zdobyć trzecią kadencję – mówił polityk. „Konstytucja to nie opcja. To nie reality show, to rzeczywistość. Dwie kadencje i koniec” – napisała w swoich mediach społecznościowych kongresmenka Partii Demokratycznej Jasmine Crockett. – Tu nie ma miejsca na elastyczność. To jednoznaczne postanowienie konstytucji. Nie wierzę, że jakakolwiek poważna osoba będzie je interpretować inaczej – w taki sposób komentuje sprawę William Baude, profesor z uniwersytetu w Chicago.