Gazeta Polska Codziennie Numer 3909


Poseł nie będzie mógł być na pogrzebie ojca

Prorządowe media, bez zgody Marcina Romanowskiego i jego rodziny, ujawniły informację o nagłej śmierci ojca posła oraz szczegóły pogrzebu. Jednak w swoich relacjach nie skupiły się na samej tragedii i jej przyczynach, ale na spekulacjach, czy wydarzenie to sprowokuje powrót polityka opozycji do kraju, co z kolei umożliwi jego widowiskowe zatrzymanie. – Nawet po śmierci taty ten cały ohydny ściek rządowych i medialnych funkcjonariuszy, polityków oraz internetowych trolli nie potrafił uszanować prywatności i żałoby. Niestety to jest jednak inna cywilizacja – powiedział w rozmowie z „GPC” poseł Marcin Romanowski.

Marcin Romanowski od grudnia ub.r. przebywa w Budapeszcie, gdzie otrzymał azyl polityczny, gdyż rząd węgierski uznał, że polityk nie może liczyć ze strony bodnarowców na uczciwy proces w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Mimo to koalicja 13 grudnia nie porzuciła działań wymierzonych w posła opozycji. Ostatnim krokiem było wydanie europejskiego nakazu dochodzeniowego, o czym w ubiegłym tygodniu poinformowała PAP prok. Anna Adamiak, rzeczniczka prokuratora generalnego.

W sobotę prorządowe media obiegła informacja o śmierci ojca posła Marcina Romanowskiego Romualda Romanowskiego. Mężczyzna od kilku miesięcy – mniej więcej od czasu, gdy jego syn musiał wyemigrować z kraju – zmagał się z problemami neurologi­cznymi. Tytuły, portale i telewizje, które kolportowały te wiadomości, a także szczegóły dotyczące pogrzebu nie pochyliły się jednak nad przyczyną tej tragedii. Główne pytanie, jakie zadawały, dotyczyło tego, czy Marcin Romanowski wróci do Polski na uroczystości pochówkowe i czy będzie to okazja do jego widowiskowego zatrzymania przez służby Donalda Tuska. To jednak nie wszystko, ponieważ krzykliwe nagłówki uruchomiły również lawinę hejtu ze strony zwolenników obozu władzy, którzy sugerowali nawet, że winę za śmierć mężczyzny ponosi jego syn.

„Nie wiem, kto ujawnił mediom informację o śmierci ojca posła @RomanowskiPL, ale ktoś spowodował, że sprawa dotycząca życia jego całej rodziny stała się publiczna. Bez zgody mojego klienta i jego rodziny. Po takim naruszeniu prywatności należy dodatkowo spodziewać się obserwacji uroczystości pogrzebowych przez nieproszonych gości” – napisał na platformie X mec. Bartosz Lewandowski, obrońca polityka PiS.

„Codziennej” udało się skontaktować z posłem Marcinem Romanowskim, który udzielił naszym mediom krótkiego komentarza na temat sytuacji. – Trwająca od ponad roku nagonka uderza niestety w nasze rodziny, współpracowników. Nawet po śmierci taty ten cały ohydny ściek rządowych i medialnych funkcjonariuszy, polityków i internetowych trolli nie potrafił uszanować prywatności i żałoby. Niestety to jest jednak inna cywilizacja – powiedział nam poseł Romanowski.

– Nie zastanawiam się teraz nad kwestiami odpowiedzialności karnej czy cywilnej, w obecnym stanie bezprawia w Polsce nie miałoby to przecież najmniejszego sensu. W przyszłości tych ludzi i tak dosięgnie sprawiedliwość. Może nie za każde zło, którego się dopuścili, ale już teraz jest wystarczająco dużo dowodów na ich poważne zbrodnie przeciwko państwu, to wystarczy – dodał.

Nasz rozmówca poinformował również, że nie będzie mógł wziąć udziału w ceremonii pogrzebowej. – Ogromnie dziękuję wszystkim za obecność, pamięć, słowa wsparcia i modlitwę. To dla mnie ważne, bo przecież z powodu tych prześladowań w Polsce nie mogę fizycznie uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu mojego taty. Po to jednak zdecydowałem się na emigrację, żeby skuteczniej walczyć z ludźmi niszczącymi Polskę. A strata najbliższej osoby dodaje jeszcze więcej siły do tej walki – przekazał „Codziennej” poseł Marcin Romanowski.



Rosjanie uderzyli rakietą w pobliżu placu zabaw

W wyniku sobotnich i niedzielnych uderzeń rakietowych na Krzywy Róg, a następnie na Kijów zginęło 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci, a kilkadziesiąt zostało rannych. – Mamy do czynienia z rosyjskimi atakami każdego dnia. Każdego dnia giną ludzie. Jest tylko jeden powód, dla którego to trwa: Rosja nie chce zawieszenia broni i my to widzimy. Cały świat to widzi – podkreślił podczas swojego wystąpienia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

Rosjanie regularnie prowadzą bandyckie ataki dronowe i rakietowe wymierzone w ukraińskie miasta. W ostatnich miesiącach tego typu uderzenia się nasiliły. Według danych Armed Conflict Location and Event Data (ACLED) w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2025 r. rosyjskie siły uderzyły z powietrza ponad 2,5 tys. razy, zabijając co najmniej 350 cywilów i wojskowych.

Tylko w sobotę na skutek rosyjskiego ataku na Krzywy Róg zginęło 19 osób, w tym dziewięcioro dzieci, a kolejne 74 odniosły rany. Według informacji udzielonych przez przewodniczącego Rady Obronnej miasta Ołeksandra Wilkuła dwoje dzieci w wieku pięciu i ośmiu lat jest w stanie krytycznym, podobnie jak 15 innych osób hospitalizowanych. – Lekarze walczą o ich życie i zapewniają wszelką niezbędną pomoc – powiedział Wikuł. Tak duża liczba rannych i zabitych dzieci wynika z tego, że miejsce trafienia rakiety znajdowało się w pobliżu placu zabaw.

Zmasowany rosyjski atak doprowadził do uszkodzenia 34 budynków mieszkalnych, sześciu placówek edukacyjnych, a także sklepów. – Każda rosyjska obietnica kończy się pociskami lub dronami, bombami lub artylerią. Dyplomacja nic dla Rosjan nie znaczy. I dlatego potrzebna jest presja, aby Rosja odczuła konsekwencje każdego swojego kłamstwa, każdego ataku, każdego dnia, kiedy odbiera życie i przedłuża wojnę – zauważył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

W nocy z soboty na niedzielę Rosjanie wystrzelili zaś 23 rakiety powietrze–ziemia, ziemia–ziemia i morze–ziemia oraz 109 dronów kamikadze. Tylko w Kijowie na skutek tego uderzenia śmierć poniosła jedna osoba, a trzy zostały ranne.

Jak informowało w niedzielę w mediach społecznościowych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, „w związku z intensywną aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, wykonującego uderzenia na obiekty znajdujące się m.in. na zachodzie Ukrainy, rozpoczęło się operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej”.



Masowe aresztowania za „mowę nienawiści”

Cenzura \ W zeszłym miesiącu posłowie Koalicji Obywatelskiej przyjęli nowelizację kodeksu karnego, która ułatwia ściganie za „mowę nienawiści”. Zdaniem polityków PiS ta nowelizacja równa się wprowadzeniu cenzury. Wkrótce potem bodnarowska prokuratura wydała wytyczne, które nakazują m.in. ściganie internautów za memy. Taka sytuacja od lat ma miejsce w Wielkiej Brytanii. Teraz dziennik „The Times” ujawnił jej szokującą skalę.

29 lipca ub.r. syn imigrantów z Rwandy wszedł do studia tańca w Southport z nożem. Zadźgał trzy dziewczynki i zranił 10 innych osób. Wstrząsnęło to Lucy Connoly, która sama niedawno straciła dziecko z powodu błędów lekarskich. Śmierć tych dzieci obudziła w niej traumę. Kobieta dała wyraz swojemu oburzeniu w mediach społecznościowych, gdzie pod wpływem emocji napisała, że powinno się podpalić hotele dla imigrantów i dokonać masowych deportacji. Szybko ochłonęła i usunęła ten wpis, ale było już za późno. Kilka dni później została aresztowana przez policję, a po krótkim procesie sąd skazał ją na 31 miesięcy więzienia. Dziennik „Telegraph” informuje, że władze więzienia odmawiają jej przepustek, by mogła zobaczyć się z córką i chorym mężem, chociaż dostają je bez problemu prawdziwi przestępcy.

Ten głośny przypadek nie jest niestety jedyny. Dziennik „The Times” zdradził teraz szokującą skalę tego zjawiska. Walka z „mową nienawiści” w internecie jest prowadzona głównie za pomocą dwóch przepisów – sekcji 127 Ustawy o komunikacji i sekcji 1 Ustawy o złośliwej komunikacji. W uproszczeniu zabraniają one publikowania treści, które mogą być uznane za agresywne, wywołujące lęk lub dyskomfort u odbiorców. Dziennik informuje, że liczba aresztowań z tych paragrafów rośnie. W 2017 r. było ich ok. 5,5 tys., a w 2023 r. już 12 tys., czyli ok. 30 dziennie. W rzeczywistości ich liczba była większa, bo wiele jednostek policyjnych – w tym druga największa w kraju policja w Szkocji – odmówiło ujawnienia statystyk.

Co ciekawe, w tym samym czasie liczba faktycznych wyroków za mowę nienawiści drastycznie spadła. Według danych ministerstwa sprawiedliwości w 2023 r. było ich 1119, a w 2015 r. skazano za nią 1995 osób. Najczęściej wyroki nie zapadają, bo „ofiara” twierdzi, że nie chce procesu. Zdaniem aktywistów ogromna liczba aresztowań niezakończonych wyrokami jest spowodowana nadgorliwością policji, która nadużywa ogólnikowych przepisów.

– Policja musi pamiętać, że wolność słowa to prawo, i interweniować tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne, ponieważ bezpodstawne aresztowania za treści w mediach społecznościowych mają mrożący efekt, który spowoduje upadek naszej kultury demokratycznej – powiedział dziennikowi Jake Hurfurt z organizacji Big Brother Watch. Toby Young, dyrektor organizacji Związek Wolności Słowa, zauważył, że jest to tym bardziej szokujące, iż w tym samym czasie dramatycznie spadła liczba śledztw dotyczących brutalnych przestępstw, które kończą się wyrokiem. – Wydaje się niezwykłe, że policja marnuje tyle czas na aresztowanie ludzi za bolesne słowa – skomentował.