Gazeta Polska Codziennie Numer 3956


Giertych sam na placu boju

Nie stawiam dzisiaj tezy, że wybory zostały sfałszowane. Stawiam tezę, że były fałszowane – ogłosił wczoraj Roman Giertych. Umieścił też treść protestu wyborczego, który każdy może pobrać i złożyć do Sądu Najwyższego. Spisek w nim opisany sugeruje, że umówionym tajnym hasłem do fałszowania wyborów były słowa Jarosława Kaczyńskiego: „Dzisiaj w nocy zwyciężymy”. – Sam nie wierzy w to, co mówi i pisze. Ale zagospodarowuje emocje Silnych Razem. Lecą lajki w internecie i wszystko się toczy – mówi nam Paweł Jabłoński z PiS.

Od ponad tygodnia Roman Giertych zapowiadał, że docierają do niego kolejne nieprawidłowości i skala jest olbrzymia. Ostatecznie jednak w przygotowanym przez niego proteście wyborczym znalazły się dwa przykłady „fałszerstw” wyborczych. Oba przypadki były szeroko opisywane przez media – w Mińsku Mazowieckim i Krakowie. W obu przypadkach doszło do złego przypisania głosów, a komisje zamieniły wyniki. To co jednak dla większości jest błędem, dla Romana Giertycha jest dowodem na nieprawidłowości.

„Spisek z PiS”

W przygotowanym przez niego wniosku znalazł się wywód, w ramach którego PiS oszukało wybory, pompując liczbę komitetów wyborczych. Aby móc liczyć głosy, trzeba bowiem zgłosić swój komitet wyborczy, co wymaga złożenia w PKW 1000 podpisów. Wtedy można już partycypować w losowaniu na członków komisji oraz do funkcji przewodniczącego i wiceprzewodniczącego. Chodzi oczywiście o pieniądze.

W 2025 r. w pierwszej turze dla przewodniczącego komisji przewidziana była dieta 700 zł, dla zastępcy 600 zł, a dla szeregowego członka 500 zł. W drugiej turze otrzymują 3/4 tych kwot. Wybory te są najprostsze do policzenia i wszystko odbywa się stosunkowo szybko. Dlatego też zgłaszają się różne komitety wyborcze, których członkowie liczą na zarobek. W 2020 r. komitetów było 23, w tym roku 43. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal w większości komisji byli obecni przedstawiciele koalicji rządzącej.

Mieli oni ponad 10 tys. stanowisk przewodniczących w komisjach. Byli również w komisjach, w których doszło do pomyłek. W Mińsku Mazowieckim na protokole są podpisy członków z KO, Lewicy i Trzeciej Drogi. I choć przewodniczącym był człowiek z komitetu Pawła Tanajno, to nietrudno ustalić, że pracuje on w urzędzie miejskim, gdzie rządzi Koalicja Obywatelska. Mimo to Giertych przekonuje, że przedstawiciele tych małych komitetów byli w spisku z PiS. Do tego w spisek miał być wciągnięty Krzysztof Stanowski.

„Fałszowanie na hasło”

„Tymczasem Ruch Kontroli Wyborów, który został powołany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) do »kontroli« wyborów, chwali się zorganizowaniem takiej »armii« ludzi. Komitety te zostały założone we współpracy z PiS, a ich zgłoszenie nie miało na celu startu w wyborach, lecz jedynie zgłaszanie kandydatur do OKW, tak aby w losowaniu uzyskać większe prawdopodobieństwo uzyskania większości w składzie komisji i wyboru przewodniczącego OKW związanego z Karolem Nawrockim. W podobnych kategoriach można ocenić komitety wyborcze Krzysztofa Stanowskiego oraz Marka Jakubiaka i Marka Wocha, które co prawda zgłosiły swoich kandydatów, ale od początku współpracowały z PiS i poparcie dla wystawionych kandydatów było symboliczne.

Marek Jakubiak i Marek Woch nadto oficjalnie poparli Karola Nawrockiego, a Krzysztofowi Stanowskiemu sam Jarosław Kaczyński dziękował za wsparcie w czasie kampanii” – twierdzi Giertych. Tak więc w Polsce powstał nieformalny ruch spiskowców, którzy na hasło mieli fałszować wybory. Hasło miał dać… Jarosław Kaczyński.

„Cud nad urną”

„Nie bez znaczenia w kontekście powyższego pozostaje również fakt, że po opublikowaniu pierwszych wyników sondażowych w dniu 1 czerwca 2025 r. o godz. 21.00, do wszystkich, w tym członków poszczególnych obwodowych komisji wyborczych, popłynął jasny komunikat, że zwycięzcą wyborów został Rafał Trzaskowski, lecz zwycięstwo to jest bardzo niewielkie. Tego rodzaju przekaz mógł oddziaływać na pracę członków komisji sprzyjających Karolowi Nawrockiemu, która dopiero w zakresie weryfikacji głosów i ich liczenia się rozpoczęła. Zaskakujące jest tutaj w szczególności to, że Karol Nawrocki podczas wieczoru wyborczego po ogłoszeniu ww. wyników sondażowych z całą stanowczością stwierdził, że: »Drodzy Państwo. Tak. My zwyciężymy. Dzisiaj w nocy zwyciężymy« .

Brzmiało to jak sygnał do działania. Trudno jest w obiektywny sposób wytłumaczyć to przekonanie, które potwierdziło się nad ranem następnego dnia, w inny sposób jak swoistego rodzaju apelem o »cud na urną«” – twierdzi Giertych. Problem jest jednak taki, że same grupy badawcze sugerowały, że wynik może się zmienić, a różnica podana w pierwszych badaniach exit poll mieściła się w granicach błędu statystycznego. Tę informację podawano we wszystkich mediach. Post factum swój błąd tłumaczą tym, że wybory tym razem były inne niż zazwyczaj. Po prostu młodsi wyborcy, którzy głosują później, tym razem w większości poparli Karola Nawrockiego.

– Ja, będąc na wieczorze w Kanale Zero, również twierdziłem, że sytuacja się zmieni. Możliwe, że też byłem w spisku – śmieje się Paweł Jabłoński.

Giertych odwraca historię

Politycy PiS pytani o rewelacje powtarzają, że każdy ma prawo składać protesty wyborcze i Sąd Najwyższy je rozpatruje. – W środę na Zamku Królewskim odbywała się uroczystość wręczenia Karolowi Nawrockiemu zaświadczenia o wyborze na prezydenta. Sędzia Sylwester Marciniak podkreślał, że wybory odbyły się sprawnie i bez żadnych incydentów. Jednoznacznie Polacy wskazali swojego prezydenta – mówi nam Maria Koc z PiS.

Jak przypomina, w 2020 r. do Sądu Najwyższego wpłynęło 5,8 tys. protestów wyborczych, z czego za zasadne uznano 91. To jednak nie oznacza, że miały one wpływ na wynik wyborów. Jak bowiem ustalono, w tych wyborach pomyłki zdarzały się w obie strony. Giertych jednak zachęca swoim gotowcem do wysyłania protestów. Drugim argumentem ma być aplikacja Mateckiego. Tutaj Giertych nawet nie przytoczył jednego przykładu, w którym miałaby ona utrudnić czy też uniemożliwić głosowanie.

– Wymyślanie teorii spiskowych i doszukiwanie się oszustw to jest kwestionowanie możliwości państwa polskiego do przeprowadzenia wyborów. Tym bardziej głosowaniu przyglądało się wielu obserwatorów z zagranicy i instytucji międzynarodowych, którzy doszukali się nierównowagi na rynku medialnym i nielegalnego finansowania kampanii Rafała Trzaskowskiego w internecie, to nie doszukali się nieprawidłowości podczas głosowania. Roman Giertych odwraca historię – mówi Maria Koc.



Milion strat po stronie Rosji

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował w czwartek o zneutralizowaniu kolejnych ponad 1,1 tys. żołnierzy wroga w ciągu ostatniej doby. Oznacza to, że licznik zabitych i rannych po stronie putinowskiej armii od początku inwazji przebił barierę miliona żołnierzy.

Od wielu miesięcy dobowe straty Rosjan w wojnie na Ukrainie wynoszą około tysiąca żołnierzy, przy nieznacznych zdobyczach terytorialnych. W czwartek Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował w swoim codziennym raporcie o wyeliminowaniu kolejnych 1,1 tys. rosyjskich agresorów. Tym samym wojenne straty Rosji przekroczyły milion rannych i zabitych i są znacznie większe od tych, które poniosła strona ukraińska. Według ustaleń amerykańskiego think tanku Center for Strategic and International Studies (CSIS) ukraińskie straty wynoszą ok. 400 tys. żołnierzy, z czego od 60 do 100 tys. zginęło.

Pomimo potężnych strat Rosja nadal nie ma problemów z rekrutacją chętnych do walk na Ukrainie. Jak podał w maju rosyjski zbrodniarz Władimir Putin, dobrowolnie do rosyjskiej armii wstępuje miesięcznie między 50 a 60 tys. osób. Jednym z głównych czynników, zachęcających Rosjan do walki na Ukrainie, są duże pieniądze. Jak podało Radio Wolna Europa, tylko za zaciągnięcie się do wojska wypłacanych jest 1,2 mln rubli (ok. 55 tys. zł). Miesięczny żołd wynosi zaś 210 tys. rubli (ponad 9,6 tys. zł).

Kreml wie jednak, że nie zdoła utrzymać przez dłuższy okres takiego tempa rekrutacji, dlatego też ze strony rosyjskiego dyktatora pojawiły się wezwania do gruntownej modernizacji rosyjskich wojsk lądowych. – Kluczowe jest jak najszybsze zwiększenie zdolności bojowych (rosyjskich wojsk lądowych), stworzenie solidnych podstaw do rozwoju i zapewnienie tworzenia zaawansowanych systemów uzbrojenia o najwyższych specyfikacjach taktycznych i technicznych oraz potencjale modernizacyjnym – stwierdził Władimir Putin.



Zamieszki rozlewają się na cały kraj

USA \ Proimigranckie zamieszki, które od tygodnia trwają w Los Angeles, rozlewają się już na inne amerykańskie miasta. Lewicowi bojówkarze sprzeciwiają się aresztowaniu i deportacji nielegalnych imigrantów przez federalną służbę ICE.

Jak informowaliśmy w „Codziennej”, w miniony piątek ICE i Straż Graniczna rozpoczęły serię nalotów w Los Angeles, podczas których aresztowano setki nielegalnych imigrantów. Aktywiści natychmiast zorganizowali protesty i próbowali w tym przeszkodzić. Protesty szybko zamieniły się w zamieszki, które trwają do dzisiaj. Prezydent Donald Trump zdecydował się aktywować Gwardię Narodową i wysłać do przywracania porządku żołnierzy Korpusu Piechoty Morskiej, co wywołało gniew lewicowych władz Kalifornii.

Teraz nie tylko drugie największe miasto USA ma z tym problem. Do protestów i zamieszek dochodzi też w innych punktach kraju. W środę aktywiści zorganizowali marsz w Seattle, a następnie zebrali się przed budynkiem Biura Federalnego, gdzie rozpalili ognisko. Wcześniej palili przed nim amerykańskie flagi. Lewicowy burmistrz Bruce Harrell potępił działania administracji Trumpa i obiecał, że jego miasto nie będzie pomagało służbie ICE w nalotach, ale to nie uspokoiło nastrojów. W czwartek policja dała tłumowi pięć minut na rozejście się, po czym rozpoczęła aresztowania.

W środę wieczorem zamieszki wybuchły także w Spokane, również w stanie Waszyngton, gdzie aktywiści protestowali obok placówki ICE i blokowali drogi. Tamtejsza burmistrz Lisa Brown wyraziła współczucie dla nielegalnych imigrantów i powiedziała, że współpracuje z partnerami nad tym, by im pomóc. Mimo tych słów ogłosiła stan wyjątkowy i wprowadziła w niektórych częściach miasta godzinę policyjną. Szef lokalnej policji poinformował, że aresztowano już ponad 30 aktywistów.

Do protestów doszło też przed sądem federalnym w Las Vegas. Tamtejsza policja od razu ogłosiła, że to nielegalne zgromadzenie, i zagroziła jego uczestnikom aresztami. Do protestów doszło też m.in. w Nowym Jorku, Indianapolis, Chicago i wielu innych dużych miastach. W ich trakcie regularnie dochodzi do starć z policją i aktów wandalizmu. Zamieszki zaczęły się także w San Antonio i Houston, ale prawicowy gubernator Teksasu Greg Abbot od razu aktywował Gwardię Narodową. W miejscach, gdzie rozruchy jeszcze nie dotarły, szefowie lokalnej policji już teraz przygotowują się na ewentualne zamieszki i obserwują reakcję swoich kolegów z innych miast.

(wm)