Gazeta Polska Codziennie Numer 3932


Kościół ma nowego Ojca Świętego

Wielu watykanistów spodziewało się, że będzie to trudne i długie konklawe. Zwracali uwagę na to, że pontyfikat papieża Franciszka budził kontrowersje, a także na rekordową liczbę kardynałów biorących w nim udział – tym samym na rekordową liczbę głosów, które musi zdobyć kandydat. Stało się jednak inaczej. Biały dym z komina kaplicy Sykstyńskiej wydobył się już w czwartek po południu. Kardynałom potrzeba było zaledwie czterech głosowań, by zdecydować, że głową Kościoła zostanie abp Robert Francis Prevost. Nowy papież wybrał imię Leon XIV.

Obecny papież urodził się w Chicago, w rodzinie nauczyciela i bibliotekarki, jako najmłodszy spośród trzech braci. Jego brat John Prevost wyznał mediom, że od wczesnego dzieciństwa Roberta jego bliscy wiedzieli, że któregoś dnia zostanie księdzem. Wyznał, że gdy jego brat miał zaledwie sześć lat, ich sąsiadka przewidziała, że zostanie papieżem, ale do samego końca nie traktowali tej przepowiedni poważnie. Zanim jednak do tego doszło, w 1977 r. Robert Prevost uzyskał licencjat z matematyki, który później uzupełnił o magisterium i doktorat z prawa kanonicznego. W tym samym roku wstąpił do zakonu augustianów, a święcenia kapłańskie przyjął w 1982 r.

Biskup z Peru

Przez znaczną część swojej posługi był związany z Peru. Po raz pierwszy wyjechał do tego kraju w 1985 r. jako misjonarz. W 1988 r. powrócił tam, by przez następną dekadę nauczać prawa kanonicznego i prowadzić seminarium w Trujillo. Do USA wrócił w 1998 r., gdy wybrano go na prowincjała augustianów w Chicago. Trzy lata później został przeorem generalnym tego zakonu. To jednak nie był koniec jego misji w Peru. W 2014 r. papież Franciszek mianował go administratorem apostolskim diecezji Chiclayo, rok później Robert Prevost został jej biskupem. W 2023 r. Franciszek uczynił go prefektem dykasterii ds. biskupów – to jedno z najważniejszych stanowisk w kurii rzymskiej. We wrześniu tego samego roku mianował go kardynałem diakonem.

Arcybiskup Las Vegas George Thomas, który spędził z nim półtorej godziny podczas wizyty w Rzymie, powiedział dziennikowi „New York Times”, że w czasie pontyfikatu Franciszka kard. Prevost był jednym z najbardziej wpływowych hierarchów w Watykanie, ale zupełnie nie dawał tego po sobie poznać. Wspomina, iż w pierwszej chwili pomyślał, że jest zwykłym księdzem, który przyszedł pogratulować mu zostania arcybiskupem, dopiero jego towarzysze uświadomili mu, z kim ma do czynienia.

Kościół wobec nowej rewolucji

Jedną z najważniejszych decyzji, które musi podjąć papież, jest wybór nowego imienia. Tradycję tę rozpoczął w V w. Jan II, który uznał, że jego imię z chrztu – Merkurius – jest zbyt pogańskie do roli, którą mu powierzono. Niegdyś nie przywiązywano do nich większej wagi. Ojcowie święci przyjmowali imiona poprzedników – zwykle papieża, który kreował ich na kardynała – ulubionych świętych lub członków rodziny. W ostatnich wiekach imię zyskało jednak ogromną symbolikę, stało się czymś w rodzaju deklaracji ideowej.

Kardynał Prevost wybrał imię Leon. To czwarte najpopularniejsze imię, po Janie, Grzegorzu i Benedykcie. Ojciec Święty nie pozostawił wątpliwości, że zainspirował go jeden z najważniejszych papieży w historii, Leon XIII. W 1891 r. wydał encyklikę „Rerum novarum”, u której podstaw legło przekonanie, że Kościół i państwo muszą współpracować, by rozwiązać problemy społeczne, oraz to, że należy odrzucić zarówno komunizm, jak i bezduszny kapitalizm. Ta encyklika stała się podstawą dzisiejszej katolickiej nauki społecznej.

Leon XIV przypomniał kardynałom, że jego wielki poprzednik musiał odpowiadać na problemy społeczne w gwałtownie zmieniającym się świecie rewolucji przemysłowej. Powiedział, że dziś katolicka nauka społeczna jest potrzebna „jako odpowiedź na kolejną rewolucję przemysłową i na rozwój sztucznej inteligencji, który powoduje nowe wyzwania, jeśli chodzi o obronę ludzkiej godności, sprawiedliwości i pracy”.

Będzie kontynuował misję Franciszka

Gdy nowy papież po raz pierwszy wyszedł do wiernych, miał na sobie czerwony mucet. Papież Franciszek nie włożył go, gdy sam wyszedł po raz pierwszy na balkon, więc wielu komentatorów uznało, że to oznacza, iż nowy papież zerwie z jego dziedzictwem. Wydaje się jednak, że te spekulacje są przedwczesne. Watykaniści zwracają uwagę, że pod wieloma względami jest bardziej konserwatywny niż jego poprzednik, ale – jak wyznał jego brat agencji AP – bardzo przejmuje się biednymi i tymi, których poz­bawiono głosu.

Sam Ojciec Święty powiedział w sobotę kardynałom, że papież jest „skromnym sługą Boga, swoich braci i sióstr i niczym więcej”. Pochwalił oddanie Franciszka „trzeźwej prostocie życia”. – Weźmy to cenne dziedzictwo i kontynuujmy tę podróż, zainspirowani tą samą nadzieją, która bierze się z wiary – apelował.

Narodowość nie miała znaczenia

Leon XIV jest pierwszym w historii papieżem Amerykaninem. Choć USA są postrzegane jako kraj protestancki, to 62 mln Amerykanów deklaruje się jako katolicy, a liczba ta cały czas rośnie. Watykanista Jose Casanova z Berkley Center powiedział, że kard. Prevost nie został wybrany jako Amerykanin, lecz jako ktoś, kto może zjednoczyć Kościół. Zauważył, że choć nowy papież jest Amerykaninem, to nie był biskupem w USA. Podobnego zdania jest arcybiskup Nowego Jorku Timothy Dolan, który wspomniał, że jego narodowość nie odegrała znaczącej roli. Profesor David Collins S.J. dodał, że jego wybór był możliwy, bo św. Jan Paweł II złamał faktyczny monopol papieży Włochów.

Warto odnotować, że msza inauguracyjna nowego papieża odbędzie się 18 maja – w dniu urodzin św. JPII. Watykaniści zwracają też uwagę, że wybrano go 8 maja – w dniu urodzin arcybiskupa Fultona Sheena, który jako kaznodzieja i intelektualista odegrał ogromną rolę w rozwoju amerykańskiego katolicyzmu.

Nowy papież obejrzał „Konklawe”

W zeszłym roku do kin wszedł thriller polityczny „Konklawe”. John Provost przyznał, że jego brat obejrzał go, zanim udał się do kaplicy Sykstyńskiej. Chilijski kardynał Fernando Chomalí powiedział jednak OSV News, że prawdziwe konklawe, w którym brał udział, nie miało nic wspólnego z intrygami przedstawionymi w tym filmie. – To było niezwykle imponujące doświadczenie kościelne, duchowe i ludzkie – miał powiedzieć. – Masz świadomość odpowiedzialności, że musisz wybrać następcę św. Piotra. To naprawdę mną poruszyło – dodał. Przyznał, że w jego trakcie panowała atmosfera dyscypliny, modlitwy i braterstwa, ale także radość.

Kardynał powiedział, że znał wcześniej papieża z jego pracy w dykasterii ds. biskupów. Wyznał, że to „skromny i prosty człowiek, o ostrym intelekcie i łagodnym usposobieniu”. – W życiu naprawdę pamięta, że mamy parę uszu, parę oczu i jedne usta. Słucha uważnie, wszystko obserwuje i mało mówi – ocenił. Powiedział, że Leon XIV ma też świetne poczucie humoru i przyjemną osobowość. Dodał, że świat znalazł się w trudnej sytuacji, a Kościół ma w niej do odegrania żywotną rolę. – Trwa rewolucja i musi być potraktowana poważnie – podkreślił.



Debata w Republice oddzieliła prawdziwych liderów od tchórzy

Na finiszu kampanii prezydenckiej odbyła się najważniejsza i najbardziej merytoryczna debata, zorganizowana w piątek przez Telewizję Republika przy współudziale innych konserwatywnych mediów. Kolejny solidny występ zanotował Karol Nawrocki, a eksperci wskazują, że próba jego zdyskredytowania przez środowisko koalicji 13 grudnia z wykorzystaniem służb specjalnych się nie powiodła. Przed trudnymi pytaniami uciekli Rafał Trzaskowski i Magdalena Biejat, którzy nie pojawili się w Domu Wolnego Słowa. – Nieobecność Trzaskowskiego tylko utwierdza jego wizerunek jako polityka, który unika konfrontacji i boi się stanąć do debaty poza własną strefą komfortu – ocenia prof. Mieczysław Ryba. Z kolei politolodzy prof. Norbert Maliszewski i dr Andrzej Anusz podkreślają, że widać, iż Nawrocki już rozpoczął walkę o wynik w drugiej turze wyborów.

O północy z piątku na sobotę rozpocznie się cisza wyborcza przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. W związku z tym kandydatom na najważniejszy urząd w Rzeczypospolitej Polskiej zostały ostatnie chwile, aby przekonać wyborców do swojej wizji państwa. Szczególną okazją do tego była prezydencka debata zorganizowana w miniony piątek przez Telewizję Republika, przy współudziale wPolsce24 i Telewizji Trwam. Dyskusji w Domu Wolnego Słowa przestraszyli się jednak wiceprzewodniczący PO Rafał Trzaskowski i kandydatka Lewicy Magdalena Biejat, którzy mimo zaproszenia nie zjawili się w studiu.

Najbardziej merytoryczna debata

Organizatorzy debaty postanowili zaskoczyć swoich widzów nową formułą wydarzenia, angażując ekspertów z poszczególnych dziedzin. Pytania do kandydatów skierowali m.in. prof. Ryszard Piotrowski, autorytet z zakresu prawa, biznesmen Rafał Brzoska i prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Łukasz Jankowski. Ponadto były: runda pytań wybranych przez widzów, runda pytań, w której kandydaci zadawali je sobie nawzajem, a także czas na swobodną wypowiedź.

Bez wątpienia jedną z najważniejszych deklaracji, która padła w piątek, była ta złożona przez Karola Nawrockiego i dotycząca wymiaru sprawiedliwości. – Tak wiele dzieli mnie z marszałkiem Hołownią, ale marszałek Hołownia też zwracał uwagę, jakiś czas temu w oficjalnym wywiadzie, że żyjemy w państwie, w którym służby specjalne chcą mieć wpływ na wymiar sprawiedliwości. W lutym 2026 r. skorzystam z art. 125, zwrócę się do Senatu o referendum i Polacy zdecydują o tym, jak ma wyglądać polski wymiar sprawiedliwości, bo politycy nie dają sobie rady – zapowiedział obywatelski kandydat na prezydenta RP.

Z kolei w swobodnej wypowiedzi główny rywal nieobecnego w studiu Rafała Trzaskowskiego podkreślał, że „18 maja będziemy wybierać kierunek dla Polski nie tylko na pięć lat, ale być może na kolejne dekady”. – Te wybory są o suwerenności. Możecie mieć prezydenta, który będzie mówił: Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy. Albo prezydenta, który nie podejmie żadnej decyzji bez Donalda Tuska, bez oglądania się na Berlin i na Brukselę – mówił Nawrocki.

Trzaskowski popełnia grzech pychy

„Codzienna” skontaktowała się z ekspertami ds. politycznych, aby prosić ich o podsumowanie piątkowego wydarzenia w Domu Wolnego Słowa. Jako pierwszy na nasze pytania odpowiedział psycholog społeczny prof. Norbert Maliszewski. – Rafał Trzaskowski popełnia grzech pychy, lekceważąc debatę w telewizji, która cieszy się tak dużą oglądalnością. Znaczna część społeczeństwa, w tym także elektorat centroprawicowy, o którego poparcie powinien zabiegać kandydat KO, jest zainteresowana odpowiedziami na pytania zadane w trakcie tej dyskusji. Z kolei Karol Nawrocki swoją postawą pokazał, że przetrwał ostatnie ataki i już rozpoczął walkę o wynik drugiej tury wyborów. Warto również zwrócić uwagę na taktykę obraną ostatnio przez Sławomira Mentzena, który zdecydował się na uszczypliwości wobec kandydata wspieranego przez PiS. Nie jestem jednak przekonany, czy to trafna strategia, ponieważ osoby o poglądach konserwatywnych dużą wagę przywiązują do odpowiedzialności społecznej – ocenia prof. Maliszewski.

Naszego rozmówcę zapytaliśmy również, jak jego zdaniem będą wyglądały ostatnie dni przed ciszą wyborczą. Przypomnijmy, że dzisiaj odbędzie się debata w nielegalnie przejętej telewizji publicznej i nadal nie jest pewne, kto ją poprowadzi. – Spodziewam się, że podczas poniedziałkowej debaty w telewizji publicznej Rafał Trzaskowski będzie próbował skoncentrować całą uwagę na sprawie mieszkania Karola Nawrockiego. Obawiam się, że rzeczywiste problemy milionów Polaków i zagrożenia takie jak pakt migracyjny, Zielony Ład, kwestie bezpieczeństwa będą spychane na dalszy plan, a to na tych zagadnieniach powinniśmy się przede wszystkim koncentrować – dodaje prof. Norbert Maliszewski.

Kampania hejtu zdominuje najbliższe dni?

Swoją opinią podzielił się z nami także prof. Mieczysław Ryba z KUL. – Z punktu widzenia prawicy piątkowa debata w Telewizji Republika miała dwa najistotniejsze elementy. Po pierwsze, nieobecność Trzaskowskiego tylko utwierdza jego wizerunek jako polityka, który unika konfrontacji i boi się stanąć do debaty poza własną strefą komfortu. Po drugie, uspokojenie sytuacji między Sławomirem Mentzenem a Karolem Nawrockim. Kandydat Konfederacji rozpoczął w ostatnim czasie grę po prawej stronie sceny politycznej, ale chyba trochę się zreflektował. To może mieć duże znaczenie w drugiej turze. Jeśli natomiast chodzi o poniedziałkową debatę w TVP, to spodziewam się, że będziemy mieli do czynienia z kampanią hejtu, w którą zaangażowani zostaną pracownicy liberalno-lewicowych mediów – powiedział nam prof. Ryba. „Nawrocki rozpoczął walkę o zwycięstwo w drugiej turze”

Nasza redakcja rozmawiała również z politologiem dr. Andrzejem Anuszem z Instytutu Piłsudskiego w Warszawie. – Odnosząc się do debaty w Telewizji Republika, warto odnotować nowy format dyskusji, czyli pytania zadawane przez uznanych ekspertów. Na plus należy zaliczyć to, że organizatorom udało się zaprezentować publiczności świeże elementy, co ożywiło formułę wydarzenia. Jest to jednak niekorzystne dla wizerunku Rafała Trzaskowskiego, który uczestniczy jedynie w debatach uznawanych przez niego za bezpieczne. Takie podejście sugeruje, że niechętnie wychodzi poza swoją strefę komfortu.

Tymczasem osoba ubiegająca się o najwyższy urząd w państwie powinna być przygotowana na każdą sytuację, potrafić odnaleźć się w trudnych warunkach i nie unikać wyzwań. Warto zauważyć, że gdyby Trzaskowski zdecydował się pojawić w Telewizji Republika, przez kilka kolejnych dni media żyłyby tym wydarzeniem. Wolał jednak nie podejmować tego ryzyka – komentuje dr Anusz. Politolog w odniesieniu do Karola Nawrockiego podkreślił, że „widać, iż przetrwał ataki i nie wpłynęły one negatywnie na jego kondycję”. – Ponadto zwróciłbym uwagę na narrację, która ewidentnie wskazuje, że Nawrocki rozpoczął walkę o zwycięstwo w drugiej turze. Było kilka sygnałów wysłanych przede wszystkim do wyborców Konfederacji. W mojej opinii ta strategia powinna być kontynuowana w trakcie poniedziałkowej debaty. Nie wchodzenie w gry zaproponowane przez Trzaskowskiego, lecz pokazywanie pomostów z kandydatami, którzy w pierwszej turze odpadną – powiedział „Codziennej” dr Andrzej Anusz.



Kibice nie przestraszyli się bodnarowców

POLITYKA \ Mimo że rząd postanowił ścigać kibiców Legii za transparenty zniechęcające do głosowania na Rafała Trzaskowskiego, w całej Polsce dało to odwrotny efekt. W miniony weekend na wielu stadionach Ekstraklasy wywieszano podobne hasła, a okrzyk „Druga tura bez Bążura” wznoszono nawet na trybunach Górnika Piaski grającego w śląskiej lidze okręgowej.

Akcja kibiców w całej Polsce trwa od kilku tygodni. Rozpoczęło się od transparentów fanów Legii Warszawa. W ostatnim czasie większość kibiców namawia do tego, aby nie głosować na Rafała Trzaskowskiego. Nie inaczej było w miniony weekend. Transparent wywiesili kibice Radomiaka Radom, którzy przyjaźnią się z fanami Legii. „18.05 – byle nie Trzaskowski” – wywieszono na trybunach obiektu przy ul. Andrzeja Struga. Z podobnym postulatem występują również kibice, którzy niekoniecznie pałają przyjaźnią do Legii. „Głosuj mądrze, aby nie obudzić się w tęczowej Polsce!” – wywiesili transparent kibice Zagłębia Lubin.

Jagielska = Mengele
Jagielska = Mengele

Wcześniej podobne hasła zawieszano m.in. w Lechu Poznań, Wiśle Kraków, Cracovii, Jagiellonii Białystok. Nawet w mniejszych miejscowościach kibice powtarzają hasła, by nie głosować na Rafała Trzaskowskiego. Sporadycznie pojawiają się również na wiecach kandydata Koalicji Obywatelskiej, gdzie często są wyzywani przez działaczy partyjnych. Tak było we Wrocławiu, gdzie Sławomir Nitras młodych fanów Śląska Wrocław wyzwał od faszystów. Polityk przekrzykiwał się z tłumem, a w odpowiedzi usłyszał hasło: „Narkoman!”.

Rafałek kazał zdejmować krzyże, teraz udaje katolika
Rafałek kazał zdejmować krzyże, teraz udaje katolika

Nie wszystkie kibicowskie ekipy są w tym przypadku solidarne. Na stadionie bydgoskiego Zawiszy zawisł transparent z hasłem: „Polityce na stadionach sprzeciwiamy się otwarcie! Na Zawiszy dla git ludzi niezachwiane wsparcie!”. Na razie to jednak wyjątek. Tym bardziej że w działania przeciwko kibicom włączyły się służby. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła dochodzenie w sprawie wydarzeń na meczu warszawskiej Legii, podczas którego kibice wywiesili transparenty wymierzone w Rafała Trzaskowskiego oraz niesławną dr Gizelę Jagielską, która w Oleśnickim szpitalu uśmierciła dziecko zastrzykiem z chlorku potasu. Chodzi o transparenty o treści „Jagielska = Mengele” oraz „Rafałek kazał zdejmować krzyże, teraz udaje katolika, czy znacie bardziej fałszywego polityka?”. Zdaniem polityków opozycji i prawników nie ma wątpliwości, że sprawa ma charakter polityczny. Jacek Liziniewicz