Gazeta Polska Codziennie Numer 3935


Rosyjski rzeźnik z Syrii doradcą wojskowym w Algierii

Były dowódca wojsk rosyjskich w Syrii i na Ukrainie generał Siergiej Surowikin stoi na czele grupy rosyjskich specjalistów militarnych w Algierii. Zdaniem prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego wysłanie doradców wojskowych do takich krajów jak Algieria oraz zaangażowanie oddziałów Korpusu Afrykańskiego podporządkowanych rosyjskiemu MON ma na celu wypieranie wpływów francuskich z Afryki.

Niedawno w mediach społecznościowych ambasada Federacji Rosyjskiej w Algierze opublikowała zdjęcia z okazji rosyjskiego Dnia Zwycięstwa, na których widać m.in. attaché wojskowego placówki dyplomatycznej Władimira Cukanowa oraz generała Siergieja Surowikina. Obecnie ten drugi, były dowódca wojsk rosyjskich w Syrii i na Ukrainie, sprawuje funkcję „szefa grupy rosyjskich specjalistów wojskowych w Algierii.

Jak wyjaśnia prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, na zaangażowanie Rosji w Afryce należy patrzeć dwuwymiarowo. Przede wszystkim w ten sposób poszerzane są rosyjskie wpływy oraz zwiększany dostęp do rozmaitych surowców, w tym pierwiastków ziem rzadkich. Drugim powodem jest zaś wypieranie Francji z tej części regionu.

– Francja tę rywalizację podjęła, czego przykładem jest demonstracyjne zaangażowanie tego kraju we wsparcie dla Ukrainy. Działania te nie tyle służą kwestii ukraińskiej, ile sygnalizowaniu, że jeśli Moskwa szkodzi interesom francuskim w Afryce, to Paryż zdecydował się na wsparcie Kijowa – przypomina politolog. Ekspert Uniwersytetu Łódzkiego przychylnie patrzy na rywalizację pomiędzy Paryżem a Moskwą. – Wszystko, co skłóca Rosję z kimkolwiek, w tym przypadku z Francją, leży w interesie Polski – zauważa politolog.

Tymczasem francuski portal AfricaIntelligence informował, że na władze Republiki Środkowoafrykańskiej została wywarta skuteczna presja, aby zerwały obowiązującą od 2018 r. umowę z Grupą Wagnera i podpisały kontrakt z Korpusem Afrykańskim podporządkowanym ministerstwu obrony Federacji Rosyjskiej. – Te działania wynikają z nieudanego buntu Prigożyna z czerwca 2023 r. Okazało się, że Grupa Wagnera z punktu widzenia Kremla była niedostatecznie kontrolowana. Zatem teraz wszelkie najemnicze formacje zbrojne, w tym Korpus Afrykański, muszą bezwzględnie podlegać kontroli Moskwy – tłumaczy prof. Żurawski vel Grajewski. Założony w październiku 2023 r. Korpus Afrykański zaangażowany jest w takich krajach jak Burkina Faso, Libia, Mali i Niger.



Trump chce znieść sankcje

Donald Trump zdecydował, że da szansę nowemu rządowi Syrii. Zapowiedział, że zniesie sankcje, które nałożono na ten kraj w czasach reżimu Assada. Spotkał się też z nowym prezydentem Syrii.

W grudniu błyskawiczna ofensywa sił opozycji zakończyła nie tylko ciągnącą się od wielu lat krwawą wojnę domową, ale także 54-letnie rządy rodziny Assadów. Ich sukces postawił jednak w trudnej sytuacji USA. Z jednej strony reżim Assada blisko współpracował z Rosją i Iranem. Z drugiej przywódca syryjskiej opozycji i obecny prezydent, Ahmad asz-Szara, był przywódcą islamistycznej organizacji terrorystycznej Dżabhat an-Nusra, która była stowarzyszona z Al-Kaidą. USA niegdyś oferowały nawet 10 mln dol. nagrody za informacje o miejscu jego pobytu.

On sam twierdzi, że to dawne czasy, a obecnie chce budować świecką Syrię. Prezydent Joe Biden pozostawił decyzję w tej sprawie Trumpowi. Głowa państwa amerykańskiego zapowiedziała we wtorek na spotkaniu z saudyjskimi inwestorami, że zniesie obejmujące ten kraj sankcje. „Syryjczycy przez wiele lat mieli swoją porcję okropieństw, wojny, zabijania” – powiedział. „Dlatego moja administracja podjęła już kroki w kierunku odbudowy normalnych relacji pomiędzy USA a Syrią, po raz pierwszy od ponad dekady”. Dodał, że sekretarz stanu Marco Rubio spotka się ze swoim syryjskim odpowiednikiem do końca tygodnia. Trump dodał, że zniesienie tych sankcji „da im szansę na wielkość”.

Na decyzję Trumpa miały wpłynąć państwa regionu, które od lat zaniepokojone są ogromną rolą, jaką w Syrii odgrywał reżim w Teheranie. Miał go do niej zachęcać prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Jego rząd walczył z działającymi w Syrii kurdyjskimi separatystami, których walka z reżimem Assada była wspierana przez USA.

W środę Trump odbył pierwsze od ćwierć wieku spotkanie z prezydentem Syrii. Potrwało około pół godziny i według oświadczenia Białego Domu prezydent USA powiedział mu, że ma „wielką okazję, by zrobić coś historycznego w swoim kraju”, i zachęcał go, by z niej skorzystał. Namawiał go także do normalizacji stosunków z Izraelem, wyrzucenia z kraju zagranicznych terrorystów, pilnowania, by ISIS nie odbudowało swojej potęgi, i trzymania skazanych za terroryzm w syryjskich więzieniach.

Na razie nie jest jasne, kiedy ta normalizacja wejdzie w życie. USA od 1979 r. uznają Syrię za państwo wspierające terroryzm. Wcześniej z części sankcji zrezygnowały Wielka Brytania i UE. Przedstawiciel ONZ ds. Syrii Geir Pedersen powiedział, że uwolnienie Syrii od sankcji pozwoli na pomoc temu krajowi i odbudowanie jego zrujnowanej wojną gospodarki.



Finlandia chce wejść na właściwe tory

Fińskie linie kolejowe mają 1524 milimetry a UE ma 1435.
Fińskie linie kolejowe mają 1524 milimetry a UE ma 1435.

SKANDYNAWIA \ Finlandia chce zerwać kolejne więzy łączące ją z Rosją. Tym razem chodzi o tory kolejowe, których rozstaw wciąż nie jest w standardzie europejskim. Rząd w Helsinkach zdecydowanie reaguje też na umacnianie się sił Kremla przy granicy.

Podczas konferencji w Helsinkach, na której spotkali się przedstawiciele transportów krajów nordyckich, fińska minister Lulu Ranne powiedziała, że jej kraj powinien zmienić dotychczasowy rozstaw szyn w całym kraju na rzecz modelu europejskiego. Obecnie to właśnie będący spuścizną Rosji rozstaw szyn, jeszcze z czasów, gdy terytorium tego kraju należało do Imperium Rosyjskiego, uniemożliwia transgraniczny ruch kolejowy.

Lulu Ranne mówiła o tym w kontekście projektu Rail Nordica, czyli budowy nowej linii kolejowej łączącej północną Finlandię ze Szwecją. Linia ta jest niezwykle ważna dla fińskich sił zbrojnych i NATO, także dlatego, że w Laponii w rejonie Rovaniemi, przez które ma przechodzić, znajdują się baza wojskowa i poligon.

Słowa fińskiej minister są ogromną zmianą w stosunku choćby do analizy przygotowanej przez resort transportu, który przed dwoma laty ocenił, że przebudowa wszystkich linii kolejowych w kraju jest zbyt kosztowna. Teraz jednak, gdy w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa, koszt schodzi, jak widać, na drugi plan. Dlatego też prawicowy rząd Petteriego Orpo zapowiedział zwiększenie do 2029 r. poziomu wydatków na obronę do co najmniej 3 proc. PKB. Na ten rok wydatki na ten cel sięgają 2,5 proc. PKB, czyli 7,3 mld euro.

Nie ma się co dziwić postawie rządu w Helsinkach, gdyż Rosja ma pięć baz lotniczych w pobliżu północnej Finlandii i Norwegii, a w Karelii rozbudowuje magazyny i garnizony. Umacnianie się sił Kremla w tym regionie nastąpiło w reakcji na wejście Finlandii i Szwecji do NATO.

Fińska granica lądowa z Rosją liczy ok. 1,3 tys. km i jest najdłuższa w UE i NATO. Obecnie jest ona całkowicie zamknięta. Decyzję taką podjęły przed miesiącem fińskie władze w reakcji na wykorzystywanie przez Rosjan migrantów do jej podważania. Helsinki przekonują, że jest to jedna z metod Rosji służących wywieraniu nacisku oraz wpływaniu na bezpieczeństwo i stabilność kraju, a także UE. Rosja rozpoczęła swoją operację hybrydową przeciwko Finlandii w 2023 r., gdy jesienią, w ciągu kilkunastu tygodni, przybyło tam ponad 1,3 tys. migrantów bez odpowiednich dokumentów i pochodzących głównie z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. (pp)



Prezydent USA może dalej deportować gangsterów

USA \ Administracja Trumpa odnotowała rzadki sukces przed sądem. Sędzia federalna po raz pierwszy stwierdziła, że prezydent USA miał prawo powołać się na wojenną ustawę przy deportacjach gangsterów – nielegalnych imigrantów.

14 marca Trump wydał rozporządzenie, w którym nakazał deportację członków Tren de Aragua. To wywodząca się z Wenezueli i działająca głównie w Ameryce Łacińskiej organizacja przestępcza, która słynie ze swojej brutalności. Zrobiło się o niej głośno podczas kampanii wyborczej, gdy wyszło na jaw, że jej członkowie przejęli blok mieszkalny w Kolorado i wymuszali haracze na jego mieszkańcach. Trump uznał ją za międzynarodową organizację terrorystyczną.

Trump w tym rozporządzeniu powołał się na Ustawę o wrogich obcych (AEA) z 1798 r., która rozszerza prawo prezydenta do aresztowania osób, które nie są obywatelami USA. Dotychczas używano jej tylko w czasie wojny z Kanadą i obu wojen światowych. Trump argumentował jednak, że trwa inwazja gangsterów imigrantów na USA, więc daje mu to prawo do jej użycia. Lewicowi aktywiści oczywiście podali to rozporządzenie do sądu.

Teraz sędzia sądu federalnego stwierdziła, że działał zgodnie z prawem. W liczącym 43 strony wyroku stwierdziła jedynie, że służby powinny ich informować wcześniej o deportacji, by dać im czas na zwrócenie się do sądu.

To pierwszy taki wyrok. Nieco wcześniej inny sędzia federalny stwierdził w innej sprawie, że Trump nie miał prawa powołać się na tę ustawę, ale uznał, że nie zablokuje tych deportacji. Ostateczną opinię w tej sprawie wyrazi najprawdopodobniej Sąd Najwyższy USA po spodziewanych apelacjach. (wm)



Leon XIV – papież, który się nie lęka

A miało być tak pięknie. Media całego świata ścigały się w pochwałach dla nowego papieża: Amerykanin, ale nie lubi Donalda Trumpa ani J.D. Vance’a, kardynał, ale wyświęcony z woli papieża Franciszka i wskazywany przez wielu jako kontynuator myśli poprzedniego Ojca Świętego, cokolwiek byśmy przez to rozumieli. Tymczasem nie upłynął tydzień od wyboru Roberta Prevosta na papieża, a „Guardian” już bije na alarm: katolicy LGBT+ są bardzo zmartwieni dawnymi słowami papieża, co to będzie, co to będzie…

Zacytujmy te słowa. Padły 8 listopada 2012 r. podczas synodu o nowej ewangelizacji. Ojciec Robert Prevost był wówczas generałem zakonu augustianów. – Zachodnie media są niezwykle skuteczne w promowaniu powszechnej publicznej solidarności z przekonaniami i praktykami sprzecznymi z Ewangelią, takimi jak aborcja, homoseksualizm i eutanazja – mówił wówczas przyszły papież. I tak miesiąc miodowy się kończy, wpływowe media już wiedzą, że nowy wróg zasiadł w Watykanie. Z humorem skomentowała tę sytuację Brittany Bernstein na łamach „The National Review”: „Dziennikarze są zszokowani tym, że papież jest katolikiem (https://www.nationalreview.com/news/journalists-shocked-to-learn-the-pope-is-catholic/)".

Dodajmy od razu, że ojciec Prevost wyjaśniał też, skąd w mediach owo zamiłowanie do sprzecznych z Ewangelią praktyk się bierze. „Media co najwyżej tolerują religię jako coś głupiego lub dziwacznego, o ile nie sprzeciwiają się wprost jej stanowisku w kwestiach etycznych, chyba że uznają je za swoje. Gdy ludzie wierzący wypowiedzą się przeciwko tym praktykom, media biorą wówczas religię na muszkę, przedstawiając ją jako ideologię niewrażliwą na rzekomo palące potrzeby ludzi żyjących we współczesnym świecie”.

Nowy papież twardo stąpa po ziemi

Nie będzie kiczu pojednania, nie będzie pacykowania rzeczywistości ogólnikami, które mają wprawić w zachwyt postępową opinię publiczną. Kiedy dwóch mówi „dialog”, niekoniecznie muszą mieć na myśli dokładnie to samo. Czekam więc niecierpliwie, co powie Robert Prevost, już jako papież Leon XIV, podczas 1700. rocznicy soboru nicejskiego, której obchody odbędą się w Turcji (dawna Nicea to teraz Iznik nieopodal Stambułu).

Nowy papież nie tylko potępia aborcję, homoseksualizm i eutanazję, ale także nie szczędził ostrych słów ideologii gender: „Promowanie ideologii gender jest mylące, ponieważ ma na celu tworzenie płci, które nie istnieją”. Powtórzmy: dla wierzących nic w tym zaskakującego, na jakiej podstawie ktoś miałby uważać, że kardynał – dziś już papież – Kościoła powszechnego ma odrzucać jego nauki.

Oczywiście źródłem niezrozumienia jest nie tylko walka z religią prowadzona przez wpływowe media, ale także ogromne zaślepienie polityką, które przekłada się na głębokie niezrozumienie roli papieża. Jestem przekonany, że dla komentatorów „Guardiana”, „New York Timesa”, CNN, BBC i innych mediów liberalnych (czyż nasi progresiści są lepsi?) Ojciec Święty to tylko zarządca, ktoś w rodzaju premiera już nawet nie tyle państwa watykańskiego, ile niewidzialnej republiki katolików całego świata. I jego obowiązki są podobne: zarządzać biurokracją, prowadzić działania dyplomatyczne, godzić zwaśnione frakcje: ot, biurokrata negocjator w mitrze.

Duchowy przewodnik po Ewangelii

Tak, wszystkie te kwestie są ważne. Tym, czego progresywni komentatorzy nie rozumieją, jest fakt, że dla stu tysięcy wiernych na pl. św. Piotra w Rzymie i dla milionów katolików papież to przede wszystkim duchowy przewodnik, to ktoś, kogo w kategoriach urzędniczo-politycznych opisać i zamknąć się nie da. I podczas gdy dziennikarze ekscytują się tym, że papież gra w tenisa i żartował z nimi na ten temat podczas pierwszego spotkania z mediami, w sercach wiernych pozostaną jego słowa wypowiedziane w chwili, gdy pojawił się w oknie Pałacu Papieskiego.

A były one jednoznaczne: „Jesteśmy uczniami Chrystusa. Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła. Ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, by mógł do niej dotrzeć Bóg i Jego miłość”. Wzywał więc Leon XIV do tego, by być wiernym Chrystusowi „bez lęku, aby głosić Ewangelię, aby być misjonarzami”. Bo „wszyscy możemy iść razem do tej ojczyzny, którą Bóg nam przygotował”.

W krótkim wystąpieniu nowy papież zdołał wskazać rzeczy najważniejsze: dialog nie oznacza zrównywania religii i głoszenia, że każda z nich prowadzi do Boga – mamy być misjonarzami Chrystusa. Odrzucił więc fałszywy ekumenizm. Wzywając do odrzucenia lęku, nawiązał do słów Jana Pawła II, ale jeszcze bardziej uczynił to, przypominając o przypadającym 8 maja dniu „Supliki” do Matki Bożej Pompejańskiej.

„Nasza Matka Maryja chce zawsze iść z nami, być blisko, pomagać nam swym wstawiennictwem i swą miłością. Dlatego chciałbym pomodlić się razem z Wami. Módlmy się wspólnie za tę nową misję, za cały Kościół, o pokój na świecie. Prośmy o tę specjalną łaskę Maryję, naszą Matkę” – modlił się papież.

Leon XIV przypominał w pierwszych chwilach swojego pontyfikatu to, co starał się przypomnieć dwa lata wcześniej, obejmując urząd prefekta Dykasterii ds. Biskupów, gdy mówił: „Ważne jest, abyśmy nigdy nie zapominali o duchowym wymiarze naszego powołania” (…). W przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że staniemy się menedżerami i będziemy myśleć jak menedżerowie”. W pierwszej homilii po wyborze poszedł jeszcze dalej, biorąc na siebie zobowiązanie „każdego, kto pełni w Kościele posługę władzy: zniknąć, aby pozostał Chrystus, stać się małym, aby On był poznany i uwielbiony, poświęcić się do końca, aby nikomu nie zabrakło możliwości poznania Go i kochania”.

Leon XIV idzie własną drogą

To podejście szokujące dla wszystkich, którzy chcieliby widzieć papieża (tak jak Jezusa) tylko jako kogoś w rodzaju popkulturowej supergwiazdy – Leon XIV nie zamierza iść tą drogą. Nie sądzę więc, by nowy papież miał się stać ulubieńcem zachodnich mediów. Tych, którzy widzą w Ojcu Świętym przede wszystkim dyplomatę, też mogę uspokoić: nie sądzę, by chciał zachęcać młodych Mongołów do pielęgnowania dziedzictwa Czyngis-chana, a młodych Rosjan – do szukania inspiracji w dorobku Piotra Wielkiego i Katarzyny II (jak to zdarzyło się w niefortunnych wypowiedziach Franciszkowi). Szybka rozmowa z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i decyzja, że Leon XIV odwiedzi Ukrainę, także mają olbrzymie znaczenie.

Być może rachuby kardynałów podczas konklawe były najbardziej oczywiste z możliwych: poszukiwanie stabilizacji, poszukiwanie kompromisu, odrzucenie ryzyka. Opatrzność ma jednak swoje własne plany. Leon XIV we wspomnianej już homilii stawiał celną diagnozę choroby toczącej nasz świat. W wielu kręgach bowiem „wiara chrześcijańska jest uważana za coś absurdalnego, przeznaczonego dla osób słabych i mało inteligentnych; kontekstów, w których przedkłada się nad nią inne zabezpieczenia, takie jak technologia, pieniądze, sukces, władza, przyjemności”.

Jaka była jego odpowiedź? Że to właśnie tam potrzeba głoszenia Ewangelii jest największa, bo „brak wiary często pociąga za sobą dramaty, takie jak utrata sensu życia, zapomnienie o miłosierdziu, naruszanie godności osoby ludzkiej w jej najbardziej dramatycznych formach, kryzys rodziny i wiele innych ran, przez które cierpi nasze społeczeństwo”.

Dewiza przyjęta przez nowego papieża brzmi: „In Illo uno unum”, czyli „W Nim stanowimy jedno”. Mówiąc prościej: przyszedłem nawracać. „Guard­ianowi” się to bardzo nie spodoba.

Piotr Gociek – pisarz, publicysta, krytyk, związany z tygodnikiem „Do Rzeczy” i portalem Literacki.com.pl; współautor podcastu filmowego „Się zobaczy” na kanale YT Otwarta Konserwa.