Zgodnie z obietnicami Sławomir Mentzen spotkał się z Rafałem Trzaskowskim. Po raz kolejny rozmowa szturmem podbiła internet, a w sześć godzin obejrzało ją 3,5 mln osób. Ostatecznie Rafał Trzaskowski nie podpisał się pod postulatami programowymi Konfederacji, ale zgodził się z częścią punktów. Tak jak przed pięcioma laty stwierdził, że ma nadzieję, iż pójdzie w… Marszu Niepodległości. Po sobotnich wydarzeniach część polityków środowiska Konfederacji zaczęła przekonywać: „Każdy byle nie Trzaskowski”.
Sławomir Mentzen znów był w centrum uwagi całej Polski. Jego rozmowa z Rafałem Trzaskowskim miała milionowe zasięgi. I znów była jedną z najczęściej oglądanych transmisji na świecie. Sama rozmowa była skonstruowana podobnie jak ta, która odbyła się w czwartek z Karolem Nawrockim. Różnica była taka, że kandydat postawił się w większej kontrze do prowadzącego. Nie podpisał się pod deklaracją poglądów Konfederacji, ponieważ, jak sam stwierdził, „nie jest Karolem Nawrockim”. Próbował jednak znajdować wspólne punkty.
Nowe obietnice
Oczywiście przedstawiał się jako przeciwnik podnoszenia podatków. To stały element kampanii polityków PO. Po raz pierwszy obietnicę tę złamał Donald Tusk w kadencji 2007–2011, gdy w exposé zapowiadał, że wyrzuci z rządu każdego, kto będzie chciał podnosić podatki. Ostatecznie skończyło się podniesieniem podatku VAT i innych danin.
Trzaskowski zapowiedział, że nie podpisze ustawy zaostrzającej dostęp do broni. Stwierdził również, że nie ma tematu wprowadzenia euro i nie ma też powodów, aby rezygnować z obrotu gotówką. Jednocześnie zapowiedział, że nie wyśle żołnierzy na Ukrainę. Bronił rozwiązań dotyczących mowy nienawiści i karania za wypowiedzi. Po raz kolejny zapowiedział też, że weźmie udział w Marszu Niepodległości. – Mam nadzieję, że będzie taka okazja, że wszyscy będziemy mogli pójść w marszu – stwierdził Rafał Trzaskowski.
Gorąco zrobiło się, gdy padło pytanie o spoty udające akcje profrekwencyjne, a zniechęcające do głosowania na kandydatów prawicy. Przypomnijmy, że w reklamy te wpompowano olbrzymie pieniądze, a spoty podawali politycy Koalicji Obywatelskiej. Jak się okazało, organizowali je ludzie z pieniędzy zagranicznych. Tropy w śledztwach dziennikarskich prowadziły do Węgier i Belgii. Ludzie z tych krajów byli też wśród administratorów konta na Facebooku Rafała Trzaskowskiego. Co ważne, politycy KO podawali filmiki, zanim zaczęły one być promowane w mediach społecznościowych przez nieistniejące organizacje pozarządowe. To wszystko sugeruje, że politycy obozu rządzącego nielegalnie finansowali kampanię.
Okazało się, że Rafał Trzaskowski nic na ten temat nie wie. – Nie widziałem nawet połowy tych reklam albo 3/4. Jak rozumiem, tam były reklamy zachęcające do uczestnictwa w wyborach. Proszę pytać tych fundacji, proszę pytać NASK. Mój sztab wyborczy nie miał z tym nic wspólnego – stwierdził Rafał Trzaskowski.
Konfederacja atakuje Trzaskowskiego
Taką postawę jednoznacznie ocenił Krzysztof Bosak z Konfederacji. – Szłapka i Nitras znaleźli klipy przypadkiem i później je wykorzystywali, a Trzaskowski nawet ich nie widział, ale wie, skąd wzięli je ludzie z jego sztabu. Brzmi logicznie. Trzaskowski nie wie, kto mu z Węgier i z Belgii prowadzi konto na Facebooku. Udaje, że nie wie, że chodzi o jego oficjalne konto. Brzmi przekonująco – stwierdził Bosak, który komentował debatę polityków w Kanale Zero.
Nie zostawił w swoim komentarzu suchej nitki na kandydacie KO. – Wiedziałem, że ma skłonność do kłamstwa i manipulacji. Że jest takim śliskim, w mojej ocenie, człowiekiem. To, co zaprezentował w tym wywiadzie, to była manipulacja, krętactwo i kłamanie w żywe oczy w takim stężeniu, jakiego chyba w polskiej polityce nie widziałem. Przekonał mnie do złej opinii na swój temat – mówił Bosak.
W tym samym czasie, gdy on wygłaszał tyrady, Sławomir Mentzen… poszedł na piwo z Rafałem Trzaskowskim. Na miejscu towarzyszyli im Radosław Sikorski, szefowa sztabu Wioletta Paprocka, ale również Piotr Osiecki, czyli biznesmen, który jest bohaterem afery GetBacku. To w sposób oczywisty nie spodobało się politykom Konfederacji i ich sympatykom. Można to było odczuć już w pubie, gdzie przebywający tam klienci krzyczeli hasła w stronę Rafała Trzaskowskiego: „Rafał, Rafał, rzuć monetę, czy dziś jesteś LGBT”, „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO. Teraz jesteś za Platformą”.
Do takiego zachowania odniósł się Przemysław Wipler, poseł Konfederacji. „Stali bywalcy pubu zachowali się jak trzeba” – napisał poseł Konfederacji. Komentatorzy są podzieleni co do tego, co miało oznaczać picie piwa w takim towarzystwie. Część z nich uważa, że to próba wzbudzenia ataków elektoratu PiS na elektorat Konfederacji, co w efekcie miałoby odjąć głosy Nawrockiemu. Takiego zdania jest m.in. prof. Sławomir Cenckiewicz. „Nie idźcie w stronę, którą tym filmem Wam chce wskazać ten globalista, polityczny manipulator i kosmopolityczny cynik… który nie znosi Trzaskowskiego (bo zabrał mu marzenia!), udaje od lat konserwatystę, a patriotyczną, narodową i konserwatywną Polskę Konfederacji, PiS czy Korony traktuje w kategoriach wroga i watahy, którą należy dorżnąć!” – napisał Cenckiewicz.
Jego zdaniem chodzi o zdemotywowanie elektoratu. Na razie trudno jednak powiedzieć, na ile operacja się udała. Jeden z efektów jest z pewnością niezamierzony. Zmobilizował on elektorat Grzegorza Brauna. Ten w dużej mierze deklarował, że nie pójdzie na drugą turę. W sobotę wieczorem Sławomir Mentzen próbował studzić emocje. „Z Nawrockim też bym poszedł na piwo, ale nie zaprosił. Nie rozumiem, o co niektórym chodzi. Nie należę do mafii, nie należę do sekty. Idę prosto. Nie dam się zapisać do żadnego z waszych obozów. A politycy powinni umieć normalnie ze sobą rozmawiać” — napisał na portalu X. Kogo poprze Mentzen?
Jednak już późnym wieczorem komentatorzy zaczęli odliczać godziny do poparcia Nawrockiego przez kandydata Konfederacji na prezydenta. – Sławomir Mentzen nie może poprzeć Rafała Trzaskowskiego, bo to byłby jego koniec. Pamiętajmy, że mówimy o elektoracie prawicowym, aczkolwiek Konfederacja nie może się nie odróżniać od PiS – twierdzi prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Ta akcja w zasadzie się już rozpoczęła. Środowisko Bosaka nie przebiera w krytycznych słowach wobec Trzaskowskiego. Podobnie zrobił konkurent Sławomira Mentzena Janusz Korwin-Mikke. „Jeśli nie chcecie, by ludzie trafiali do więzienia za wypowiedzi niewygodne dla władzy – nie głosujcie na Rafała Trzaskowskiego. Osioł, koń Kaliguli – każdy, byle nie Trzaskowski” – napisał na X Janusz Korwin-Mikke.
Zdaniem Pawła Kukiza, posła z koła Wolni Republikanie, wybór dla wyborców Konfederacji powinien być oczywisty. – Praktycznie całkowicie zdystansował się do „ósemki Mentzena”, bo nawet przy tych czterech punktach, które niby by podpisał, dawał zastrzeżenie w rodzaju „chyba że czasy się zmienią”. Także psychiatryk albo zdrowie. Wybór należy do Ciebie” – stwierdził Paweł Kukiz. Na zastrzeżenia robione przez Trzaskowskiego w każdym punkcie zwracają uwagę również politycy PiS.
Szef resortu obrony Finlandii Antti Häkkänen poinformował o zwiększeniu liczby rosyjskich prowokacji w regionie Morza Bałtyckiego. Wojsko Putina od pewnego czasu zapewnia też ochronę tzw. flocie cieni. Niedawno pojawiły się też informacje świadczące o rozbudowie przez Rosję baz wojskowych w pobliżu granicy z Finlandią i Norwegią.
W sobotniej rozmowie w programie „Ykkösaamu” na kanale Yle fiński minister obrony Antti Häkkänen mówił o zwiększeniu przez Rosję militarnej aktywności w regionie Morza Bałtyckiego. Polityk Koalicji Narodowej wskazał m.in. na ochronę, którą Rosja zapewnia od pewnego czasu swojej tzw. flocie cieni. Jednostki te wykorzystywane są do omijania międzynarodowych sankcji, ale mogą być też użyte do działań hybrydowych.
– Nowością jest to, że Rosja chroni teraz tankowce należące do jej floty cieni na wąskich wodach Zatoki Fińskiej. Wiązało się to z operacjami eskorty wojskowej i obecnością sił zbrojnych – powiedział Häkkänen. Pierwszy udokumentowany przypadek ochrony rosyjskiej floty cieni nastąpił 13 maja. Wtedy to na wodach Zatoki Fińskiej estońskie Siły Morskie skierowały tankowiec „Jaguar” na rosyjskie wody terytorialne. W odpowiedzi Rosja wysłała na wody Zatoki Fińskiej myśliwiec, który miał eskortować jednostkę wchodzącą w skład floty cieni, a przy tym naruszył przestrzeń powietrzną Estonii.
– Rosyjskie wojsko po raz pierwszy pokazało bardzo wyraźnie, że stoi za flotą cieni, i zaczęło eskortować środkami wojskowymi jeden tankowiec tej floty – wskazał minister obrony Estonii Hanno Pevkur.
Z kolei w piątek władze w Helsinkach poinformowały o możliwym naruszeniu przez dwa rosyjskie myśliwce przestrzeni powietrznej nad Zatoką Fińską niedaleko Porvoo, kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Helsinek. – Poważnie podchodzimy do podejrzenia naruszenia przestrzeni powietrznej i prowadzimy dochodzenie – zadeklarował Antti Häkkänen.
Kilka dni temu zastępca szefa sztabu ds. strategii Fińskich Sił Obronnych, gen. dywizji Sami Nurmi w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Guardian” stwierdził, że jego kraj „przygotowuje się na najgorsze scenariusze”, ponieważ Federacja Rosyjska zwiększa swoją obecność wojskową w pobliżu wspólnej granicy. O rozbudowie infrastruktury militarnej w leningradzkim obwodzie wojskowym świadczą m.in. zdjęcia satelitarne firmy Planet Labs, które zostały zaprezentowane przez szwedzką stację telewizyjną SVT.
NIEMCY \ 39-letnia kobieta, która w piątek rzuciła się z nożem na podróżnych w Hamburgu, trafiła na obserwację psychiatryczną. Policja wyklucza, aby napastniczka działała z pobudek politycznych.
Sąd w Hamburgu wydał decyzję w sprawie obywatelki Niemiec, która w piątek na hamburskim dworcu głównym zaatakowała nożem 17 przypadkowych podróżnych. Niemka trafiła do zakładu zamkniętego pod obserwację psychiatryczną. „Nie znaleziono dowodów na motywację polityczną kobiety. Istnieją jednak bardzo konkretne przesłanki wskazujące na chorobę psychiczną” – poinformowali w oświadczeniu przedstawiciele policji.
Niemiecki dziennik „Bild” podaje, że w przeszłości kobieta była leczona i przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Jednocześnie policja potwierdziła, że była już wcześniej notowana za wykroczenia.
Do zdarzenia doszło w piątek o godz. 18 na dworcu centralnym w Hamburgu. 39-letnia kobieta zaczęła wymachiwać nożem na południowym peronie, po czym rzuciła się na osoby czekające na pociąg przy torach 13 oraz 14. Podróżni próbowali powstrzymać nożowniczkę, jednak do momentu obezwładnienia kobiecie udało się zadać rany 17 osobom. Obecnie stan czterech ofiar wciąż jest określany jako zagrażający życiu. Kolejnych sześć osób odniosło rany ciężkie, a obrażenia siedmiu ofiar określono jako lekkie.
Dworzec główny w Hamburgu jest jednym z najbardziej uczęszczanych obiektów kolejowych w Niemczech. Od 1 października 2023 r. obowiązuje zakaz noszenia broni na terenie dworca, a w grudniu 2024 r. hamburski Senat uchwalił zakaz posiadania noży w transporcie publicznym. (jk)
Donald Trump wygłosił przemówienie do absolwentów słynnej uczelni wojskowej West Point. Zapowiedział w nim rozprawę z lewicowymi programami w siłach zbrojnych. Obiecał im też, że mundur amerykańskiego żołnierza znów będzie cieszył się szacunkiem w społeczeństwie.
Akademia Wojskowa USA, zwana popularnie West Point, to jedna z najsłynniejszych i najbardziej renomowanych uczelni wojskowych na świecie. Otwarto ją w 1802 r. na miejscu fortu z czasów rewolucji. Jest najstarszą z pięciu akademii wojskowych w USA. Aby się do niej dostać, potrzebna jest rekomendacja, zwykle od członka Kongresu.
W sobotę Donald Trump przemówił do absolwentów tej uczelni, którzy wkrótce dostaną patenty oficerskie i przydziały do jednostek. – Staniecie się oficerami w najwspanialszej i najsilniejszej armii, jaką znał świat – powiedział. Dodał, że wie to, bo „odbudowałem siły zbrojne, odbudowaliśmy je jak nikt wcześniej”.
Po powrocie do Białego Domu Trump zapowiedział głębokie reformy w siłach zbrojnych. Zaczął od rozprawy z polityką tożsamościową, tzw. DEI, i zadbania o to, by awanse następowały przez zdolności, a nie kolor skóry. W ramach tej reformy w West Point rozwiązano ok. 12 klubów kadetów, do których mogli należeć wyłącznie kadeci o określonych kolorze skóry lub płci. Tym razem Trump zapowiedział rozprawę z „krytyczną teorią rasy” (CRT). To promowana przez lewicę pseudonaukowa teoria, której celem jest udowadnianie, że całemu złu świata winni są biali ludzie.
– Pozbywamy się wszystkich „odwracaczy uwagi” i skupiamy nasze siły zbrojne na ich głównej misji, to jest miażdżeniu przeciwników Ameryki, zabijaniu wrogów Ameryki i obronie naszej wspaniałej flagi, jak jeszcze nigdy nie była broniona – grzmiał Trump.
Prezydent ostro też skrytykował „wieczne wojny” USA. Stwierdził, że jego poprzednicy od dekad „wysyłali naszych wojowników na krucjaty do narodów, które nie chcą mieć z nami nic wspólnego, prowadzone przez dowódców, którzy nic nie wiedzą, w odległych państwach, równocześnie prześladując naszych żołnierzy absurdalnymi eksperymentami ideologicznymi”. – To już się skończyło – podkreślił prezydent.
W podobnym tonie wypowiedział się wiceprezydent J.D. Vance, weteran Korpusu Piechoty Morskiej, który dzień wcześniej przemówił do absolwentów Akademii Morskiej USA. Nawiązując do wojen w Iraku i Afganistanie, stwierdził, że USA nie będą już wysyłać wojska na misje, które nie mają jasno sprecyzowanych celów.
Donald Trump pochwalił się też, że po latach kryzysu w rekrutacji pod jego rządami liczba ochotników do wojska zbliża się do rekordu w czasach pokoju. Jak informuje telewizja CBS, w tym roku West Point skończyło 1002 rekrutów, z czego 14 służy w zagranicznych siłach zbrojnych. Wśród nich był też co najmniej jeden Polak.
Prezydent obiecał także, że jego reformy odbudują szacunek do sił zbrojnych. – Rolą amerykańskich sił zbrojnych nie jest organizowanie pokazów transwestytów, zmiana zagranicznych kultur czy szerzenie na świecie demokracji z bronią w ręku. Zadaniem wojska jest zdominowanie każdego wroga i anihilacja każdego zagrożenia dla Ameryki. W dowolnym miejscu i czasie – podkreślił Trump. – Dużą częścią tego zadania jest bycie ponownie szanowanym. I w tym momencie jesteście bardziej szanowani niż jakakolwiek armia na świecie – dodał.
Wskazał, że chociaż kadeci palą się do walki, to on sam wolałby, żeby nie musieli tego robić: „Moją preferencją jest tworzenie pokoju i szukanie partnerstwa, nawet z państwami, z którymi mamy doniosłe różnice”. – Wolałbym na nie popatrzeć i sprawić, że się złamią. I to się dzieje teraz – podsumował Trump.
BRUKSELA \ Rząd Viktora Orbána chce przyjąć ustawę, która utrudni zagraniczną ingerencję w życie polityczne Węgier. Bardzo nie podoba się to Komisji Europejskiej, która żąda, by Budapeszt zrezygnował z tych planów.
W marcu br. Viktor Orbán w jednym z przemówień zwrócił uwagę na rosnący problem, którym jest rosnąca ingerencja zagranicznych podmiotów w węgierską politykę. Stwierdził, że w kraju działa „armia cieni” złożona z polityków, dziennikarzy, aktywistów i sędziów, którzy finansowani są z zagranicy. Obiecał „wiosenne porządki” przed wyborami.
Ich elementem jest przedstawiony w połowie maja projekt ustawy, dzięki której Biuro Ochrony Suwerenności stworzy listę NGO (organizacji pozarządowych) i mediów, które dostają pieniądze z zagranicy. Te, które zostaną uznane za zagrożenie dla porządku konstytucyjnego Węgier, będą musiały z nich zrezygnować. Jeśli tego nie zrobią, grozić im będą grzywna w wysokości 25-krotności sumy, którą dostały, strata ulg podatkowych, a nawet konfiskata majątku.
Projekt ustawy oburzył światową lewicę. Portal Euronews informuje, że obrona suwerenności Węgier nie spodobała się także Komisji Europejskiej. Rzecznik KE powiedział dziennikarzom, że wiedzą o próbie przyjęcia tego prawa i „blisko się temu przyglądają”.
– Ten projekt bardzo niepokoi Komisję Europejską. Jeśli zostanie przyjęty w obecnej formie, będzie stanowił poważne naruszenie prawa i pryncypiów UE. Z tego powodu żądamy, by został wycofany z procesu legislacyjnego – powiedział. Rzecznik dość otwarcie zasugerował, że Węgry będą miały kłopoty, jeśli nie ugną się przed KE. – Nie zawahamy się przed podjęciem niezbędnych działań, jeśli ten projekt zostanie przyjęty – stwierdził.
Przypomniał też, że już w ubiegłym roku Komisja podała Węgry do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z utworzeniem przez tamtejszy rząd Biura Ochrony Suwerenności. Kilka dni wcześniej grupa 26 europosłów napisała do KE, żądając wstrzymania pieniędzy dla Węgier.
Na razie nic nie wskazuje na to, by Budapeszt miał ugiąć się przed tym szantażem. – Ostatecznie węgierskie prawo o transparencji nie jest tylko instrumentem prawnym, ale także jasnym przesłaniem politycznym: węgierska demokracja odpowiada tylko przed Węgrami – zadeklarowali posłowie Fideszu, Tamás Deutsch i Kinga Gál.
– Mają rację, że się martwią, ale z niewłaściwego powodu. Powinni się martwić nie prawem o transparencji, ale zagraniczną ingerencją w życie polityczne państwa UE – dodał minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó. (wm)
Pogarszają się relacje handlowe między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Prezydent USA Donald Trump ogłosił w weekend wprowadzenie 50-proc. ceł na wszystkie towary importowane z UE, które mają wejść w życie 1 czerwca (przedłużone na 9 lipca). Decyzja jest pokłosiem braku odpowiedzi UE na nierówności w handlu i ma wywierać presję na Brukselę w trwających negocjacjach handlowych.
Administracja Trumpa argumentuje, że UE wykorzystuje USA poprzez bariery handlowe i polityki, które prowadzą do znacznego deficytu handlowego, wynoszącego w 2024 r. 235,6 mld dolarów. Dodatkowo Trump krytykuje system podatku VAT (Value Added Tax) w UE, twierdząc, że brak analogicznego podatku w USA stawia amerykańskich eksporterów w niekorzystnej sytuacji.
W krajach UE VAT działa w taki sposób, że eksport towarów z UE jest zwolniony z VAT, czyli eksportujący przedsiębiorca nie płaci VAT na towary wysyłane za granicę (np. do USA). Z kolei import towarów do UE podlega pełnemu opodatkowaniu VAT. Oznacza to, że amerykański eksporter, sprzedając produkt do UE, musi doliczyć VAT obowiązujący w kraju importera. Dodatkowo amerykańscy eksporterzy nie otrzymują zwrotu podatków pośrednich, przez co ich produkty mogą zawierać ukryte obciążenia podatkowe. To również zwiększa koszt końcowy produktu z USA w UE. Skutek jest taki, że towary produkowane w UE są konkurencyjne cenowo na rynku amerykańskim (bo nie zawierają VAT), podczas gdy amerykańskie towary trafiające do Europy stają się automatycznie droższe (bo są obłożone VAT kraju docelowego).
Z prawnego punktu widzenia (np. WTO) system VAT nie jest traktowany jako forma subsydiowania eksportu z dwóch względów: jest powszechnie stosowany i dotyczy jednakowo towarów krajowych i importowanych. Jednak z perspektywy skutków ekonomicznych brak neutralizacji podatków pośrednich w USA faktycznie obciąża amerykański eksport bardziej, niż unijny eksport jest obciążany w USA. Prezydent Donald Trump i jego doradcy gospodarczy od lat twierdzą, że VAT w UE jest wręcz systemem protekcjonistycznym.
Unia Europejska wyraziła wprawdzie ostatnio gotowość do negocjacji, ale zastrzegła przy tym, że rozmowy muszą opierać się na wzajemnym szacunku, a nie na groźbach. Komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič zaznaczył, że UE nie zaakceptuje jednostronnych żądań i jest przygotowana do obrony swoich interesów, jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu.
Eksperci ostrzegają, że wprowadzenie tak wysokich ceł może zakłócić globalne rynki finansowe, zwiększyć inflację i spowolnić wzrost gospodarczy. Możliwe działania odwetowe ze strony UE mogą doprowadzić do pełnowymiarowej wojny handlowej, z negatywnymi skutkami dla obu stron.
Komentatorzy wskazują, że w przeciwieństwie do negocjacji handlowych USA z innymi mocarstwami rozmowy na linii Bruksela–Waszyngton idą wyjątkowo ciężko. Według analityków ING Banku Śląskiego rozbieżność stanowisk wskazuje, że do osiągnięcia porozumienia jest nadal daleko. – Negocjatorzy administracji USA wyrazili niezadowolenie z tego, że Unia Europejska zaproponowała obustronne, a nie jednostronne obniżenie ceł, i w dalszym ciągu grożą odwetowymi cłami w wysokości 20 proc. – podkreślili. Dodali, że Bruksela nie podejmuje też negocjacji w kwestii podatku cyfrowego, czego oczekują władze w Waszyngtonie.
Obiecująco za to wyglądają amerykańskie negocjacje z Pekinem. Majowe rozmowy handlowe w Genewie stanowiły pierwszy krok w kierunku deeskalacji napięć gospodarczych między dwoma największymi gospodarkami świata. Chociaż różnice pozostają znaczne, obie strony wykazują chęć do dalszych negocjacji, co daje nadzieję na stopniowe łagodzenie konfliktu i stabilizację globalnych rynków.
Również w maju Stany Zjednoczone i Wielka Brytania ogłosiły zawarcie kompleksowej umowy handlowej, określanej jako Economic Prosperity Deal. Porozumienie to obejmuje m.in. zwiększenie dostępu do rynków rolnych oraz redukcję ceł na eksport brytyjskich samochodów do USA. W ramach tej umowy Wielka Brytania została wyłączona z planowanych 50-proc. ceł na towary z Unii Europejskiej, co podkreśla strategiczne znaczenie tego porozumienia dla obu stron.
W 2025 r. Trump ogłosił też, że kraje Bliskiego Wschodu, w tym Arabia Saudyjska, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, zobowiązały się do inwestycji w USA o łącznej wartości przekraczającej 2 bln dolarów.