Gazeta Polska Codziennie Numer 3923


Warto stawiać na Amerykę

Honda ma przenieść część produkcji samochodów z Meksyku i Kanady do USA. Hyundai ogłosił inwestycję o wartości 20 mld dolarów w USA, obejmującą hutę stali o wartości 5 mld w Luizjanie. Szwajcarska firma farmaceutyczna Novartis przedstawiła plany budowy siedmiu zakładów w USA i rozbudowy innych w ramach inwestycji o wartości 23 mld dolarów. NVIDIA to firma amerykańska, ale po raz pierwszy będzie produkować swoje superkomputery AI w całości w USA. Inwestycja opiewa na 500 mld dolarów. Również inne firmy – w tym OpenAI, Oracle i Softbank – zobowiązały się w styczniu na wyłożenie 500 mld dolarów na infrastrukturę AI. W lutym Apple ogłosiło, że wyda ponad 500 mld dolarów w USA. Twarda polityka „America first” i nowe taryfy handlowe Donalda Trumpa zaczynają przynosić efekty.



Duda: Popieram Nawrockiego

Ja, Andrzej Duda, mający takie samo prawo iść do wyborów jak wy, zagłosuję na Karola Nawrockiego, bo wierzę, że to człowiek, który będzie czynił wszystko, by Polska była państwem uczciwym, silnym na arenie między­narodowej, który będzie budował relację atlantycką, który będzie politykiem mądrym – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas widowiskowej konwencji wyborczej Karola Nawrockiego. Z kolei obywatelski kandydat na najwyższy urząd w państwie podkreślał, że zaprowadzi naród do „Polski bezpiecznej”. – Chcemy rozwoju, ambicji, aspiracji! Nie chcemy mikromanii, minimalizmu. Polacy nie mogą się bać – mówił Karol Nawrocki podczas wczorajszego wydarzenia.

Parlamentarzyści wspierający obywatelskiego kandydata na prezydenta RP zapowiadali konwencję, która miała wnieść nową energię do końcowego etapu kampanii. Eksperci polityczni spodziewali się wydarzenia na wzór amerykańskich eventów, pełnego emocji i wyrazistych przekazów. Jednak to, co zostało zaprezentowane wczoraj w wypełnionej tysiącami ludzi Hali Expo w Łodzi, nie tylko spełniło te oczekiwania, ale na wielu płaszczyznach je przewyższyło. Przede wszystkim dlatego, że dr. Karola Nawrockiego oficjalnie i stanowczo poparł prezydent Andrzej Duda, który podczas konwencji wygłosił bardzo mocne przemówienie.

Prezydent: Karol, musisz!

Głowa państwa w swoim wystąpieniu skrytykowała koalicję rządzącą, przypominając przykłady jawnego łamania prawa przez jej polityków. – Zobaczcie, co dziś się w Polsce dzieje. Siłą fizyczną przejmuje się media publiczne. Siłą de facto fizyczną wyrzuca się zastępcę prokuratora generalnego. Zastępuje się go kimś powołanym niezgodnie z jakimikolwiek przepisami, z pominięciem ustawy, na mocy jakiegoś „dekretu premiera”. Możemy się z tego śmiać i prawnicy się z tego zaśmieją, ale w gruncie rzeczy to jest tragedia Rzeczypospolitej – mówił prezydent.

Odniósł się również do aresztów wydobywczych i bierności unijnych elit wobec tych praktyk. – Udają, że nie widzą tego, że kolejnych ludzi zamyka się do więzienia albo chce się zamykać, że zamyka się zwykłych urzędników, kobiety, że traktuje je się tak jak ludzi, którzy są związani z przestępczością zorganizowaną (…). Robi to człowiek, który niedawno był RPO, to on jest za to odpowiedzialny, ale doskonale wiemy, na czyje polecenie to jest realizowane – podkreślił. Andrzej Duda mówił również o wolności mediów i próbie odebrania koncesji niezależnym stacjom. W tym momencie tysiące ludzi na sali zaczęło skandować: „Republika!”.

Prezydent zaznaczył także, że jeżeli Polska ma się rozwijać, to potrzebna jest głowa państwa, która będzie pilnowała, aby w kraju „zwyciężała uczciwość, a nie cynizm i draństwo”. – Nie mam żadnych wątpliwości, że tak jak ja miałem to poczucie, że w tym aspekcie jestem powołany i realizuję to dzieło rozpoczęte przez prof. Lecha Kaczyńskiego, a tak gwałtownie przerwane jego śmiercią w Smoleńsku, że to dzieło musi być kontynuowane przez kolejnego następcę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wiem, że ten następca jest i będzie dzisiaj tutaj na tej sali. Dlatego przyjechałem tutaj, żeby powiedzieć dwie rzeczy – nie tylko Karol, musisz, bo to już powiedziałem panu dr. Karolowi Nawrockiemu przed chwilą, zresztą też wcześniej. Stoję tutaj, by powiedzieć: „Wy musicie się zmobilizować, tak jak zmobilizowaliście się w 2015 r., a potem w 2020 r.” – mówił Andrzej Duda. Kończąc, podkreślił, że wybory są zagrożone „ze względu na te matactwa, których dopuszcza się druga strona”, m.in. podważając legalność Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Marta Nawrocka o mężu: Zawsze dotrzymuje słowa

Po prezydencie Dudzie głos zabrali kolejni mówcy: red. Bronisław Wildstein jako przedstawiciel komitetu obywatelskiego Karola Nawrockiego, a także prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pierwszy z nich podkreślał m.in., że dzisiaj „areszt staje się metodą presji na przeciwników politycznych”. Z kolei lider PiS mówił o manipulacjach stosowanych przez koalicję rządzącą. – To właśnie interes Polski jest stawką tych wyborów, zarówno w odniesieniu do Polaków jako jednostek, ich poziomu życia, portfeli, ale także rozumiany jako coś, co odnosi się do wspólnoty, do państwa, do przyszłości, przyszłych pokoleń. Ten interes jest dzisiaj na różne sposoby i w każdym wymiarze (…) czymś, co dzisiaj zostało postawione pod znakiem zapytania – mówił prezes PiS.

Na scenie pojawiła się również żona kandydata Marta Nawrocka. – Ja wybiorę prezydenta ponad podziałami, prezydenta wszystkich Polaków, o których zatroszczy się jak o własną rodzinę. Wiem, że kiedy zostanie prezydentem, będzie miał mniej czasu dla rodziny, ale ja, jako funkcjonariusz celno-skarbowy, bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, jak ważna jest służba dla państwa, i będę go w tym wspierać – mówiła małżonka Nawrockiego. – Niezmiennie od 20 lat czuję się przy nim bezpieczna i wiem, że Polska z takim prezydentem będzie bezpieczna! Kochani, 18 maja idziemy po zwycięstwo – dodała.

Nawrocki: Zabiorę Was do Polski bezpiecznej

Nawrocki w swoim przemówieniu zwrócił uwagę, że najbliższe wybory prezydenckie zdecydują o tym, w jakim kierunku będzie podążała Polska przez kolejne dekady. – Moja Polska jest Polską bez nielegalnych migrantów. Jest Polską, w której zamiast ośrodków integracji są ośrodki deportacji dla tych, którzy chcą zniszczyć nasze bezpieczeństwo! Swoje wyrzuty sumienia za dekady i wieki kolonializmu państwa Zachodu muszą załatwić same i swoje błędy muszą naprawić same, bo jako prezydent nie pozwolę, żeby powtarzały się one w Polsce wobec naszych dzieci, kobiet. Te obrazki, które widzieliśmy w Brukseli, Berlinie. Nie chcę, by ciężarówka wjeżdżała w tych, którzy są na jarmarku świątecznym, nie chcę, żeby nielegalny migrant latał z nożem po placu zabaw, gdzie bawią się moje dzieci! Nie zgadzam się na to! – mówił dr Nawrocki. Skrytykował również swojego kontrkandydata za brak wiarygodności, mówiąc o „50 twarzach Rafała Trzaskowskiego”.

– Chcemy rozwoju, ambicji, aspiracji! Nie chcemy mikro­manii, minimalizmu, nie chcemy tego, by to stawało się brzydką alternatywą dla braku idei, pomysłu na to, kim mamy być. Musimy odrzucić post­kolonialne, postsowieckie myślenie i kolonializm, bo tu jest Polska i my jesteśmy ambitni! Potrzebujemy wielkich projektów, nowych technologii, CPK, elektrowni atomowej, chcemy tego wszystkiego, portów, dróg, infrastruktury – mówił dalej dr Nawrocki.

Eksperci dla „GPC”

„Codzienna” poprosiła o komentarz do konwencji kilku ekspertów ds. politycznych. – Nawrockiemu udało się podkreślić różnice, które są między nim a Rafałem Trzaskowskim. Wybrzmiały deklaracje dotyczące bezpieczeństwa, ochrony tradycji, bronienia suwerenności. Jednocześnie wypunktował on swojego głównego konkurenta, przypominając, że ten nie jest wiarygodny. Sytuacja obecnie wygląda tak, że kandydat PO jest w defensywie, a Karol Nawrocki ruszył mocno do ataku i to on narzuca tempo kampanii – powiedział nam politolog prof. Norbert Maliszewski. – Bardzo ważne jest też poparcie prezydenta Andrzeja Dudy, który jest swojego rodzaju hamulcem wobec zapędów koalicji rządzącej chociażby w sprawach wyzbywania się suwerenności na rzecz UE. Zapowiedź kontynuacji tej drogi rozsądku i obrony narodowych interesów może działać mobilizująco na tę część elektoratu, która dzisiaj się waha – dodał prof. Maliszewski.

Na nasze pytania odpowiedział również prof. Mieczysław Ryba z KUL. – Ta konwencja była zrobiona perfekcyjnie. Karol Nawrocki pokazał, że jego zdolności oratorskie są na równie wysokim poziomie co prezydenta Dudy. Poza tym bardzo dobrze zamanifestowano, że ten kandydat ma format prezydencki i będzie prawdziwym liderem narodu. Ma poglądy, konkretną wizję – ocenia prof. Ryba.

Swoją opinią z „GPC” podzielił się również socjolog prof. Henryk Domański z PAN. – To, że prezydent Duda włączył się tak wyraźnie w kampanię Karola Nawrockiego, oddziałuje na elektorat niezdecydowany. Sądzę, że poparcie dla obywatelskiego kandydata wzrośnie – powiedział nam prof. Domański.



Niebezpieczne związki Dariusza Jońskiego

W wyniku ekstradycji z Włoch w styczniu do Polski trafił Andrzej R., skazany na karę sześciu lat więzienia za oszustwa. Z ustaleń „Gazety Polskiej Codziennie” wynika, że to dobry znajomy europosła Koalicji Obywatelskiej słynącego z rozliczania rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nasi rozmówcy twierdzą, że R. miał wspierać jego kampanię wyborczą w 2019 r., pożyczać mu samochody, finansować pobyty w hotelach i wizyty w restauracjach, a także przechwalać się, że jest ojcem chrzestnym dziecka polityka.

Od kilku lat słynie z oskarżania polityków PiS o rzekome nadużycia i przekręty. 46-letni Dariusz Joński, polityk Inicjatywy Polska wchodzącej w skład Koalicji Obywatelskiej, na licznych konferencjach występuje zawsze w duecie z Michałem Szczerbą, wpływowym politykiem Platformy Obywatelskiej.

W ubiegłym roku obydwaj zamienili ławy poselskie na mandaty europosłów. Nie przestali jednak organizować konferencji i atakować na nich swoich politycznych przeciwników. Z ustaleń „Gazety Polskiej Codziennie” wynika jednak, że sam Joński powinien wyjaśnić swoje relacje z 41-letnim Andrzejem R. podszywającym się pod radcę prawnego, który w latach 2013–2016 oszukał dziesiątki osób i firm na setki tysięcy złotych. W 2022 r. został skazany za to na sześć lat więzienia. Nie trafił jednak za kraty, bo zniknął.

Przez 2,5 roku ukrywał się skutecznie za granicą przed polskimi organami ścigania. Został zatrzymany pod koniec grudnia 2024 r. we Włoszech, a następnie w wyniku ekstradycji przekazano go do Polski, gdzie odbywa zasądzoną karę. Z ustaleń „GPC” wynika, że w czasie gdy prowadził przestępczy proceder, utrzymywał bliskie relacje właśnie z Jońskim. Osoby, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że miał wspierać kampanię wyborczą polityka w 2019 r., pożyczać mu samochody, finansować pobyty w hotelach i wizyty w restauracjach, a także przechwalał się, że jest ojcem chrzestnym jego dziecka. Co więc faktycznie łączy skazanego przestępcę z europosłem Koalicji Obywatelskiej?

Działacz LGBT, były szef państwowej spółki, multimilioner z Trójmiasta „(…) to mężczyzna w wieku około 35 lat, wzrostu około 190 cm, średniej budowy ciała, włosy krótkie, szatyn, nosił okulary korekcyjne, ubrany schludnie i markowo. Mężczyzna z racji tego, iż był mi polecony przez notariusza, nie legitymował się dokumentem poświadczającym, iż jest radcą prawnym (…) mówił, że był komornikiem i teraz jest radcą prawnym” – tak podczas przesłuchania w styczniu 2016 r. opisywał Andrzeja R. biznesmen Rafał K. Należał on do grona klientów jego kancelarii. R. legitymował się numerem wpisu na listę radców prawnych, posługiwał się też pieczątką „dr Andrzej R., radca prawny”.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga ustaliła, że była to fikcja, a Rafał K., podobnie jak wiele innych osób, padł ofiarą oszusta. Andrzej R. wprawdzie jest magistrem prawa, ale nigdy nie był radcą prawnym, nie miał też tytułu doktora nauk prawnych. Z kolei numer wpisu na listę radców prawnych, którym się posługiwał, faktycznie istniał i należał do emerytowanego radcy prawnego mającego identyczne jak on imię i nazwisko.

R. fikcyjną kancelarię prowadził przynajmniej od 2013 r. Nie mając formalnie żadnych uprawnień, reprezentował dłużników w postępowaniach komorniczych i sądowych, świadczył usługi prawne dla przedsiębiorstw, a nawet w niektórych przypadkach podszywał się pod komornika, prowadząc… egzekucje. W ten sposób oszukał kilkadziesiąt osób, wyłudzając od nich od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych, przywłaszczając nawet środki przekazywane mu na opłaty sądowe. Na liście oszukanych przez Andrzeja R. można znaleźć m.in. znanego stołecznego działacza LGBT, menedżera dużej spółki Skarbu Państwa z okresu rządów PO–PSL czy wpływowego trójmiejskiego biznesmena.

Przyznał się do winy, uciekł za granicę

W sumie Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga postawiła R. ponad 70 zarzutów oszustwa. Ostatniego dopuścił się w kwietniu 2016 r. Podczas przesłuchania przyznał się do popełnienia wszystkich przestępstw. Odmówił jednak składania wyjaśnień. 12 maja 2022 r. R. został skazany na sześć lat bezwzględnego więzienia. Nie trafił jednak za kraty, bo uciekł z Polski. Wydano za nim europejski nakaz aresztowania (ENA). Dzięki temu 28 grudnia 2024 r. R. został zatrzymany we Włoszech, w Mediolanie.

W wyniku ekstradycji 15 stycznia br. wrócił do Polski. Obecnie odsiaduje zasądzoną karę. Z ustaleń „GPC” wynika, że sprawa, za którą został skazany, to wierzchołek góry lodowej. Obecnie toczy się przynajmniej kilka kolejnych śledztw przeciwko Andrzejowi R. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dokonane przez niego oszustwa mogą opiewać w sumie na miliony złotych.

Rutkowski: Andrzej R. organizował pępkowe Jońskiemu

Andrzej R. przez lata brylował na warszawskich salonach. Miał szerokie relacje z biznesmenami, politykami, prawnikami, funkcjonariuszami policji, a także w świecie mediów. W Sądzie Rejonowym Warszawa Praga-Północ zapoznaliśmy się z aktami sprawy Andrzeja R. Wynika z nich, że tylko kilku świadków bardzo ogólnie wspomniało podczas przesłuchania o jego politycznych koneksjach – głównie w SLD (obecnie Lewica). Jeden z nich zeznał również, że R. zna prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej. Jednak bez żadnych szczegółów.

Informatorzy „GPC” wskazują, że faktycznie przyjacielskie relacje Andrzej R. utrzymywał m.in. z Dariuszem Jońskim. Ich znajomość miała rozpocząć się na początku XXI w., gdy obydwaj działali w młodzieżówkach SLD (R. był formalnie członkiem dawnej PZPR-owskiej młodzieżówki Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, którą współtworzyło SLD). – Wielokrotnie widziałem ich razem. Często dzwonili do siebie. Andrzej płacił rachunki za ich wizyty w restauracjach, opłacał rachunki w hotelach. Te relacje musiały być bliskie, bo chwalił się, że jest ojcem chrzestnym syna Jońskiego [jak informował polityk, syn urodził mu się w 2020 r.]. Słyszałem, że to on zorganizował pępkowe, które odbyło się w restauracji Anatewka w Łodzi. Mnie na tej imprezie nie było – powiedział w rozmowie z „GPC” Krzysztof Rutkowski, były poseł Samoobrony, celebryta, prowadzący od lat znane biuro detektywistyczne.

Jak twierdzą informatorzy „GPC”, w przeszłości współpracował on z Andrzejem R. – To była żadna współpraca. Andrzej pomagał mi po prostu w zatrzymaniach niektórych ludzi, osobiście biorąc udział w akcjach. Nie miałem z nim jednak jakichś bliskich relacji – tłumaczy Rutkowski. Podkreśla, że przed ucieczką z Polski z Andrzejem R. widział się trzykrotnie, m.in. w hotelu Raffles Europejski w Warszawie. – Za każdym razie to ja musiałem zapłacić kilku­tysięczne rachunki – podkreśla.

Pożyczane samochody

Dwie inne osoby znające Andrzeja R. potwierdziły w rozmowie z „GPC” słowa Rutkowskiego. – Faktycznie chwalił się, że jest ojcem chrzestnym syna Jońskiego – przyznały zgodnie. Słyszały też o pępkowym. Oprócz tego jeden z naszych rozmówców opowiedział coś jeszcze: – Joński będąc w Warszawie, dbając o dyskrecję niektórych spotkań, korzystał z samochodów pożyczanych mu przez Andrzeja. Wszystko po to, aby nie rzucać się w oczy. Umawiali się w określonym miejscu. Joński podjeżdżał swoim autem i przesiadał się do stojącego obok samochodu Andrzeja.

Drugi rozmówca dodaje: – Wiem, że Andrzej opłacał Jońskiemu hotele. Mieli bardzo częsty kontakt, ale nie afiszowali się ze znajomością. Polityka nie było np. na jego imieninach hucznie zorganizowanych w warszawskiej restauracji U Wieniawy. Słyszałem, że Andrzej pomagał Jońskiemu załatwić pieniądze na kampanię wyborczą w 2015 r.

Wówczas Joński ubiegał się o mandat posła z koalicyjnej listy Lewicy. Bezskutecznie. W wyborach parlamentarnych w 2015 r. Lewica nie osiągnęła progu wyborczego. Według Krzysztofa Rutkowskiego Andrzej R. miał wówczas pomóc Jońskiemu w szukaniu pracy. Potem – jak twierdzi Rutkowski – wspierał go m.in. w kampanii wyborczej do parlamentu w 2019 r. – To de facto Andrzej wprowadził go wówczas do Sejmu. Nie wiem, czy dawał mu jakieś pieniądze, ale wiem, że w trakcie kampanii pożyczył Jońskiemu busa, którym jeździła też Barbara Nowacka. Tego samego busa wcześniej to ja pożyczyłem Andrzejowi. Zresztą do dziś mi za to nie zapłacił – mówi Rutkowski.

– Pamiętam, że Andrzej chwalił się, że uczestniczy w marszach w obronie konstytucji i demokracji – dodaje. W aktach sprawy Andrzeja R. nie znaleźliśmy informacji o jego znajomości z Jońskim. Jednak na liście oszukanych przez niego osób jest związany z lewicą znany działacz LGBT, z którym obecny europoseł KO, jeszcze będąc w SLD, występował na wspólnych konferencjach prasowych.

R. działał w Inicjatywie Barbary Nowackiej?

Jeden z naszych rozmówców przyznał, że Andrzej R. był związany z Inicjatywą Polska, której liderem jest Barbara Nowacka, obecnie minister edukacji narodowej, zaufana współpracowniczka Rafała Trzaskowskiego, wiceszefa PO, kandydata tej partii na urząd prezydenta RP. Oprócz niej we władzach ugrupowania zasiada też m.in. Dariusz Joński. Początkowo w 2016 r. było to stowarzyszenie, które przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. przekształciło się w partię polityczną, tworząc wraz z Platformą Obywatelską, Nowoczesną i Zielonymi Koalicję Obywatelską.

Próbowaliśmy potwierdzić związki Andrzeja R. z Inicjatywą Polską. Nazwisko oszusta znaleźliśmy w tekście z lipca 2016 r. opublikowanym na jednym z lokalnych dolnośląskich portali informacyjnym. To zapowiedź konferencji prasowej połączonej ze zbiórką podpisów stowarzyszenia Inicjatywa Polska w ramach akcji „Ratujemy kobiety”. Oprócz Dariusza Jońskiego miał w niej uczestniczyć także m.in. Andrzej R., który został przedstawiony jako członek Inicjatywy Polska. W późniejszej relacji z tego wydarzenia nie tylko nie znalazło się już jego nazwisko, ale nie odnaleźliśmy również go na zdjęciach. Czy faktycznie przebywający za kratami oszust był działaczem współrządzącej obecnie partii?

„GPC” wysłała w tej sprawie pytania zarówno do Inicjatywy Polska, jak i do Barbary Nowackiej. Minister edukacji narodowej zapytaliśmy też o znajomość z Andrzejem R. Nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi. O relacje z Andrzejem R. „GPC” zapytała też Dariusza Jońskiego. Czy faktycznie skazany oszust jest ojcem chrzestnym jego syna? Czy wspierał on jakąkolwiek kampanię wyborczą polityka? I wreszcie: kiedy dowiedział się o przestępczej działalności R.? Europoseł KO nie odpowiedział na przesłane pytania. Nie odbierał też od nas telefonu ani nie odpowiadał na wiadomości tekstowe.



Matecki: ABW inwigilowała Telewizję Republika

Bodnarowska prokuratura złamała wiele przepisów, aresztując posła ­opozycji Dariusza Mateckiego. Zanim pozbawiono polityka wolności, służby inwigilowały TV Republika. Informacje potwierdził sam Matecki po tym, jak w piątek opuścił areszt. – Republika była inwigilowana. ABW inwigilowała niezależną telewizję – przyznał polityk, który niemal dwa miesiące spędził w areszcie wydobywczym.

Poseł Dariusz Matecki został zatrzymany 10 marca w centrum Warszawy, gdy udawał się do siedziby prokuratury. Mimo że natychmiast złożone zostało zażalenie na areszt, to sąd dopiero w środę 23 kwietnia zdołał je rozstrzygnąć. Zwykle na takie odwołanie czeka się kilka dni. Tym razem było to blisko sześć tygodni. Okazało się, że poseł PiS może opuścić areszt, o ile zostanie wpłacona kaucja w wysokości 500 tys. zł. Do piątku rodzina zebrała kwotę i Matecki mógł opuścić areszt w Radomiu.

Polityk w wywiadzie dla Republiki opowiedział o wszystkich nieprawidłowościach, których dopuściła się bodnarowska prokuratura. Jak się okazało, przez kilkanaście dni był odcięty od pomocy adwokatów. Nie mógł też kontaktować się z rodziną. Raz pozwolono mu zadzwonić do mamy, ale za to utrudniano kontakt z ojcem. Zwlekano z rozpatrzeniem odwołania, mimo że poseł sygnalizował, iż zdiagnozowano u niego zmiany nowotworowe, które wymagały ingerencji chirurgicznej. To dlatego Dariusza Mateckiego umieszczono w Radomiu. Tam organizowano wizyty w szpitalach. Były one dość spektakularne. Na kolonoskopię Matecki trafił obstawiony przez kilkunastu funkcjonariuszy, w tym czterech z długą bronią. Prowadzono go na badanie na oczach wszystkich pacjentów skutego kajdankami. Co warto podkreślić, przez sześć tygodni nie podjęto żadnych czynności procesowych, a samego posła nawet nie przesłuchano. Po badaniach poseł Matecki został osadzony w celi obok kryminalistów, którzy codziennie go wyzywali i wykrzykiwali obelgi pod jego adresem.

Matecki opowiada też o tym, jak zbierano dowody na niego i ilu ludzi przy okazji próbowano zastraszyć. Jednym z nich był Andrzej Szelążek, który na łamach „Gazety Polskiej” opowiedział, jak w sprawie, w której postawiono mu zarzut niedostatecznego nadzoru nad pracownikiem, został aresztowany i konwojowany z województwa zachodniopomorskiego do Warszawy po to, by obciążał polityków PiS. Podobne wrażenie miał również Matecki, który przyznał, że oczekiwano od niego obciążenia Zbigniewa Ziobry. – Wolałbym umrzeć, niż skłamać – wyznał na antenie Republiki.

Dopiero po wyjściu z aresztu okazało się, że służby przetrząsnęły pokój sejmowy posła. „Przez dwa miesiące ani mnie, ani mojemu adwokatowi nie doręczono postanowienia o przeszukaniu, listy rzeczy zatrzymanych. Pozbawiono mnie tabletu poselskiego z dostępem do oficjalnego e-maila sejmowego. Po wejściu do pokoju zastałem wszystkie moje prywatne rzeczy poprzestawiane. W żaden sposób nie zostałem poinformowany o przeszukaniu i zabranych mi rzeczach, do czego zobowiązany był prokurator. Mogło dojść do podrzucenia czegokolwiek lub kreowania fikcyjnych dowodów. O sprawie natychmiast poinformowałem dowódcę zmiany Straży Marszałkowskiej – rezygnuję z tego pokoju, nie wiem, co mogło zostać zainstalowane w tym pokoju” – poinformował w mediach społecznościowych poseł PiS.

Zdaniem polityka państwo Donalda Tuska sięga dziś po barbarzyńskie metody. – To, co robią z Polską, to barbarzyństwo – mówił Matecki w Telewizji Republika. Jak twierdzi, stacja również znalazła się na celowniku władz i reżim będzie starał się ją zniszczyć. – Dzisiaj stacja Republika i to, co zbudowano wokół „Gazety Polskiej”, to już nie są tylko media. To jest potężne społeczeństwo obywatelskie. Demokratyczne. Podstawa tego demokratycznego społeczeństwa. Ja tutaj rozszerzyłbym to na telewizję wPolsce24 i Telewizję Trwam oraz Radio Maryja – mówił Dariusz Matecki w Republice. Poseł dziękował za zaangażowanie klubom „Gazety Polskiej”. Jak ujawnił, wysłano do niego kilkaset listów i pocztówek z całego kraju. Zapowiada, że będzie się starał na każde z nich odpowiedzieć i za każde podziękować.



Prezydent: Nie dajmy sobie wydrzeć wolności słowa!

Nikt, kto się przygląda temu, jak Republice próbuje się odebrać koncesję, nie ma wątpliwości, że u nas źle się dzieje z wolnością słowa. I nie jest to pierwsza taka sytuacja. Dochodzi do nich, gdy Donald Tusk jest u władzy – mówił prezydent w rozmowie z Michałem Rachoniem w Republice. Wcześniej na zjeździe Solidarności w Kołobrzegu apelował: – Pilnujcie, żeby ta Polska nie była Polską, w której media, które nie wychwalają bezkrytycznie aktualnej władzy, były likwidowane, zamykane i było im odbierane prawo do nadawania, tak jak to próbuje się zrobić ostatnio.

Andrzej Duda udzielił wywiadu Republice w czasie uroczystości w Watykanie. Jednym z wątków rozmowy prezydenta z Michałem Rachoniem były ataki na Republikę, kwestie prób odebrania jej koncesji i obrony wolności słowa w Polsce. – Jeśli de facto zabierają państwu koncesję i drugiej niezależnej telewizji również zabierają koncesję, to pan ma jakieś wątpliwości co do tego, czy u nas się dobrze dzieje z wolnością słowa, czy nie? Nikt, kto się temu przygląda, nie ma żadnych wątpliwości, że u nas źle się dzieje z wolnością słowa – mówił Andrzej Duda.

Prezydent dodał, że to nie jest pierwsza taka sytuacja. Problem ten występuje zawsze, ilekroć Donald Tusk jest u władzy. Największy jednak problem zdaniem Andrzeja Dudy polega na tym „że robi to bezkarnie, a instytucje europejskie opanowane przez obóz liberalno-lewicowy, czyli kumpli Donalda Tuska z Europejskiej Partii Ludowej – EPP – i socjalistów udają, że tego nie widzą, udają, że tego nie ma”. – Tak naprawdę dzieje się coś, co jest absolutnie skandaliczne, coś, co woła o pomstę do nieba. De facto odbiera się Polakom głos – mówił prezydent w rozmowie z Rachoniem.

Prezydent przestrzegał przed skutkami obecnej polityki obozu rządzącego i ataków na wolność słowa, co ma daleko idące konsekwencje dla wolności w Polsce. – Czekam, kiedy zostaniemy pozbawieni wolności słowa po to, żeby za chwilę nam powiedzieć, że taka wolność zrzeszania się, jaką mamy obecnie, nie jest dobra, bo np. istniejące partie polityczne, poza jaśnie oświeconą partią Donalda Tuska, to są zdaniem Platformy Obywatelskiej partie, które działają wbrew interesom Polski. I co? I się okaże, że nie mogą istnieć, tak? I inne organizacje też nie będą mogły istnieć. I wrócą czasy, które szczęśliwie udało nam się odrzucić w 1989 r. przy urnach, kiedy Polacy poszli na wybory i narzucili w ten sposób rządy demokratyczne – powiedział prezydent i dodał, że „ta demokracja w autentyczny sposób się skończy, jeżeli nie będzie wolnych mediów, które będą mogły głosić poglądy inne niż oficjalnie głoszone przez obóz władzy”.

Andrzej Duda o zagrożeniach dla demokracji, próbach ograniczania wolności słowa mówił jednoznacznie także podczas XXXII Krajowego Zjazdu Solidarności w Kołobrzegu.

Wystąpienie prezydenta Dudy było pożegnaniem z Solidarnością jako prezydenta RP ustępującego po dwóch kadencjach. Andrzej Duda zapewniał, że jego służba dla Rzeczypospolitej jednak się nie kończy. Jednocześnie przestrzegał i apelował do Solidarności, ale także do wszystkich obywateli, by bronili Polski, jej wolności i demokratycznego ładu. – Żeby ta Polska była cały czas Polską wolną. Żeby ta Polska była cały czas Polską suwerenną. Żeby ta Polska była cały czas Polską, w której prawa są przestrzegane. W której nie zamyka się ludzi do więzienia za to, że mają inne poglądy albo że należą do nie takiego ugrupowania, jakie podoba się władzy. Żeby ta Polska nie była Polską, w której media, które nie wychwalają bezkrytycznie aktualnej władzy, były likwidowane, zamykane i było im odbierane prawo do nadawania, tak jak to próbuje się zrobić ostatnio. Żebyśmy, krótko mówiąc, nie dali sobie wydrzeć wolności słowa – mówił prezydent Duda.

– Bo wiecie, co się stanie? – przestrzegał prezydent Andrzej Duda. – Po tym jak nam odbiorą wolność słowa za chwilę okaże się, że Solidarność jest organizacją przestępczą, że nie może działać i że trzeba ją zlikwidować. Tak jak ją już raz próbowano zlikwidować. Na szczęście się to nie udało.

Dlatego proszę Was, żebyście pilnowali Polski. Tej Polski, którą kiedyś odzyskaliście, dlatego że macie siłę. Ogromną siłę, a to pilnowanie dzisiaj jest Polsce ogromnie potrzebne. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zbliżają się wybory prezydenckie, przyjdzie mój następca. Chciałbym, bardzo pragnę, żeby był to następca, który będzie odpowiedzialnie, mądrze pracował dla Rzeczypospolitej i współpracował z Solidarnością, który będzie rozumiał, że Solidarność pilnuje interesów ludzi pracy, czyli absolutnej większości polskiego społeczeństwa – mówił Andrzej Duda do delegatów Solidarności.



Świat pożegnał Ojca Świętego

W sobotę w Watykanie odbył się pogrzeb papieża Franciszka. Żegnało go ćwierć miliona osób, a wśród nich politycy z całego świata. Po jego śmierci w Watykanie rozpoczął się dziewięciodniowy okres żałoby, po którym zostanie zorganizowane konklawe i będzie wyłoniony jego następca.

Papież Franciszek urodził się jako Jorge Mario Bergoglio w 1936 r. Kardynałem został w 2001 r., wyniesiony na to stanowisko przez św. Jana Pawła II. Na papieża wybrano go w 2013 r., po tym jak Benedykt XVI zdecydował się przejść na emeryturę. Był pierwszym papieżem jezuitą i pierwszym papieżem z Ameryki Południowej. Był też pierwszym papieżem, który nie urodził się w Europie od czasu pochodzącego z Syrii Grzegorza III, który był głową Kościoła w VIII w. Franciszek zmarł w Poniedziałek Wielkanocny rano. Watykan ujawnił, że powodem śmierci 88-letniego Ojca Świętego był udar, po którym zapadł w śpiączkę.

Żegnały go tysiące wiernych

Przed pogrzebem zgodnie z watykańską tradycją ciało papieża wystawiono przed ołtarzem bazyliki św. Piotra, by wierni mogli się z nim pożegnać. Ustawiali się w kilometrowych kolejkach i czekali całymi godzinami, by po raz ostatni zobaczyć Franciszka. Ich liczba była tak duża, że zdecydowano, iż bazylika nie będzie zamykana na noc. W piątek jej drzwi zamknięto jednak już o godz. 19.

Godzinę później nastąpiło uroczyste zamknięcie trumny. Zgodnie z tradycją włożono do niej m.in. paliusz, monety i medale wybite w trakcie pontyfikatu, a także rogito. To spisany po łacinie dokument, który dokumentuje jego życie i pontyfikat papieża. „Był prostym i popularnym duchownym w swojej archidiecezji, który podróżował daleko, także metrem i autobusem. Żył w zwykłym mieszkaniu i przygotowywał sobie samemu posiłki, bo czuł się jak normalny człowiek” – napisali jego autorzy. „Franciszek zostawił wszystkim cudowne świadectwo ludzkości, świętego życia i uniwersalnego ojcostwa” – kończy się dokument.

Ceremonię zamknięcia trumny poprowadził kamerling kard. Kevin Farrell. Po odczytaniu rogito skropił go wodą święconą, a abp Diego Ravelli nakrył jego twarz białym jedwabiem. Następnie na trumnie umieszczono wieko, na którym znalazły się jego krzyż, herb i tabliczka z imieniem, latami życia i pontyfikatu. Następnie kamerling i najważniejsi watykańscy urzędnicy umieścili na trumnie swoje pieczęcie.

Wielkie wyzwanie organizacyjne

Pogrzeb Franciszka był największym wydarzeniem w Watykanie od pogrzebu Jana Pawła II. Oznaczało to, że jego organizacja będzie ogromnym wyzwaniem dla władz Watykanu i Włoch – tym większym, że miały na wszystko zaledwie kilka dni. Do Rzymu ściągnięto policjantów z całych Włoch. Lokalne lotniska przygotowano na przyjęcie prywatnych i rządowych samolotów z delegacjami z całego świata. Gwardii Szwajcarskiej, która na co dzień pilnuje bezpieczeństwa Watykanu i jest nazywana najmniejszą armią świata, pomagali żołnierze włoskich sił zbrojnych. Niektórzy żołnierze byli wyposażeni w broń do niszczenia dronów. Na dachach umieszczono snajperów, a w pogotowiu czekały wojskowe odrzutowce.

Zwracając uwagę na obecność ogromnej liczby VIP-ów, jeden z przedstawicieli służb powiedział anonimowo mediom, że zapewnienie bezpieczeństwa na tym pogrzebie było porównywalne z równoczesnym zapewnieniem bezpieczeństwa na zgromadzeniu ONZ i wielkim festiwalu muzycznym. Sprawę komplikowało dodatkowo to, że trumna z ciałem papieża musiała być przewieziona do innej świątyni – bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie – gdzie pochowano Ojca Świętego. Władze musiały też zadbać o takie szczegóły, jak instalacja telebimów i dystrybucja butelek z wodą. Na szczęście wszystko poszło dobrze i nie odnotowano żadnych poważnych incydentów.

Kościół jak szpital polowy

Według szacunków Watykanu mszy pogrzebowej wysłuchało ok. ćwierć miliona osób, w tym dziesiątki tysięcy duchownych. Poprowadził ją dziekan Kolegium Kardynalskiego kard. Giovanni Battista Re. W swojej homilii przedstawił zmarłego papieża jako kogoś, komu zależało na jedności między ludźmi i kto „próbował rzucić światło mądrości Ewangelii na problemy naszych czasów”. Zwrócił też uwagę, że służył Kościołowi do ostatnich dni i jeszcze w Niedzielę Wielka­nocną, mimo dochodzenia do siebie po ciężkiej chorobie i długim pobycie w szpitalu, spotkał się z wiernymi na pl. św. Piotra. Kard. Re zauważył, że Franciszek zachęcał wszystkich – od światowych przywódców do najbiedniejszych wiernych – by „żyli jak chrześcijanie pośród wyzwań i sprzeczności ostatnich lat”. Opowiedział też o wizji Kościoła, jaką miał zmarły papież. Przypomniał, że często porównywał go ze szpitalem polowym, który przyjmuje rannych po krwawej bitwie. Dodał, że Franciszek widział Kościół jako instytucję, która „jest zdeterminowana, by zajmować się problemami ludzi i wielkimi lękami, które rozdzierają świat: jako Kościół zdolny do pochylenia się nad każdym człowiekiem, niezależnie od jego wiary lub stanu, i uleczenia jego ran”.

Historyczne spotkanie?

Duchowny przypomniał także o działalności pokojowej Ojca Świętego. – Wobec szalejących w ostatnich latach wojen, z ich nieludzkimi koszmarami, niezliczonymi ofiarami i zniszczeniem, papież Franciszek bezustannie podnosił głos, nawołując do pokoju i wzywając do rozsądku i szczerych negocjacji, by znaleźć rozwiązania – podkreślił. Być może to pokojowe przesłanie papieża wkrótce będzie miało konkretne efekty. Przed jego pogrzebem doszło bowiem do prywatnej, trwającej kwadrans rozmowy między prezydentem USA Donaldem Trumpem a prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Obaj zdecydowali się na wzięcie udziału w pogrzebie, chociaż za życia Franciszka nie zawsze się z nim zgadzali. Światowe media obiegły zdjęcia, na których obaj przywódcy rozmawiają bez asystentów, siedząc na ustawionych naprzeciwko siebie krzesłach i pochylając się w swoją stronę.

Biały Dom oświadczył, że była to bardzo produktywna rozmowa. Zełenski był bardziej wylewny. Zdradził, że prezydenci rozmawiali m.in. o zawieszeniu broni i o pokoju na Ukrainie, o który do samego końca modlił się Franciszek. „Bardzo symboliczne spotkanie, które ma potencjał na zostanie historycznym, jeśli osiągniemy wspólne rezultaty” – skomentował. Warto zauważyć, że po powrocie z Rzymu Trump ostro skrytykował Putina i powiedział, że ostatnie ataki na Ukrainę świadczą o tym, że nie chce on pokoju. Dodał, że „zaczyna myśleć, iż może nie chce on zakończyć wojny”, i zasugerował, że zmusi go do tego sankcjami. Zełenski był jedynym politykiem, z którym Trump odbył dłuższą rozmowę.

W pogrzebie wziął także udział były prezydent Joe Biden – drugi katolik w historii, który został prezydentem USA. Po mszy przy akompaniamencie bijących dzwonów trumnę Franciszka wniesiono do środka bazyliki św. Piotra. Stamtąd wyruszyła w ostatnią podróż do oddalonej o ok. 6 km bazyliki Matki Bożej Większej. Wzdłuż trasy pielgrzymki ustawiły się dziesiątki tysięcy wiernych, wielu z nich miało łzy w oczach. Zgodnie ze swoją wolą Franciszek spoczął w ukochanej świątyni w prostym grobie umieszczonym w niszy, w której wcześniej trzymano świeczniki. W ceremonii złożenia go do grobu uczestniczyli tylko kamerling, najważniejsi kardynałowie i członkowie jego rodziny. Bazylika została ponownie otwarta dla wiernych w niedzielę.



Rosyjski generał wyeliminowany

OBWÓD MOSKIEWSKI \ W ubiegłym tygodniu w wyniku eksplozji samochodu pułapki pod Moskwą wyeliminowany został gen. Jarosław Moskalik, zastępca szefa Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji. W piątkowy poranek w miejscowości Bałaszycha położonej na wschód od Moskwy doszło do eksplozji ładunku wybuchowego o mocy 300 g trotylu, umieszczonego w samochodzie. Na skutek detonacji zginął przechodzący obok pojazdu gen. Jarosław Moskalik.

Ten 59-letni zastępca szefa Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji w przeszłości był członkiem rosyjskiej delegacji prowadzącej rozmowy w ramach formatu normandzkiego z 2015 i 2019 r., dotyczących kwestii zakończenia działań wojennych na wschodzie Ukrainy. Na portalu Ważnyje Istorii pojawiły się informacje świadczące o tym, że Moskalik brał udział w planowaniu operacji wojskowych na Ukrainie.

Do wyeliminowania Moskalika doszło tego samego dnia, w którym specjalny wysłannik USA Steve Witkoff przybył do Moskwy, aby spotkać się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.

W sobotę Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (FSB) poinformowała o zatrzymaniu domniemanego agenta ukraińskich służb specjalnych Ignata Kuzina pod zarzutem zabójstwa. FSB podaje, że ładunek wybuchowy został zdetonowany zdalnie przez Kuzina. Należy zwrócić uwagę, że władze ukraińskie do tej pory nie odniosły się do kwestii udanego ataku na 59-letniego rosyjskiego wojskowego.

Jarosław Moskalik to kolejny wysoko postawiony rosyjski wojskowy biorący udział w agresji na Ukrainę, a wyeliminowany poza linią frontu. W grudniu ub.r. dowódca rosyjskich wojsk ochrony radiochemicznej i biologicznej gen. Igor Kiriłłow wraz ze swoim asystentem zginęli w Moskwie w wyniku eksplozji ładunku umieszczonego w hulajnodze elektrycznej. Ukraińscy prokuratorzy wcześniej oskarżyli dowódcę o użycie zakazanej broni chemicznej w działaniach wojennych.

Z kolei w lipcu 2023 r. został zastrzelony strzałem w plecy Stanisław Rżycki. Ten były dowódca rosyjskiego okrętu podwodnego Krasnodar odpowiedzialny był za ataki rakietowe na Ukrainę. Rżyckiemu przypisuje się m.in. odpowiedzialność za wystrzelenie w lipcu 2022 r. pocisków manewrujących Kalibr w miejscowość Winnica, w wyniku czego zginęło 27 osób. Paweł Kryszczak