OBRONNOŚĆ \ Wielka Brytania rozważa wysłanie wojsk na Ukrainę na okres pięciu lat, zgodnie z planami omawianymi obecnie przez sojuszników. Koalicja chętnych miałaby zapewnić wytchnienie Ukraińskim Siłom Zbrojnym – informuje brytyjski dziennik „The Telegraph”.
W ostatnim czasie po raz kolejny powrócił temat utworzenia tzw. koalicji chętnych i rozmieszczenia wojsk europejskich na Ukrainie, już po zakończeniu działań wojennych. Jak informuje brytyjski dziennik „The Telegraph”, wojska europejskie miałyby początkowo powstrzymać Rosję przed zerwaniem porozumienia, a także zapewnić żołnierzom ukraińskim tak bardzo potrzebny odpoczynek. „Zgodnie z planem siły bezpieczeństwa kierowane przez Francję i Wielką Brytanię miałyby również pomóc w ochronie nieba i mórz Ukrainy” – informuje brytyjski dziennik. Jak twierdzą francuscy planiści wojskowi, jest wysoce nieprawdopodobne, aby Putin zezwolił na atak na zachodnie siły na Ukrainie, skoro jego wojska są w stanie przejąć jedynie niewielkie obszary terytorium napadniętego kraju.
Według wcześniejszych informacji koalicja chętnych miałaby liczyć od 10 do 30 tysięcy wojskowych. Ten wielonarodowy kontyngent wojskowy zajmowałby się przede wszystkim wsparciem w szkoleniu i odbudowie ukraińskich sił zbrojnych. Europejskie wojska wycofywane byłyby etapami, a ostatnie oddziały miałyby opuścić kraj po około pięciu latach. Wzmocnienie potencjału obronnego Ukrainy jest konieczne, biorąc pod uwagę wypowiedzi szefów brytyjskich, duńskich i niemieckich służb wywiadowczych, którzy uważają, że Putin może być gotowy do kolejnego ataku w ciągu zaledwie pięciu lat.
W sprawie rozmieszczenia koalicji chętnych na Ukrainie cały czas pojawiają się kolejne pytania. – Myślę, że pomocne byłoby, gdyby istniała jasność co do tego, na czym polegałaby misja i co robimy… gdybyśmy mieli na celu utrzymanie pokoju, odstraszanie lub zapewnienie bezpieczeństwa – stwierdził Pal Jonson, minister obrony Szwecji, który był jednym z 30 szefów resortu obrony, którzy zebrali się w czwartek w Brukseli.
Podczas rozmów pojawiły się głosy mówiące o tym, że koalicja chętnych do realizacji tych planów działa zbyt wolno i pozostaje niejasna. Jak jednak uspokajał minister obrony Wielkiej Brytanii John Healey, obecnie kraje zaangażowane w tę inicjatywę „pogłębiają planowanie wojskowe. – Nie jest ono jeszcze kompletne, ale to, o czym dzisiaj rozmawialiśmy, to większy rozpęd – zauważył brytyjski polityk. (PK)
DYPLOMACJA \ Trwają negocjacje między USA a Iranem ws. ograniczenia przez Teheran programu atomowego. Sekretarz obrony Pete Hegseth zasugerował, że jeśli zakończą się fiaskiem, to może to oznaczać wojnę. Jak informowaliśmy wcześniej, w sobotę zakończyła się pierwsza tura negocjacji między Waszyngtonem a Teheranem. Ich celem jest zapewnienie, że reżim ajatollahów nie wejdzie w posiadanie broni atomowej. Obie strony stwierdziły, że rozmowy były produktywne, a kolejne zaplanowano na przyszłą sobotę.
W rozmowie z Fox News Hegseth powiedział, że Trumpowi bardzo zależy, by Iran nie wszedł w posiadanie broni atomowej. „Iran nie może mieć broni atomowej. Tymczasem chce to osiągnąć przy stole negocjacyjnym, chce to osiągnąć w sposób pokojowy” – stwierdził. Zasugerował jednak, że jeśli dyplomacja nie osiągnie skutku, to może się to skończyć akcją zbrojną. „Jeśli nie rozgryziemy tego przy stole negocjacyjnym, to są inne opcje” – podkreślił.
W rozmowie z CBS Hegseth podkreślił, że USA nie chcą atakować Iranu, ale są na to gotowe. „Nie chcemy tego robić, ale jeśli będziemy musieli, to wytrącimy broń atomową z rąk Iranu” – podkreślił. „Prezydent Trump ma nadzieję, że nie będzie musiał użyć opcji wojskowej, ale nie jesteśmy naiwni, gdy chodzi o stawkę tej gry” – dodał.
Wcześniej USA dokonały nalotów na ruch Huti przy pomocy „niewidzialnych” dla radarów bombowców B-2. Wielu komentatorów uznało, że nie miały sensu taktycznego, ale użycie tych maszyn było ostrzeżeniem pod adresem Iranu. Zapytany o to przez dziennikarzy Hegseth powiedział, że to Teheran zdecyduje, czy czuje się ostrzeżony. (wm)