Gazeta Polska Codziennie Numer 3946


Trzaskowski w 2020 zdezerterował z debaty w Końskich. Teraz znowu stchórzył

Polacy z różnych części kraju, przedstawiciele organizacji społecznych oraz byli kontrkandydaci w wyścigu o fotel prezydencki – to właśnie pytania od tych osób ukształtowały ostatnią debatę prezydencką w tej kampanii, którą zorganizowała Telewizja Republika. Wydarzenie przyciągnęło rekordową widownię, jednak mimo to kandydat KO Rafał Trzaskowski postanowił ją zlekceważyć i nie pojawił się w Końskich. Krytykują go m.in. autorzy zagadnień debaty. – Nieobecni nie mają racji – komentuje dla „GPC” Piotr Ikonowicz. Z kolei eksperci ds. politycznych podkreślają, że ciągłe próby marginalizowania elektoratu prawicowego mogą przynieść odwrotny skutek i to ta część społeczeństwa zdecyduje o ewentualnej czerwonej kartce dla obozu Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego.

Środowa debata prezydencka zorganizowana przez Telewizję Republika jako ostatnia w tej kampanii przyciągnęła rekordową widownię. W tym dniu nasza stacja zanotowała udział w rynku medialnym na poziomie 8,85 proc. Druga w zestawieniu była nielegalna TVP1 z wynikiem 7,03 proc., a trzeci Polsat (6,88 proc.), natomiast TVN24 znalazł się poza podium. Mimo tak ogromnego zainteresowania wydarzeniem kandydat KO Rafał Trzaskowski postanowił je zlekceważyć i udać się na wiec do woj. wielkopolskiego, gdzie – jak szybko wyłapali internauci – rzekomo spontaniczne pytania z tłumu zadawali mu m.in. młodzieżowi działacze Platformy Obywatelskiej.

W Końskich zjawił się natomiast dr Karol Nawrocki, który przez kilkadziesiąt minut odnosił się do zagadnień skierowanych do niego przez obywateli, przedstawicieli organizacji społecznych, a także byłych kontrkandydatów, wśród których znaleźli się Marek Jakubiak czy Adrian Zandberg.

„Codzienna” zwróciła się do części osób, których pytania zostały wykorzystane w środowej debacie, aby poprosić je o komentarz do przygotowanego przez Telewizję Republika wydarzenia oraz zachowania poszczególnych kandydatów. – Rafał Trzaskowski, nie pojawiając się w Końskich, pokazał, jakim byłby prezydentem kraju. Zamknąłby się w Pałacu Prezydenckim, gdzie miałby spokój, jego aktywności byłyby reżyserowane, a faktyczną władzę sprawowaliby inni – mówi nam Marek Jakubiak. – Dla Polski idą złe czasy, a Trzaskowski tylko spotęguje to zjawisko. Musimy iść na wybory, aby Polska trwała, bo mam wrażenie, że scenariusz anihilacji naszej ojczyzny już dawno został napisany, a teraz siły odpowiedzialne za niego chcą go wprowadzić w życie – dodaje polityk Wolnych Republikanów.

Swoją opinią podzielił się z nami także Piotr Ikonowicz, przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, który w swoim pytaniu do kandydatów poruszył temat mieszkalnictwa. – Doceniam odpowiedź pana Nawrockiego i to, że chce budować mieszkania komunalne, ale zanim te lokale powstaną, to trochę czasu upłynie. Mam wrażenie, że to była trochę wymijająca odpowiedź i podejrzewam, że kandydat PO również nie udzieliłby jej takiej, jakiej oczekujemy ja i inni. Natomiast co do nieobecności Trzaskowskiego na debacie, to mogę powiedzieć tylko tyle, że nieobecni nie mają racji – mówi „GPC” Piotr Ikonowicz.

Nasza redakcja skontaktowała się także z ekspertami ds. politycznych. Jako pierwszy na nasze pytania odpowiedział politolog dr Andrzej Anusz. – Trzaskowski po raz drugi kończy kampanię wyborczą nieobecnością na kluczowej debacie w Końskich. To jednak świadczy o politycznym tchórzostwie. Rafał Trzaskowski nie jest w stanie przekroczyć pewnych barier i decyduje się na starcie wyłącznie w miejscach, gdzie ma zapewnione przyjazne środowisko. To świadczy o słabych kwalifikacjach na prezydenta, bo głowa państwa musi walczyć o sprawy narodu w często niesprzyjających warunkach.

Najważniejszy urząd w państwie powinna jednak sprawować osoba, która nie boi się wziąć wyzwań na przysłowiową klatę. Rafał Trzaskowski pokazał wczoraj, że nie jest w stanie się na to zdobyć – mówi nam dr Anusz. Zwraca również uwagę na formę debaty i to, że jedną z osób, która skierowała pytania do kandydatów, był lider partii Razem Adrian Zandberg. – To jest bardzo ciekawe, że pan Zandberg wziął udział w tym wydarzeniu, mając – jak mniemam – przeświadczenie, że Trzaskowski się w Końskich nie zjawi. W odpowiedzi Karol Nawrocki podkreślał te elementy społeczne, które łączą go z wyborcami partii Razem. Ta sytuacja może zostać odnotowana przez część elektoratu – przekazał dr Anusz.

Komentarza „Codziennej” udzielił również prof. Norbert Maliszewski, politolog i psycholog społeczny. – Widać, że Rafał Trzaskowski przyjął taktykę zakładającą mobilizację wyborców, którzy wcześniej popierali koalicję rządową, ale ze względu na niezadowolenie pozostali w domach podczas pierwszej tury. Natomiast to, co wydarzyło się w środę, działa na niekorzyść kandydata KO, bo po raz kolejny podważa jego wiarygodność.

Z jednej strony słyszymy zapewniania o łączeniu Polaków, niedzieleniu społeczeństwa, a z drugiej mamy lekceważenie ogromnej widowni, która w środę śledziła debatę Republiki – mówi nam prof. Maliszewski. – Prezydent nie może sobie pozwolić na pomijanie tak dużej części społeczeństwa. W niedzielę kluczowa będzie mobilizacja i ciągłe marginalizowanie, atakowanie elektoratu prawicowego może przynieść odwrotny skutek. To właśnie ci wyborcy mogą przesądzić o czerwonej kartce dla obecnie rządzących – dodaje ekspert.



Prawica zwarła szyki przed wyborami

KAMPANIA \ Podczas debaty Telewizji Republika swoje poparcie wobec Karola Nawrockiego wyraził Marek Woch. andydata obywatelskiego wsparli również Marek Jakubiak

Marek Jakubiak
Marek Jakubiak
i Grzegorz Braun
Grzegorz Braun
Grzegorz Braun
.

Pośrednio swoje poparcie wyraził również lider Konfederacji Sławomir Mentzen. Dla wielu środowisk politycznych wynik głosowania 1 czerwca ma fundamentalne znaczenie.

Sławomir Mentzen
Sławomir Mentzen

Przez ostatnie dwa tygodnie trwały medialne przepychanki o poparcie poszczególnych kandydatów w wyborach prezydenckich. Szczególnie istotne wydawały się opinie Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, którzy w wyborach zdobyli odpowiednio 2,9 i 1,24 mln głosów. Obaj jednak marzą o tworzeniu własnych – silnych – partii politycznych w opozycji do Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego przez ostatnie kilkanaście dni trwały przepychanki i wysyłanie sprzecznych sygnałów.

Odbywało się to jednak nieco w oderwaniu od opinii elektoratu, który jest skrajnie krytyczny wobec rządu Donalda Tuska. Źle lub bardzo źle obecny rząd ocenia aż 85,2 proc. zwolenników Grzegorza Brauna i 78,8 proc. wyborców Sławomira Mentzena. Obaj więc siłą rzeczy nie mogli sobie pozwolić na to, aby dać Donaldowi Tuskowi do ręki kolejne narzędzie władzy. Starali się jednak pokazać swoją niezależność i formułować postulaty.

Sławomir Mentzen stworzył osiem punktów, które ostatecznie podpisał jedynie Karol Nawrocki. – Muszę powiedzieć, że jest to bardzo ważny gest. Jeżeli ktoś zgadza się z tymi ośmioma punktami, jeżeli są to dla niego ważne sprawy, to wybór jest w tym momencie oczywisty, bo mamy kandydata, który swoim podpisem zaświadczył, że będzie się do tych ośmiu bardzo ważnych punktów stosował. Uważam, że powinno się ten gest docenić – stwierdził Mentzen na nagraniu podczas wystąpienia na kanale YouTube. Odniósł się też do kandydatury prezydenta Warszawy. – Nie widzę żadnego powodu, aby głosować na Rafała Trzaskowskiego. To jest człowiek, który po prostu reprezentuje lewicową agendę, z którą ja się nie zgadzam – mówił Mentzen. Jego słowa brzmią jednoznacznie, ale nie dał on odpowiedzi, kogo poprze – stwierdził jedynie, że liczy na inteligencję i rozum wyborców, którym nie trzeba niczego narzucać.

Jasno w tej materii wypowiedział się za to Grzegorz Braun. – Za kilkadziesiąt godzin oddam głos na Nawrockiego. Pójdę do obwodowej komisji wyborczej, oddam głos ważny i postawię krzyżyk przy jego nazwisku. To chyba kluczowa informacja, która nie zmieni wiele albo zgoła niczego nie zmieni w planach większości moich wyborców, tych, którzy oddali na mnie głos 10 dni temu, ponieważ oni w większości nie potrzebowali żadnych moich rekomendacji – stwierdził Grzegorz Braun w programie „Sprawki” na YouTubie.

Marek Woch
Marek Woch

Karola Nawrockiego poparł również Marek Woch. – Dzięki temu, że pan doktor dostał poparcie partii politycznej, jest tutaj. Ja, nie mając silnego poparcia, nie miałem dobrego wyniku, ale utożsamiam się z tymi ideami, poglądami, które pan doktor wyznaje. Polska będzie miała takiego prezydenta, niezależnego, bezpartyjnego. Cała organizacja Federacja Bezpartyjni Samorządowcy pana wspiera i popiera. Nawrocki to samorządowiec z krwi i kości. Gratuluję wytrwałości, czekam na wyniki sukcesu. Takiego prezydenta chcemy w Polsce – podsumował Marek Woch. Kandydata obywatelskiego poparł również Marek Jakubiak.

Paweł Kukiz
Paweł Kukiz

Gdyby zsumować głosy oddane na tych kandydatów w pierwszej turze z poparciem Karola Nawrockiego, ich liczba przekracza 10 mln. Jest jednak niemal pewne, że nie cały elektorat wszystkich kandydatów wybierze kandydata obywatelskiego popieranego przez PiS. Dlatego próbuje się mobilizować wszystkie możliwe środowiska.

Apel do swoich wyborców wystosował Paweł Kukiz. „Nawrocki musi wygrać wybory, jeśli chcemy być suwerennym państwem” – napisał polityk, który również nie szczędził PiS cierpkich słów. Najprawdopodobniej będzie również decydował elektorat nowy, który nie był na pierwszej turze wyborów. Według OGB, sondażowni, która najtrafniej przewidywała wyniki wyborów w sondażach, większość nowych wyborców popiera Karola Nawrockiego. W grupie tej Nawrocki zdobywa niemal 54 proc. głosów. Jacek Liziniewicz



Kierował atakami na Mariupol, został wysadzony w powietrze

Zaur Gurstijew (Zaur Gurtsiyev)
Zaur Gurstijew (Zaur Gurtsiyev)

ROSJA \ W Stawropolu przeprowadzono w czwartek udaną operację wyeliminowania mjr. Zaura Gurstijewa. Rosyjski wojskowy odpowiedzialny był za dowodzenie lotnictwem bombardującym oblężony Mariupol na Ukrainie, w którym śmierć poniosło ponad 20 tys. cywilów.

Rosyjskie oblężenie Mariupola trwało od 24 lutego do 20 maja 2022 r. Przed wybuchem pełnoskalowej rosyjskiej inwazji leżące nad Morzem Azowskim miasto liczyło ok. 400 tys. mieszkańców. W wyniku działań rosyjskich zbrodniarzy, którzy prowadzili intensywny ostrzał artyleryjski i rakietowy oraz naloty z powietrza, zniszczono lub uszkodzono tam 90 proc. budynków mieszkalnych. W oblężonym mieście mogło zginąć ponad 20 tys. osób. Najeźdźcy mieli ponadto deportować kolejnych 50 tys. mieszkańców.

Jednym z rosyjskich wojskowych wydających rozkazy bombardowania oblężonego miasta był major sił powietrznych FR Zaur Gurstijew, który za swoje działania został odznaczony „Orderem Odwagi”. Od października 2024 r. Gurstijew pełnił funkcję zastępcy mera Stawropola. W miejscowości leżącej na północnym Kaukazie w czwartkową noc doszło do eksplozji granatu, w wyniku której śmierć ponieśli Gurstijew oraz jego znajomy. Śledztwo prowadzi lokalny oddział Komitetu Śledczego Rosji. Gurstijew to kolejny wysoko postawiony rosyjski wojskowy biorący udział w agresji na Ukrainę, a wyeliminowany poza linią frontu.

Jak pisaliśmy w „Codziennej”, w kwietniu w wyniku eksplozji samochodu pułapki pod Moskwą wyeliminowany został gen. Jarosław Moskalik, zastępca szefa Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego SZ Rosji. Na portalu Ważnyje Istorii pojawiły się informacje świadczące o tym, że Moskalik brał udział w planowaniu operacji wojskowych na Ukrainie. Z kolei w grudniu ub.r. dowódca rosyjskich wojsk ochrony radiochemicznej i biologicznej gen. Igor Kiriłłow wraz ze swoim asystentem zginęli w Moskwie w wyniku eksplozji ładunku umieszczonego w hulajnodze elektrycznej.

Ukraińscy prokuratorzy wcześniej oskarżyli rosyjskiego dowódcę o użycie zakazanej broni chemicznej w działaniach wojennych. W lipcu 2023 r. od strzału w plecy zginął Stanisław Rżycki. Ten były dowódca rosyjskiego okrętu podwodnego „Krasnodar” odpowiedzialny był za ataki rakietowe na Ukrainę. Rżyckiemu przypisuje się m.in. odpowiedzialność za wystrzelenie w lipcu 2022 r. pocisków manewrujących Kalibr w miejscowość Winnica, wskutek czego zginęło 27 osób. (pk)



Sąd unieważnił amerykańskie cła

Prezydent Donald Trump po raz kolejny ma problem z decyzją sądu. Federalny Sąd Handlu Międzynarodowego (CIT) uznał, że przekroczył on uprawnienia, nakładając cła na inne państwa. Ma 10 dni, by je odwołać.

Donald Trump w drugiej kadencji mocno postawił na cła. Twierdził, że ich wprowadzenie ma kilka powodów. Jednym z nich były naciski na inne kraje, jak np. w wypadku Meksyku i Kanady, które próbował zmusić cłami do lepszej ochrony granicy przed imigrantami i przemytnikami narkotyków. Twierdził również, że poprawią one bilans handlowy USA, a zyski pomogą obniżyć deficyt i sfinansować obniżkę podatków. 2 kwietnia, w tzw. dzień wyzwolenia, Trump obłożył cłami niemal wszystkie państwa świata.

Teraz jednak Federalny Sąd Handlu Międzynarodowego (CIT) uznał, że prezydent nie miał do tego prawa. Wyrok jest pokłosiem dwóch różnych spraw – wytoczonej przez organizację Liberty Justice Center w imieniu drobnych przedsiębiorców i wytoczonych przez lewicowe władze 12 stanów. Sędziowie uznali, że konstytucja jasno stwierdza, że prawo do regulowania handlu zagranicznego ma Kongres, a nie Biały Dom. Trump, nakładając cła, powołał się na ustawę z 1977 r., która daje prezydentowi takie uprawnienia po ogłoszeniu stanu wyjątkowego, ale sędziowie uznali, że nie miał prawa jej teraz użyć. W praktyce oznacza to, że administracja Trumpa musi wstrzymać wszystkie nałożone cła. Dostała na to 10 dni. Dotyczy to także ceł, które Trump nałożył wcześniej na Kanadę, Meksyk i Chiny. Wyrok sądu nie dotyczy jednak ceł na konkretne towary, jak stal czy samochody – te mogą obowiązywać nadal.

Biały Dom od razu złożył apelację od tego wyroku. Jeśli sądy wyższej instancji utrzymają jednak go w mocy, to amerykańskie firmy, które zapłaciły cła w okresie ich obowiązywania, dostaną zwrot pieniędzy razem z odsetkami.

Trump na razie nie skomentował tego wyroku osobiście, ale Biały Dom twierdzi, że to kolejny przykład sędziowskiego aktywizmu. – Do niewybranych sędziów nie należy decydowanie o tym, jak we właściwy sposób odpowiedzieć na narodowy stan wyjątkowy – powiedział zastępca rzecznika prasowego Kush Desai. Dodał, że Trump „obiecał, że postawi Amerykę na pierwszym miejscu” i jego administracja użyje wszystkich dostępnych narzędzi, by „odpowiedzieć na ten kryzys i przywrócić wielkość Ameryki”.

Prezydent USA tydzień po ogłoszeniu ceł wstrzymał większość z nich na 90 dni, aby w tym czasie przeprowadzić negocjacje handlowe. Zdaniem ekspertów decyzja sądu znacznie mu je utrudni. Uważają, że większość państw będzie czekać, aż sprawa znajdzie swój finał przed Sądem Najwyższym.