Politycy Koalicji Obywatelskiej postanowili złożyć serię zawiadomień do organów państwa, w tym prokuratury, na Zarząd Województwa Podkarpackiego za to, że ten zdecydował się zaangażować w organizację CPAC Polska. – Nie ukrywam zaskoczenia, bo CPAC Polska było bardzo ważnym i cennym wydarzeniem dla naszego regionu – mówi „Codziennej” marszałek woj. podkarpackiego Władysław Ortyl. Konferencja konserwatystów, która zwróciła uwagę mediów i komentatorów politycznych z całego świata, nie spodobała się także Niemcom.
Pierwsza edycja konferencji CPAC Polska okazała się gigantycznym sukcesem. Na Podkarpacie przybyli goście z wielu krajów Europy, ze Stanów Zjednoczonych, z Azji, a także z Ameryki Środkowej.
Wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach – relacjonowały je redakcje z całego świata, które szczególną uwagę poświęciły wystąpieniom amerykańskiej sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem oraz prezydenta Andrzeja Dudy. Przypomnijmy też, że przedstawicielka administracji Donalda Trumpa pojawiła się w Polsce z konkretną ofertą współpracy w zakresie utworzenia Fort Trump.
O tym, jak istotne znaczenie miała konferencja współorganizowana przez Telewizję Republika, może świadczyć to, że do Rzeszowa przybył nawet szef MSWiA oraz minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak, który w mediach społecznościowych chwalił się fotografią z sekretarz Noem.
Lecą donosy
Jednak nie wszyscy politycy przyjęli z entuzjazmem skalę zainteresowania, jakie wzbudziło CPAC Polska. Jak poinformowała rzeszowska mutacja „Gazety Wyborczej”, radny Krzysztof Kłak, szef klubu radnych Koalicji Obywatelskiej w sejmiku, złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zarząd Województwa Podkarpackiego za to, że ten zaangażował się w organizację wydarzenia, które – jak twierdzi Kłak – miało charakter „jednoznacznie partyjny”.
Według Kłaka zarząd województwa przeznaczył na konferencję 1,2 mln zł, uznając to za promocję Podkarpacia. Ponadto polityk KO zawnioskował o przeprowadzenie kontroli w trybie nadzoru do wojewody podkarpackiej oraz wniosek o kontrolę zgodności wydatków z ustawą o finansach publicznych do Regionalnej Izby Obrachunkowej w Rzeszowie.
Współpraca Podkarpacia z USA
O ustosunkowanie się do tych zarzutów poprosiliśmy marszałka województwa podkarpackiego Władysława Ortyla. – O tym, że złożone zostało jakieś zawiadomienie, wiem jedynie z mediów. Nie dostałem jeszcze żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie i nie wiem, jak konkretnie sformułowane są zarzuty. Natomiast nie ukrywam zaskoczenia, bo CPAC Polska było bardzo ważnym i cennym wydarzeniem dla naszego regionu – mówi „Codziennej” marszałek Ortyl.
– Podkarpacie ma wyjątkowe stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Jesteśmy województwem, które zajmuje wiodącą pozycję w Polsce, jeśli chodzi o skalę inwestycji kapitału amerykańskiego. Co więcej, w USA jest bardzo duża Polonia z Podkarpacia i te więzi są utrzymywane cały czas – wyjaśnia marszałek Ortyl.
– Przypomnę również, że byliśmy organizatorem Kongresu Polonii Amerykańskiej. Co roku nasza delegacja jest obecna na paradzie Pułaskiego w Chicago. Mamy naprawdę wiele obszarów współpracy z partnerami ze Stanów Zjednoczonych. W związku z tym gdy pojawiła się informacja o przygotowywaniu konferencji CPAC w naszym regionie, zarząd województwa uznał, że należy się zaangażować w tę inicjatywę – powiedział nam Władysław Ortyl.
Wątpliwości wokół Campusu Trzaskowskiego
Warto podkreślić, że CPAC Polska rozdrażnił nie tylko polityków PO, lecz także… Niemców. Media zza Odry, widząc sukces wydarzenia, natychmiast zaapelowały o zainicjowanie kontry wobec nieliberalnej międzynarodówki. W gazecie „Tageszeitung” napisano nawet, że prawica „się zbroi”, a „demokratyczne siły nie mogą się temu biernie przyglądać”.
O komentarz do całej sytuacji poprosiliśmy eksperta ds. politycznych prof. Mieczysława Rybę. – Niemcy i niemieckie media od lat otwarcie angażują się w naszą politykę wewnętrzną – i to na wiele różnych sposobów. Amerykanów postrzegają jako konkurencję, dlatego wszędzie tam, gdzie pojawiają się Stany Zjednoczone, Niemcy wyrażają zaniepokojenie i obawy. Dlaczego? Bo boją się utraty wpływów – mówi „Codziennej” prof. Ryba.
– Jeżeli chodzi o zawiadomienie złożone przez pana radnego KO, to ciekawe, że on i jego koledzy z partii z równie wielkim zaangażowaniem nie zajmowali się finansowaniem Campusu Polska Przyszłości. Tam również szły pieniądze samorządów, ale chyba także i niemieckich fundacji. Chyba warto byłoby się i nad tą sprawą pochylić – podpowiada prof. Ryba.
Przypomnijmy, że ubiegłoroczna edycja Campusu Polska Przyszłości, która zasłynęła organizacją ordynarnej dyskoteki, została wsparta m.in. przez długą listę samorządów zarządzanych przez polityków koalicji 13 grudnia. Co ciekawe, nawet miasto Rzeszów wsparło odbywającą się odległą o 550 km partyjną imprezę Rafała Trzaskowskiego, jednak wówczas samorządowcy KO nie protestowali.
Proimigranckie protesty, które wybuchły w weekend w Los Angeles, przerodziły się w zamieszki. Prezydent Donald Trump zdecydował, że do przywrócenia w mieście spokoju zostanie użyta Gwardia Narodowa. Nie spodobało się to lewicowemu gubernatorowi Kalifornii Gavinowi Newsomowi.
Trump na początku kadencji zabrał się za walkę z nielegalną imigracją. W piątek agenci ICE – agencji federalnej, która zajmuje się nielegalnymi imigrantami mogącymi stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju – dokonali serii nalotów na mieszkania i firmy w Los Angeles. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS), pod który podlega ICE, poinformował, że ich skutkiem było aresztowanie 118 nielegalnych imigrantów. Pięciu z nich jest członkami grup przestępczych, a wielu innych miało wcześniejsze wyroki karne.
Protesty szybko wymknęły się spod kontroli i przerodziły w zamieszki. Doszło do aktów wandalizmu, rabowania sklepów i podpalania samochodów. Miały miejsce także starcia z policją i strażą graniczną. W ruch poszły pałki i gaz łzawiący. Gubernator Kalifornii poinformował, że wyśle do pomocy policję stanową.
Trump uznał, że to za mało. Pełniący obowiązki szefa ICE Tom Homan, który jest w jego administracji „carem od imigracji”, poinformował w sobotę, że Trump postanowił aktywować Gwardię Narodową i wysłać ją do przywracania w mieście spokoju. Gwardia Narodowa to część sił zbrojnych, która podlega bezpośrednio pod gubernatorów poszczególnych stanów, ale prezydent może jej użyć w sytuacjach awaryjnych.
Trump wyjaśnił, że zaangażowano 2 tys. żołnierzy. Stwierdził, że jeśli gubernator Newsom i burmistrz Los Angeles Karen Bass nie są w stanie sami poradzić sobie z zamieszkami, to „rząd federalny będzie interweniował i rozwiąże ten problem, zamieszki i plądrowanie, w sposób, w jaki powinien być rozwiązany”. Newsom, jeden z najbardziej zaciekłych wrogów Trumpa, stwierdził, że decyzja o użyciu wojska „celowo zaogniła sytuację” i doprowadzi jedynie do eskalacji rozruchów w mieście.
To już kolejna taka sytuacja. Gdy w 1992 r. w Los Angeles wybuchły zamieszki po pobiciu Rodneya Kinga przez policję, prezydent Bush uznał je za insurekcję. Następnie wysłał Gwardię Narodową do ich tłumienia.
GEOPOLITYKA \ Przywódcy Stanów Zjednoczonych i Chin, Donald Trump oraz Xi Jinping, odbyli półtoragodzinną rozmowę telefoniczną. W jej wyniku zapowiedziano kolejną rundę rozmów handlowych między negocjatorami obu krajów. Dialog między oboma prezydentami odbył się kilka dni po tym, jak Trump oskarżył Pekin o naruszenie postanowień amerykańsko-chińskiego porozumienia, które zostało zawarte 12 maja w Genewie i dotyczyło obniżenia stawek celnych na okres 90 dni. W wyniku rozmowy ustalono, że dziś w Londynie ponownie spotkają się negocjatorzy USA i Chin, aby omówić dalsze kroki w celu rozwiązania sporów handlowych.
We wpisie na portalu Truth Social Donald Trump określił rozmowę z Xi Jinpingiem jako „bardzo dobrą” i dodał, że nie powinno być już więcej nieporozumień w najbardziej wrażliwej dla USA kwestii, którą są metale krytyczne niezbędne dla amerykańskiego przemysłu półprzewodników, elektroniki i obronności.
W Genewie ustalono, że Pekin zniesie ograniczenia na eksport tych metali, jednak Chiny opóźniały realizację tego postanowienia. Trump wspomniał również, że Xi zaprosił jego oraz pierwszą damę, Melanię Trump, do odwiedzenia Chin, na co on odpowiedział zaproszeniem prezydenta Chin do USA.
W późniejszej wypowiedzi dla mediów prezydent USA podkreślił, że rozmowa telefoniczna z Xi dotyczyła wyłącznie kwestii handlowych. Chińskie oświadczenie po rozmowie przedstawia jednak sprawę w innym świetle. Oprócz stwierdzenia, że dialog między przywódcami USA i Chin „stanowił ważny krok naprzód w rozwiązywaniu istotnych problemów” oraz zapewnienia, iż Chiny nie złamały postanowień umowy zawartej w Genewie, Pekin podkreśla, że w rozmowie telefonicznej poruszono również kwestię Tajwanu.
„Prezydent Xi zaznaczył, że Stany Zjednoczone muszą podchodzić do tej sprawy z rozwagą, aby separatyści dążący do »niepodległości Tajwanu« nie wciągnęli Chin i Ameryki w niebezpieczny obszar konfrontacji, a nawet konfliktu” – czytamy w chińskim oświadczeniu. Dokument stwierdza, że Trump miał zapewnić, iż „Stany Zjednoczone chętnie przyjmują chińskich studentów przyjeżdżających na studia do Ameryki”.
Po rozmowie z Xi prezydent USA pytany o tę kwestię zaznaczył, że nie jest ona problemem. Potwierdził, że Ameryka jest otwarta na zagranicznych studentów, w tym tych z Chin, jednak muszą oni przejść odpowiednie kontrole bezpieczeństwa, aby można było uniknąć sytuacji podobnych do tych, które miały miejsce na Harvardzie.
4 czerwca Biały Dom ogłosił, że prezydent Donald Trump podpisał proklamację, która uniemożliwia wjazd do Stanów Zjednoczonych niemal wszystkim cudzoziemcom pragnącym studiować na Uniwersytecie Harvarda. W komunikacie podano, że jednym z powodów tej decyzji są wpływy Komunistycznej Partii Chin na tej uczelni.
„Harvard nawiązał współpracę z osobami z Chin w zakresie badań, które mogłyby przyspieszyć modernizację chińskiej armii. Komunistyczna Partia Chin wysłała tysiące urzędników w średnim wieku oraz starszych stażem, aby studiowali w amerykańskich instytucjach, przy czym Uniwersytet Harvarda uznawany jest przez nich za najlepszą »szkołę partyjną« poza granicami Chin. Córka Xi Jinpinga studiowała na Harvardzie na początku dekady, 2010–2019” – podano w oświadczeniu Białego Domu.
Kilka dni temu Departament Stanu ogłosił, że Stany Zjednoczone rozpoczną „agresywne” cofanie wiz chińskim studentom, zwłaszcza tym związanym z Komunistyczną Partią Chin oraz studiującym na kierunkach uznawanych za kluczowe z perspektywy bezpieczeństwa narodowego. Hanna Shen
BEZPIECZEŃSTWO \ W ciągu zaledwie kilku godzin niemiecka policja otrzymała trzy wezwania do ataków na przypadkowych przechodniów. Funkcjonariusze ujęli uzbrojonego w nóż mężczyznę i drugiego, który wjechał samochodem w grupę ludzi. Kobieta, która raniła nożem dwie osoby, zmarła podczas interwencji policji.
Niemiecka opinia publiczna jest wstrząśnięta falą agresji, która w sobotę przetoczyła się przez kraj. Późnym wieczorem w mediach pojawiła się informacja o ataku uzbrojonego w nóż mężczyzny w jednym ze stołecznych supermarketów. Do tragedii doszło z rąk 40-latka, który nagle rzucił się z nożem i nożyczkami na innego klienta sklepu, po czym szybko oddalił się z miejsca zdarzenia.
Wczoraj rano służby potwierdziły, że ciężko ranny 66-latek przeszedł skomplikowaną operację w szpitalu, a sprawca tragedii trafił do aresztu. Policjanci ustalili, że rany zostały zadane narzędziami wcześniej zakupionymi w tym samym sklepie. Kilka godzin przed atakiem w Berlinie podobny dramat dotknął monachijskiej dzielnicy Theresienwiese, gdzie 30-letnia kobieta nagle wyciągnęła nóż i zaatakowała przypadkowych ludzi. Zraniła 56-letniego mężczyznę, a później zaatakowała 25-latkę. Podczas interwencji policjanci byli zmuszeni użyć broni, skutkiem czego poważnie ranili agresywną kobietę. 30-latka zmarła w szpitalu wskutek odniesionych obrażeń.
Niemieckie media podają, że kobieta miała bułgarskie obywatelstwo i w przeszłości miała problemy ze zdrowiem psychicznym. Życiu jej ofiar nie zagraża niebezpieczeństwo.
Niedługo przed wydarzeniami w bawarskiej stolicy zgłoszenie o ataku otrzymali funkcjonariusze policji w Pasawie w południowo-wschodnich Niemczech. Wczesnym popołudniem 48-letni kierowca samochodu osobowego wjechał w grupę osób przechodzących chodnikiem, raniąc pięć osób, w tym jedną ciężko.
Wśród staranowanych znalazły się 38-letnia żona kierowcy oraz ich 5-letnia córka. Obecnie śledczy ustalają motyw ataku. – Wstępne przesłuchania świadków wskazują, że powodem zdarzenia był spór z żoną o opiekę nad dzieckiem – poinformowali przedstawiciele służb w rozmowie z dziennikiem „Bild”.
Sobotnie doniesienia wpisują się w czarną serię ataków, które o kilku tygodni terroryzują Niemców. Mieszkańcy Hamburga wciąż nie mogą zapomnieć o tym, jak dwa tygodnie temu uzbrojona w nóż 39-latka rzuciła się na podróżnych na jednym z peronów Dworca Głównego w Hamburgu, raniąc 18 osób. Joanna Kowalkowska
BLISKI WSCHÓD \ Izrael zlikwidował terrorystę, który był odpowiedzialny za atak z 7 października 2023 r. Tym razem udało się dopaść przywódcę Palestyńskiego Ruchu Mudżahedinów.
Palestyński Ruch Mudżahedinów to organizacja terrorystyczna, która oderwała się na początku drugiej intifady (rebelii) od ruchu Fatah. Blisko współpracuje z Hamasem. Jej członkowie brali udział w ataku Hamasu na Izrael. Według Izraela przywództwo tej organizacji nie znało wcześniej planów Hamasu, dołączyło do ataku spontanicznie.
Siły Obronne Izraela (IDF) poinformowały, że we wspólnej akcji z agencją wywiadowczą Szin Bet udało im się wyeliminować jego przywódcę, Asaada Abu Szarię. Zlikwidowali też jego brata Ahmeda, który odgrywał ważną rolę w tej organizacji. Wcześniej, w 2007 r., Izraelowi udało się wyeliminować jego drugiego brata Omara, który był jej założycielem.
Według IDF Abu Szaria brał osobisty udział w ataku na kibuc Kir Oz. Palestyńscy terroryści zabili w nim ok. 100 osób, jedną czwartą jego populacji. Stamtąd porwali też mniej więcej 30 proc. zakładników. Wśród ofiar było rodzeństwo Bibas – 4-letni Ariel i 9-miesięczny Kfir, którzy zostali porwani i później zamordowani w Gazie. Terroryści zamordowali też ich matkę. Abu Szaria brał bezpośredni udział w tym porwaniu.
Rodzina Bibas podziękowała już izraelskiej armii za jego wyeliminowanie. Powiedziała, że to istotny krok do pogodzenia się z tym, co zrobili jej Palestyńczycy. Cierpienie tej rodziny stało się w Izraelu jednym z symboli ataku i usprawiedliwieniem późniejszej wojny. (wm)