Prezydent Trump powiedział: „You will win”, czyli że wygram. Odczytałem to jako życzenie sukcesu w nadchodzących wyborach – przekazał Karol Nawrocki w ekskluzywnym wywiadzie dla Telewizji Republika, udzielonym tuż po kilkugodzinnej wizycie w Białym Domu. Obywatelski kandydat na prezydenta RP spotkał się również z innymi ważnymi politykami amerykańskiej administracji, w tym sekretarzem stanu Markiem Rubiem i spikerem Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem. – Spotkanie to nie tylko wzmacnia jego wizerunek na arenie międzynarodowej, lecz także otwiera mu drzwi do kontaktów z wieloma innymi światowymi liderami – komentuje prof. Ryszard Legutko. Z kolei prof. Zbigniew Rau podkreśla, że dr Nawrocki udowodnił, iż „potrafi swobodnie odnaleźć się w kontaktach z najważniejszymi politykami świata, prezentując się jak dojrzały mąż stanu”.
W historii relacji polsko-amerykańskich do Gabinetu Owalnego zapraszano wyłącznie najwyższych przedstawicieli Rzeczypospolitej – prezydentów i szefów rządu. Dotychczas nie zdarzyło się, by gościem w tym szczególnym miejscu był polski polityk, który nie pełnił jednej z wymienionych funkcji. Ten stan rzeczy zmienił się jednak w ostatni czwartek, gdy do Waszyngtonu przybył obywatelski kandydat na prezydenta RP, dr Karol Nawrocki. Na zaproszenie Donalda Trumpa pojawił się on w Gabinecie Owalnym, o czym oficjalnie poinformowano w mediach społecznościowych Białego Domu, dołączając zdjęcia ze spotkania obu panów.
Historyczna wizyta w Białym Domu
Jako pierwsza o wizycie dr. Nawrockiego w Waszyngtonie poinformowała w czwartek wieczorem Telewizja Republika. Wówczas natychmiast zwolennicy koalicji 13 grudnia i jej przedstawiciele zaczęli kpić z wydarzenia, sugerując, że obywatelski kandydat poleciał do Stanów Zjednoczonych wyłącznie przespacerować się w okolicach Białego Domu. Jednocześnie przekonywali, że nie ma on szans na realne rozmowy z przywódcą USA i jego zapleczem. Narracja ta runęła wraz z publikacją przez administrację amerykańską wspomnianej wcześniej fotografii, na której uwieczniono uśmiechniętych prezydenta Donalda Trumpa oraz obywatelskiego kandydata na prezydenta RP.
To jednak niejedyna aktywność dr. Nawrockiego w stolicy Stanów Zjednoczonych. Spotkał się on również m.in. z szefem amerykańskiej dyplomacji i świeżo powołanym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Markiem Rubiem, spikerem Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem, przewodniczącym komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów Jimem Jordanem, a także z kongresmenami i sekretarzami.
Umniejszyć rangę tych rozmów usilnie starały się media sprzyjające Rafałowi Trzaskowskiemu, przekonując, że niektóre z nich trwały sekundy. Fake newsy zdementował europoseł Adam Bielan, który towarzyszył Nawrockiemu w Waszyngtonie. Polityk poinformował, że Nawrocki spędził ponad siedem godzin, wymieniając opinie z najważniejszymi politykami USA. Warto też przypomnieć, że środowisko koalicji 13 grudnia nie może liczyć na podobne uprzejmości ze strony przedstawicieli największego mocarstwa świata – podczas 25. rocznicy wejścia Polski do NATO, gdy w Stanach Zjednoczonych z wizytą przebywali prezydent Andrzej Duda i premier Tusk, spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson odmówił spotkania z szefem polskiego rządu, podczas gdy harmonogram głowy państwa polskiego był wypełniony bilateralnymi rozmowami.
„You will win”
Po wizycie w Białym Domu dr Nawrocki udzielił ekskluzywnego wywiadu Telewizji Republika, który przeprowadził dyrektor programowy stacji red. Michał Rachoń. Obywatelski kandydat na prezydenta RP był pytany m.in. o przebieg rozmowy z przywódcą Stanów Zjednoczonych. – Prezydent Trump powiedział: „You will win”. Czyli powiedział, że wygram. Odczytałem to jako życzenie sukcesu w nadchodzących wyborach i, mogę to powiedzieć po całym tym dniu, że administracja amerykańska ma świadomość tego, co dzieje się w Polsce. Te wszystkie spotkania były to spotkania z ludźmi, którzy z jednej strony poświęcają się pracy dla USA, ale z drugiej strony mają świadomość tego, co dzieje się w Polsce i że te wybory w Polsce są bardzo ważne – powiedział Karol Nawrocki. Zdradził również kulisy rozmów z innymi przedstawicielami amerykańskiej administracji. – Dominowały kwestie bezpieczeństwa, ale też kwestie praworządności i tego, co się dzieje w Polsce. Do Białego Domu i do kongresmenów docierają informacje, że w Polsce odbywa się jednak próba cenzury niektórych niezależnych od władzy mediów (…). Było w nich przekonanie, że takie rzeczy się dzieją, że te wybory, które są w Polsce, są nieuczciwe – mówił Nawrocki. Dodał również, że pytano go m.in. o zachowanie Donalda Tuska, który oskarżał przywódcę USA o bycie rosyjskim agentem, kwestie bezprawnego zabrania subwencji największej partii opozycyjnej czy też sprawę tragicznej śmierci Barbary Skrzypek. Cały wywiad jest dostępny na koncie Telewizji Republika na platformie YouTube.
Obywatelski kandydat spotkał się z Polonią
Po wizycie w Waszyngtonie Karol Nawrocki udał się do Chicago, gdzie złożył wieniec przed pomnikiem Tadeusza Kościuszki oraz spotkał się z Polonią podczas obchodów święta Konstytucji 3 maja. Tam również udzielił wypowiedzi dla Telewizji Republika, mówiąc m.in., z jakim przesłaniem przyjechał. – Relacje polsko-amerykańskie wymagają wielkiej troski w odniesieniu do naszej przyszłości. (…) To bardzo ważne, aby przyszły prezydent Polski kontynuował to dzieło, bo dzisiaj jedynym gwarantem relacji polsko-amerykańskich jest prezydent Andrzej Duda – mówił. Odniósł się też ponownie do swojej wizyty w Białym Domu. – Nie pojechałem do Białego Domu po to, by prosić o poparcie, ale po to, żeby rozmawiać o rzeczach, które będą dla Polaków bardzo ważne, gdy już zostanę prezydentem – podkreślił.
Prof. Legutko: Ogromny sukces kampanijny Nawrockiego
O komentarz do wizyty obywatelskiego kandydata na prezydenta RP w Stanach Zjednoczonych i rozmów z prezydentem Donaldem Trumpem poprosiliśmy prof. Ryszarda Legutkę, eksperta ds. międzynarodowych. – Niewątpliwie wizyta w Białym Domu jest ogromnym kampanijnym sukcesem dr. Nawrockiego i jego otoczenia. Próba przekonywania społeczeństwa, że to wydarzenie bez większego znaczenia, jest absurdalna. Dostanie się do Gabinetu Owalnego jest niezwykle trudnym wyczynem – mówi nam prof. Legutko. – Donald Trump szuka sojuszników w tej części Europy. Mamy świadomość, że uważa on UE za organizację pozbawioną mandatu demokratycznego, bez przyszłości i działającą nieskutecznie. Dlatego też szuka partnerów, z którymi mógłby kontynuować owocną współpracę. W tym aspekcie Polska może odegrać kluczową rolę i poważnie wzmocnić się na arenie międzynarodowej. Środowisko polityczne, które dzisiaj sprawuje w Polsce władzę, albo z własnej głupoty, albo z polecenia swoich przełożonych z krajów Europy Zachodniej od dłuższego czasu uprawia retorykę antytrumpową. Celowe oziębianie stosunków z Waszyngtonem jest skrajnie niebezpieczną polityką dla naszej ojczyzny – dodaje prof. Legutko.
Naszego rozmówcę zapytaliśmy również, czy to spotkanie może mieć istotny wpływ na wynik wyborów prezydenckich. – Zobaczymy, ale z całą pewnością nie jest to wydarzenie bez znaczenia. Warto zauważyć, że przeciwnicy polityczni próbowali wykreować wizerunek Karola Nawrockiego jako osoby lepiej odnajdującej się w świecie sportu, siłowni czy boksu niż w dyplomacji. Tę narrację można dziś uznać za całkowicie nieprawdziwą. Kandydat na prezydenta został przyjęty przez przywódcę najpotężniejszego mocarstwa świata. Spotkanie to nie tylko wzmacnia jego wizerunek na arenie międzynarodowej, lecz także otwiera mu drzwi do kontaktów z wieloma innymi światowymi liderami – ocenia prof. Ryszard Legutko.
Prof. Rau: Amerykanie wysłali bardzo mocny sygnał wsparcia
Swoją opinią podzielił się z nami także prof. Zbigniew Rau, były szef polskiej dyplomacji. – Mamy do czynienia z niezwykłym posunięciem ze strony amerykańskiej. To bardzo mocny sygnał wsparcia dla obywatelskiego kandydata na urząd prezydenta RP. Jednak w kontekście obecnej geopolitycznej układanki ten ruch jest również racjonalny. Prezydent Donald Trump uosabia zmianę kierunku w polityce – powrót do zdrowego rozsądku i odrzucenie zideologizowanych narracji, które przez dekady były narzucane społeczeństwu amerykańskiemu. W związku z tym gesty życzliwości wobec podobnie myślących polityków są uzasadnione. Warto też zwrócić uwagę na sposób, w jaki dr Nawrocki poradził sobie w tej sytuacji. Dotychczas jego przeciwnicy przekonywali, że nie ma doświadczenia typowo dyplomatycznego, co rzekomo miało utrudniać mu funkcjonowanie w międzynarodowym środowisku. Tymczasem okazało się, że potrafi on swobodnie odnaleźć się w kontaktach z najważniejszymi politykami świata, prezentując się jak dojrzały mąż stanu – mówi nam prof. Rau.
Od kilku ligowych kolejek na stadionach w całej Polsce pojawiają się transparenty uderzające w Rafała Trzaskowskiego. Mimo że ich treść bywa różna, to przekaz jest jeden, który zawisł na trybunach Wisły Kraków: „Ważą się dziś losy Polski, byle nie Trzaskowski”. Po kilku tygodniach medialnej nagonki teraz do akcji wchodzą organy państwa. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła dochodzenie w sprawie wydarzeń na meczu warszawskiej Legii. Z kolei 2 maja na Stadionie Narodowym niespotykaną w ostatnich latach brutalnością wykazała się policja.
Kibice Legii Warszawa jako pierwsi rozpoczęli rozwieszanie transparentów uderzających w Koalicję Obywatelską. Jeszcze w ubiegłym roku głośno było o hasłach odnoszących się do Sławomira Nitrasa, ministra sportu. Już w czasie kampanii kibice Legii uderzali w prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego oraz jego zwierzchnika partyjnego Donalda Tuska. Nie inaczej było podczas piątkowego finału Pucharu Polski. „– 18.05, 1.06 – nie dopuśćmy, by zakłamany, tęczowy Rafał rządził Polską ze Sławkiem narkomanem” – głosiło hasło wiszące w sektorach Legii. Jak pisze Marcin Dobski z Telewizji Republika, hasło było widoczne też w sektorach VIP. „Znajomi z loży, w której był Sławomir Nitras, mówią, że minister wpadł w szał, jak zobaczył transparent. Miał odgrażać się, że on by zrobił porządek z autorami napisu” – napisał na portalu X dziennikarz.
Ataki na środowisko zaczęły się już kilka dni wcześniej. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła dochodzenie w sprawie wydarzeń na meczu warszawskiej Legii, gdzie kibice wywiesili transparenty wymierzone w Rafała Trzaskowskiego oraz niesławną dr Gizelę Jagielską, która w oleśnickim szpitalu uśmierciła dziecko zastrzykiem z chlorku potasu. Chodzi o transparenty o treści „Jagielska = Mengele” oraz „Rafałek kazał zdejmować krzyże. Teraz udaje katolika, czy znacie bardziej fałszywego polityka?”. Zdaniem polityków opozycji i prawników nie ma wątpliwości, że sprawa ma charakter polityczny.
– Bez wielkiej przesady: to są metody rodem z Mińska i Moskwy. Za krytykę rządowego kandydata na prezydenta grozi dziś w państwie Tuska i Bodnara ściganie przez prokuraturę i więzienie. Ważny kontekst: przestępstwo zniesławienia z art. 212 k.k. jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Prokuratura z urzędu nigdy takich spraw nie wszczyna… chyba że ktoś ważny uzna, iż wymaga tego „ochrona praworządności” lub „interes społeczny” (art. 60 § 1 k.p.k.). I tak dokładnie musiało stać się w tej sprawie – twierdzi Paweł Jabłoński, poseł PiS.
Wojna z kibicami robi się znakiem rozpoznawczym rządów Donalda Tuska. Podobnie było w latach 2007–2015, gdy szykanowano kibiców wręcz na masową skalę, a kibice trafiali do aresztów. Apogeum nastąpiło w 2012 r., gdy w Polsce odbywało się Euro 2012, a Donald Tusk i jego rząd… chronili kibiców z Rosji. Symbolem walki z piłkarskimi fanami stał się Maciej Dobrowolski, kibic Legii, którego aresztowano na 40 miesięcy.
Wobec kibiców często stosowano również metody prowokacji i przemoc fizyczną. Teraz stare praktyki wracają, a część z nich w oświadczeniu dotyczącym finału Pucharu Polski opisali kibice Legii Warszawa. „Na wejściu kibice zastają uzbrojonych i zamaskowanych policjantów, którzy wyrywkowo wyszarpują ludzi z tłumu na kontrolę osobistą, w tym 10–12-latków. Wbrew prawu również przy wejściu stoi »ochrona« w kominiarkach bez identyfikatorów, która od początku prowokuje kibiców, wdaje się w pyskówki itp.
Działania policji, które zostały wczoraj podjęte, to proszenie się o tragedię i działanie totalnie oderwane od rzeczywistości, gazowanie ściśniętego tłumu ludzi, w tym dzieciaków, rzucanie w tłum petard itp.” – napisali kibice z grupy przygotowującej oprawy meczowe. Jak dodali, takiego poziomu agresji jako kibice nie widzieli od lat, a policja zaczęła traktować kibiców „jak ludzi gorszej kategorii”.
Wczoraj izraelski gabinet bezpieczeństwa poparł plan premiera Beniamina Netanjahu dotyczący rozszerzenia operacji wojskowej w Strefie Gazy. Według portalu The Times of Israel zwiększenie intensyfikacji działań militarnych przez Siły Obronne Izraela (IDF) ma na celu wywarcie presji na Hamas, by ten powrócił do porozumienia dotyczącego uwolnienia zakładników.
Kilka dni temu premier Izraela Beniamin Netanjahu zatwierdził plany rozszerzenia operacji wojskowej w Strefie Gazy, której celem jest wywarcie presji na Hamas. Jak podkreślił na portalu społecznościowym X lider Likudu, „Izrael prowadzi sprawiedliwą wojnę sprawiedliwymi środkami”. Wczoraj plan Netanjahu został poparty przez gabinet bezpieczeństwa, w którego skład wchodzą najważniejsi izraelscy ministrowie.
Już w sobotni wieczór Siły Obronne Izraela (IDF) zaczęły wysyłać rozkazy powołania do wojska dziesiątek tysięcy rezerwistów, dzięki czemu możliwe będzie rozszerzenie działań zbrojnych w Strefie Gazy, gdzie już walczą trzy dywizje. Jak zauważa portal Jerusalem Post, liczba rezerwistów powołanych przez IDF nie zbliży się do tej z października 2023 r., kiedy to wybuchła wojna między Izraelem a Hamasem.
Według planu przygotowanego przez szefa Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela gen. Ejala Zamira przed rozpoczęciem działań wojennych w północnej i centralnej części Strefy Gazy zarządzona zostanie ewakuacja palestyńskich cywilów.
Od czasu wznowienia działań zbrojnych 18 marca IDF przejęły kontrolę nad ok. 40 proc. obszaru Strefy Gazy. Terroryści z Hamasu i Palestyńskiego Dżihadu nie stawiają praktycznie żadnego oporu. Izraelskie wojsko oceniło, że terroryści utrzymują zorganizowane siły jedynie w środkowej części regionu. W okolicach Rafah na południu enklawy i na obszarach północnych Hamasowi zadano tak potężne straty, że działania kontynuuje jako zdecentralizowana grupa partyzancka.
Powodem wznowienia działań wojennych przez IDF było to, że terroryści nie chcieli wypuścić kolejnych zakładników, co przewidywało wynegocjowane w styczniu porozumienie. Jak pisaliśmy w „Codziennej”, w ramach drugiej fazy zawieszenia broni terroryści zobowiązywali się do wypuszczenia wszystkich osób, które jeszcze pozostały przy życiu. W trzeciej islamiści mieli oddać stronie izraelskiej zwłoki uprowadzonych. Według niedawnych ustaleń IDF w rękach Hamasu i Palestyńskiego Dżihadu pozostaje 59 zakładników, z których żyją zaledwie 24 osoby.
GEOPOLITYKA \ W obliczu napięć w Pekinie i tuż po opublikowaniu przez tamtejsze MSZ filmu ostrzegającego prezydenta USA Donalda Trumpa, że Chiny nie ugną się przed jego polityką, CIA zamieściła materiały filmowe, w których namawia chińskich urzędników do współpracy z USA.
2 maja Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA), główna amerykańska agencja zajmująca się wywiadem zagranicznym, opublikowała dwa filmy, które mają na celu zachęcenie chińskich urzędników do współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Materiały są dostępne w języku chińskim na kanałach agencji w mediach społecznościowych. Pierwszy film nosi tytuł „Powód do współpracy: zostań panem swojego losu” i jest skierowany do wysokich rangą urzędników, jak podano w opisie, „poszukujących stabilizacji w zdradliwym klimacie politycznym”. Jego bohaterem jest urzędnik, który odczuwa niepokój z powodu wewnętrznych tarć w pracy i „znikania” kolegów. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że nawet jego wysoka pozycja nie wystarczy, aby ochronić rodzinę przed „przerażającymi i burzliwymi zmianami”. Dlatego pragnie wziąć sprawy w swoje ręce i podejmuje decyzję o nawiązaniu kontaktu z CIA w bezpieczny sposób.
Drugi film, zatytułowany „Powód do współpracy: tworzenie lepszej przyszłości”, opowiada historię urzędnika niższego szczebla, który przez całe życie studiował i ciężko pracował, ale jego wysiłki zapewniają dobrą przyszłość jedynie jego przełożonym. W poszukiwaniu alternatywnego sposobu na wynagrodzenie sobie ciężkiej pracy i osiągnięcie celów decyduje się na współpracę z CIA.
W obu materiałach znajduje się apel do Chińczyków o kontakt z CIA, jeśli mają informacje dotyczące najwyższego kierownictwa Komunistycznej Partii Chin, o polityce gospodarczej, fiskalnej lub handlowej Pekinu, jeśli pracują dla agencji obronnej, w sektorach bezpieczeństwa narodowego, dyplomacji, nauki, zaawansowanych technologii lub współpracują z osobami związanymi z tymi dziedzinami.
Filmy CIA ujrzały światło dzienne w momencie, gdy wewnątrz rządzącej w Chinach Komunistycznej Partii Chin (KPCh) narasta coraz więcej konfliktów, a klimat polityczny staje się bardzo niestabilny. Prezydent Xi Jinping od lat prowadzi tzw. kampanię antykorupcyjną, która w dużej mierze była wymierzona przeciwko jego politycznym rywalom. Ostatnio jednak oskarżenia o korupcję zaczęły dotykać także nominatów samego Xi, co świadczy o rosnącej walce o władzę między frakcjami w partii.
Sytuacja ma wpływ nawet na Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą, w której w ostatnim czasie kilku wysokich rangą oficerów, wcześniej wspieranych przez Xi, zostało usuniętych ze stanowisk lub po prostu zniknęło. Materiały CIA pojawiły się wkrótce po tym, jak chińskie MSZ opublikowało nagranie wideo w języku angielskim z chińskimi napisami, w którym wskazano, że Pekin nie ugnie się przed polityką celną Trumpa, ponieważ ustępstwo byłoby „jak picie trucizny w celu ugaszenia pragnienia”. Chińskie MSZ wezwało również inne kraje do zjednoczenia się w obronie przed działaniami USA, twierdząc, że Ameryka „nie przemawia w imieniu świata”.
Dodatkowo rzecznik chińskiego MSZ Mao Ning opublikowała na portalu X fragment przemówienia Mao Zedonga z 1953 r., gdy USA i Chiny walczyły po przeciwnych stronach w wojnie koreańskiej. „Bez względu na to, jak długo będzie trwała ta wojna, nigdy się nie poddamy. Będziemy walczyć, aż osiągniemy całkowite zwycięstwo” – grzmi w materiale Mao Zedong.
Wszystko wskazuje na to, że w stosunkach między USA a Ukrainą nastąpił przełom. Po rozmowie Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim, do której doszło przed pogrzebem papieża Franciszka, oba kraje podpisały w końcu umowę surowcową. Do tego Departament Stanu zgodził się na pakiet wsparcia dla ukraińskich myśliwców F-16.
Wielu komentatorów zauważyło, że podpisana umowa jest dużo korzystniejsza dla Ukrainy, niż wynikało to z wcześniejszych zapowiedzi Trumpa. Prezydent USA kilkukrotnie sugerował, że traktuje dotychczasowe wsparcie dla Kijowa jako dług, który Ukraina będzie musiała zwrócić. Premier Ukrainy Denys Szmyhal ujawnił jednak, że w podpisanej umowie nie ma już o tym mowy. Język dokumentu jest również znacznie ostrzejszy w ocenie Rosji niż wcześniejsze wypowiedzi Trumpa. W umowie otwarcie napisano o pełnoskalowej inwazji ze strony Rosji. Zapisano również, że żadne państwo ani osoba, które zaopatrywały lub wspierały finansowo rosyjską machinę wojenną, nie będą mogły zarabiać na odbudowie Ukrainy. Amerykanie wskazali w niej też, że umowa w żaden sposób nie przeszkodzi w członkostwie tego kraju w UE.
Przede wszystkim umowa przewiduje jednak, że o ile amerykańscy inwestorzy zyskają preferencyjne traktowanie i dostęp do ukraińskich surowców, o tyle pozostaną one własnością Ukrainy. Kijów zapowiadał wcześniej, że przez pierwsze 10 lat jej obowiązywania USA nie zarobią na niej ani dolara, bo wszystkie zyski z ich wydobycia, złożone w specjalnym funduszu, będą inwestowane w odbudowę kraju. Ten zapis nie znalazł się jednak w umowie, którą podpisano. Minister gospodarki Julia Swyrydenko zasugerowała jednak, że dyskusje o tym nadal trwają i takie rozwiązanie może się znaleźć w przyszłej dodatkowej umowie.
Ukraina nie dostała za to gwarancji bezpieczeństwa, których się domagała. Strona amerykańska sugeruje, że sama obecność w kraju amerykańskich firm jest wystarczającą gwarancją, a chęć zarabiania zagwarantuje, że Ukraina otrzyma niezbędną pomoc.
To już się zresztą dzieje. Departament Stanu USA zgodził się na pakiet wsparcia dla myśliwców F-16, które Ukraina dostała wcześniej od sojuszników lub dostanie w niedalekiej przyszłości. Obejmuje on modernizację, części, szkolenia itp. Pentagon potwierdził też, że już teraz wysyła na Ukrainę niesprawne F-16 z własnych rezerw, które posłużą jako magazyny części zamiennych. Komentatorzy uważają, że Trump doskonale wie, iż wsparcie wojskowe dla Ukrainy opłaca się USA, a ta umowa miała na celu uspokojenie jego elektoratu, który nie zawsze potrafi to zrozumieć.
LONDYN \ Brytyjskie służby zatrzymały czterech Irańczyków przygotowujących atak terrorystyczny. Krótko po tym doszło do aresztowania kolejnych trzech obywateli Iranu podejrzanych o terroryzm.
W weekend funkcjonariusze z Londynu, Swindon, Stockport, Rochdale i Manchesteru wzięli udział we wspólnej akcji antyterrorystycznej, podczas której aresztowali grupę pięciu mężczyzn podejrzanych o planowanie zamachu na terenie Zjednoczonego Królestwa. Przedstawiciele służb potwierdzili, że do aresztu trafili dwaj 29-latkowie, 40-latek i ich 46-letni znajomy. Wszyscy są obywatelami Iranu. Wiek i obywatelstwo piątego mężczyzny nie zostały podane do publicznej wiadomości. Ze względów bezpieczeństwa i dla dobra śledztwa policja nie ujawniła też miejsca, w którym miało dojść do zamachu.
Szef wydziału londyńskiej policji ds. zwalczania terroryzmu Dominic Murphy poinformował, że obecnie śledczy skupiają się na ustaleniu motywów działania podejrzanych i badają, czy w związku z tą sprawą nadal istnieje zagrożenie dla społeczeństwa. Jednocześnie służby apelują do mieszkańców o zachowanie czujności i informowanie policji o wszystkim, co może budzić podejrzenia.
Krótko po zatrzymaniu pierwszej grupy londyńscy funkcjonariusze aresztowali kolejnych trzech mężczyzn, również pochodzących z Iranu. Służby poinformowały, że mężczyźni w wieku 39, 44 i 55 lat są podejrzewani o terroryzm, ale ich działania są przedmiotem odrębnego śledztwa. Brytyjskie media podają, że Irańczykom zarzuca się udział w działaniach stanowiących zagrożenie dla mocarstw zagranicznych.
(jk)
AFRYKA \ Ponad 300 cywilów zginęło w ciągu 48 godzin zmasowanych ataków na 100-tys. miasto Al-Nahud w Sudanie. Członkowie paramilitarnych Sił Szybkiego Wsparcia (RSF) splądrowali szpitale i sterroryzowali społeczność, a teraz przygotowują się do dalszej ekspansji na zachód kraju.
Przedstawiciele sudańskiego MSZ poinformowali, że dwudniowa seria ataków przeprowadzona przez Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) na miasto Al-Nahud kosztowała życie ponad 300 osób, w tym 15 kobiet i 21 dzieci. Jednocześnie Sudańska Narodowa Komisja Praw Człowieka zastrzegła, że bilans ofiar może znacznie wzrosnąć ze względu na to, iż bojownicy zabronili mieszkańcom opuszczać domy, w związku z czym wielu rannych zostało odciętych od pomocy medycznej. Lokalna społeczność podaje również, że w ostatnich dniach napastnicy splądrowali szpitale i targi, zabierając zapasy medyczne i ograniczając mieszkańcom dostęp do pożywienia.
W ubiegłym tygodniu bojownicy ze wzmożoną agresją uderzyli w 100-tys. miasto. 1 maja br. zabili 19 osób i zranili kolejne 37, po czym ogłosili odbicie Al-Nahudu z rąk Sudańskich Sił Zbrojnych. Krótko po tym członkowie RSF sterroryzowali społeczność, przeprowadzając serię krwawych ataków.
Zdobycie Al-Nahudu było kluczowe dla dalszej ekspansji bojowników na zachód kraju i zrealizowania planów przejęcia 250-tys. Al-Fashiru. Al-Nahud leży bowiem na ważnym szlaku łączącym Kordofan z zachodnim regionem Darfur i jest centrum handlowym znanym z produkcji orzeszków ziemnych i gumy arabskiej oraz jednego z największych targów bydła w Sudanie. Obecnie armia rządowa sprawuje władzę na północy i wschodzie podzielonego kraju, podczas gdy RSF kontrolują dużą część Darfuru oraz południe kraju.
Po porażce bojowników w stolicy kraju Chartumie RSF zintensyfikowały ataki na zachodzie. W ostatnich tygodniach Al-Nahud stał się priorytetowym celem dla obu stron, a wzmożona agresja kosztowała życie łącznie blisko 850 cywilów.
Wojna domowa w Sudanie rozpoczęła się 15 kwietnia 2023 r. i wywołała jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie. 15 mln osób było zmuszonych porzucić swoje domy, a 30 mln cierpi głód i potrzebuje natychmiastowej pomocy. Szacuje się, że liczba ofiar przekroczyła 150 tys. Obie strony konfliktu oskarżane są o zbrodnie wojenne, przy czym RSF wykazuje zwiększoną agresję w stosunku do cywilów, dopuszczając się masakr, czystek etnicznych i przemocy seksualnej.