Niespodziewanie znowu w gorącą fazę przechodzi wojna domowa w Syrii. Siły wrogie dyktatorowi Baszarowi al-Asadowi błyskawicznie zajęły drugie co do wielkości miasto w kraju Aleppo i bliskie są zdobycia blisko milionowego miasta Hama. Jak zwykle, gdy chodzi o Syrię, w mediach światowych pojawia się mnóstwo spekulacji i analiz, co właściwie się stało. Otóż wiele wskazuje na to, że w natarciu są oddziały powiązane z Turcją. Asad to, jak wiadomo, sojusznik Iranu i Rosji.
Władimir Putin uważał Recepa Tayyipa Erdoğana za co najmniej swojego partnera, tymczasem on jak zwykle prowadzi swoją grę. Prawdopodobnie wyczekał odpowiedni moment osłabienia Rosji oraz Iranu i go wykorzystuje. Rosja przecież nie może wysłać dodatkowych sił do Syrii, bo potrzebuje ich na Ukrainie. Iran ma problem z Izraelem, poza tym prawdopodobnie będzie chciał dogadać się z USA po nadejściu administracji Donalda Trumpa. W oczekiwaniu na zmianę władzy w USA widać nerwowe ruchy w różnych częściach świata. Autor jest dziennikarzem TV Biełsat.
Bruksela ratując niemiecką gospodarkę, chce zatopić polskich rolników
POLITYKA \ Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podpisała umowę handlową z krajami Mercosuru. Decyzja spotkała się ze sprzeciwem środowisk rolniczych. Ruch przewodniczącej komisji krytykuje polski rząd, ale jednocześnie niemiecka prasa podaje, że gabinet Tuska zmieni zdanie po wyborach prezydenckich. a „Zakończyliśmy negocjacje w sprawie umowy UE–Mercosur. To początek nowej historii. Teraz z niecierpliwością czekam na możliwość omówienia tego z krajami UE. Umowa ta będzie korzystna dla obywateli i przedsiębiorstw. Więcej miejsc pracy. Więcej wyborów. Wspólny dobrobyt” – poinformowała w piątek Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.
Decyzję z niepokojem przyjęli szczególnie rolnicy z krajów europejskich. Boją się oni, że kontynent zostanie zalany tanimi produktami pochodzącymi z Ameryki Południowej. Za oceanem rolnictwo jest bowiem zupełnie innej skali niż to w Europie. Szczególnie dotyczy to hodowli bydła i drobiu. To jednak nie wszystko – zdaniem rolników każda gałąź produkcji może być zagrożona. „Podpisując umowę z Mercosurem, przewodnicząca KE Ursula von der Leyen pogrzebała też przyszłość europejskiego rolnictwa ekologicznego. Kraje Mercosuru mają łącznie blisko 8 mln ha upraw eko. Średniej wielkości gospodarstwo organiczne w Argentynie liczy 3–5 tys. ha w UE 37…” – napisał ekspert ds. rolnictwa Jacek Zarzecki.
Dlatego rolnicy domagają się reakcji od polskiego rządu. Minister rolnictwa Czesław Siekierski stwierdził, że to dopiero początek negocjacji i jeszcze na wszystko muszą zgodzić się państwa członkowskie. „W temacie Mercosur: dalej działamy, dalej walczymy. Tyle przekazu na sobotę. Gdyby odpowiedzialni liderzy złożyli broń po pierwszej rundzie, nigdy całej batalii nie wygrają. Na stole negocjacji bez zmian: bezpieczeństwo żywnościowe Europy, równy dostęp do rynku dla produkcji rolnej z Polski i innych krajów UE. Warto?” – napisał Siekierski. Jako jeden z niewielu w resorcie zabrał głos. Rząd deklaruje, że jest przeciwko umowie, ale na razie nawet nie wie, czy wymaga to jednomyślności, czy może przejedzie w Radzie Europejskiej większością kwalifikowaną.
– Na razie premier Donald Tusk obiecywał powstrzymanie podpisania tej umowy. Jest ona podpisana. I jest skrajnie niekorzystna dla Polski i naszych rolników. Dlatego wraz z grupą posłów zaapelowaliśmy, aby zwołać komisję rolnictwa w tej sprawie. Chcemy, by rząd się wytłumaczył, bo do dzisiaj nie zaprezentował swojego stanowiska. Deklarują, że są przeciwko, ale to tylko publicystyka. Fakty są takie, że umowa została podpisana – mówi nam Krzysztof Ciecióra z PiS.
To, że rząd podejmie działania, jest wątpliwe. Wszystko dlatego, że największym zwolennikiem umowy są Niemcy. To oni jako jedno z niewielu państw mają korzystny bilans handlowy z państwami Mercosuru. Eksport Niemiec do Ameryki Południowej w 2023 r. wyniósł 16 mld euro. W tym czasie import wyniósł niecałe 7 mld euro. W swoich wystąpieniach strona niemiecka zauważa, że podpisanie i ratyfikacja umowy otworzy im rynek, na którym jest 700 mln konsumentów. Jak napisał Frankfurter Allgemeine Zeitung, Ursula von der Leyen porozumiała się w sprawie umowy z Donaldem Tuskiem, ale polski premier będzie prezentował twarde stanowisko do wyborów prezydenckich w Polsce. – To nic dziwnego. Donald Tusk musi spłacić polityczne długi, które zaciągnął u naszych sąsiadów – mówi nam Krzysztof Ciecióra Jacek Liziniewicz
Rebelianci ogłosili wczoraj wyzwolenie Damaszku i obalenie sprawującego od 24 lat rządy w Syrii Baszszara al-Asada, który miał uciec z kraju. Upadek dyktatora nie oznacza jednak końca trwającej od 2011 r. wojny domowej w Syrii.
27 listopada siły opozycyjne Tahrir Al-Sham (HTS), na czele których stoi Abu Mohammed al-Jolani, a także Syryjska Armia Narodowa (SNA) wspierana przez Turcję, rozpoczęły ofensywę w kierunku Aleppo kontrolowanego przez reżim Baszszara al-Asada. Po kilku dniach HTS przy niewielkich stratach zajęły miasto. Oddziały Al-Jolaniego ruszyły następnie w kierunku Hamy, która również w szybkim tempie upadła. Bardziej zorganizowaną obronę Syryjska Armia Arabska (SAA) prowadziła w Homs, ale i to miasto zostało opanowane w ciągu kilku dni przez oddziały HTS. Tak szybkie postępy oddziałów rebelianckich wynikały z niskiego morale oddziałów SAA, w której szerzyły się na masową skalę dezercje.
Reżim Al-Asada zaczął tracić również kontrolę nad południową częścią Syrii, gdzie w weekend doszło do wystąpień lokalnych grup rebelianckich. Siły te w szybkim tempie opanowały regiony Dara i As-Suwajda, a następnie skierowały się w stronę Damaszku, który zdobyły w niedzielę.
Tego samego dnia grupa rebeliantów podczas przemówienia transmitowanego przez syryjską telewizję państwową oznajmiła, że „tyran Al-Assad został obalony”, a wszyscy więźniowie z zakładu karnego w Damaszku zostali uwolnieni. Z kolei rosyjskie MSZ wydało komunikat, w którym poinformowało, że Al-Asad ustąpił ze stanowiska prezydenta, opuścił Syrię i nakazał pokojowe przekazanie władzy. Obalenie syryjskiego dyktatora stanowi poważny problem dla Iranu, który wykorzystywał Syrię jako kanał przerzutowy do wsparcia libańskiego Hezbollahu.
Na upadek reżimu w Damaszku zareagował również Izrael, którego lotnictwo przeprowadziło uderzenie na składy amunicji i uzbrojenia znajdujące się m.in. w bazach lotniczych As-Suwajda i Al-Mazza. Oddziały Sił Obronnych Izraela utworzyły ponadto wzdłuż anektowanych w roku 1967 r. syryjskich Wzgórz Golan strefę buforową.
Obalenie rządzącego w Syrii od 24 lat reżimu Al-Asada nie kończy wojny domowej trwającej od 2011 r. Oddziały SNA przejęły kontrolę nad Mandżibem, z którego uciekły kurdyjskie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF). Nie należy wykluczać napięć pomiędzy protureckimi SNA a islamskimi rebeliantami HTS. Paweł Kryszczak
Światowi liderzy spotkali się we francuskiej metropolii na uroczystościach ponownego otwarcia katedry Notre Dame. Podczas pierwszej podróży zagranicznej od listopadowych wyborów prezydent elekt Donald Trump spotkał się z prezydentem RP Andrzejem Dudą i prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Wczoraj arcybiskup Paryża Laurent Ulrich po raz pierwszy od pożaru z kwietnia 2019 r. odprawił mszę św. w paryskiej katedrze Notre Dame i dokonał konsekracji ołtarza. W obecności blisko 170 biskupów z Francji i całego świata w ołtarzu złożono relikwie świętych związanych z dziejami paryskiego kościoła, po czym odprawiono modlitwę dziękczynną. Uroczystości zakończyło namaszczenie olejami i ofiarowanie kadzidła, po których katedrę oddano wiernym. Za kilka dni do świątyni powróci jedna z najcenniejszych relikwii – korona cierniowa Chrystusa.
Niedziela była ostatnim dniem dwudniowych uroczystości, w których uczestniczył prezydent Francji Emmanuel Macron. Dzień wcześniej w świątyni przeprowadzono uroczystości o charakterze politycznym, w których uczestniczyło ponad 50 prezydentów i premierów z całego świata. Do francuskiej stolicy przybyli m.in. prezydent RP Andrzej Duda, prezydent elekt Donald Trump, pierwsza dama USA Jill Biden, brytyjski książę William, monarchowie z Belgii, Luksemburga, Monako i Norwegii oraz prezydenci Niemiec i Włoch. Podczas przemówienia prezydent Francji wyraził wdzięczność w imieniu narodu francuskiego za pomoc w odbudowie jednej z najsłynniejszych świątyń na świecie. Jak zaznaczył, wsparcie i braterstwo płynęły do Francji z różnych kontynentów i od wyznawców różnych religii.
Otwarcie katedry było dla światowych liderów okazją do odbycia krótkich spotkań. W piątek francuski prezydent zaprosił do Pałacu Elizejskiego prezydenta elekta Donalda Trumpa. Dołączył do nich również prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. – Prezydent Trump jest jak zawsze stanowczy. Rozmawialiśmy o naszych ludziach, sytuacji w regionie i sprawiedliwym pokoju. Zgodziliśmy się kontynuować współpracę i pozostać w kontakcie – podsumował krótko po spotkaniu prezydent Ukrainy.
Podczas ceremonii otwarcia katedry prezydent RP odbył rozmowę z nowo wybranym prezydentem USA i z Elonem Muskiem, który w nowej administracji Trumpa stanie na czele Departamentu Wydajności Państwa. Wizyta w Paryżu była również okazją do krótkiej rozmowy z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i francuską parą prezydencką.
Gilbert Keith Chesterton trafnie odpowiedział na pytanie, dlaczego współcześni rodzice bywają infantylni i pozwalają zabierać własne dzieci instytucjom. Zasugerował, że bierze się to z zaszczepionego przez bolszewizm zwątpienia, nie tylko w Boga, ale przede wszystkim w człowieka. Przypominał, że religia chrześcijańska, Kościół i dawna etyka – powszechnie niegdyś uznawana – respektowały i lansowały zgoła inną mentalność, ponieważ „naprawdę wierzyły, że ludzie mają prawa”. Wierzyły, że przeciętny człowiek ma szczególną władzę, przywileje i rodzaj autorytetu. Stąd brały się przysługujące mu prawo własności i inne prawa (np. decydowania o własnym zdrowiu), ale nade wszystko miał niezbywalne prawo do wychowania własnych dzieci w zgodzie z najlepiej pojmowanym ich dobrem.
Jest to całkowicie sprzeczne z dzisiejszymi zwyczajami – z państwową szkołą, której programy wychowawcze wymyślają obcy „eksperci”, z przymusem nauczania, z podejrzanymi eksperymentami psychopedagogicznymi, które często uchodziły bez czyjegokolwiek zainteresowania i protestu.
Chrześcijaństwo, dopóki było przewodnią siłą cywilizacyjną, zostawiało te sprawy w rękach prywatnych osób, rodziców. Nikt nie mógł na nich wymuszać, by oddawali dzieci do szkół, w dodatku nieustannie reformowanych, jak dzieje się to dzisiaj, zgodnie ze standardami narzucanymi przez międzynarodowe organizacje – takie jak UNESCO lub WHO. Potrafili uczyć je w domu, potrafili dobierać dla nich osobiście najlepszych nauczycieli lub wybierać szkoły nawet na innych kontynentach, gdy mieli do nich zaufanie. Pogląd na świat dzisiejszych rodziców bywa bardzo liberalny i zarazem bezbrzeżnie naiwny.
Zaufanie do różnych międzynarodowych gremiów, rzekomo eksperckich, jest zupełnie nieuzasadnione, a same organizacje tego typu, w dużym stopniu odpowiedzialne za tzw. system nauczania, odnoszą się do rodziców nieufnie i z pogardą. Zwykły człowiek bowiem ich zdaniem nigdy „nie dorasta” do roli wychowawcy i nauczyciela ani do roli wybierającego nauczyciela dla swoich dzieci. Nie można go obdarzyć prawami w tym względzie, przeciwnie, trzeba mu je odebrać.
Stado trzeba wytresować
Dzisiejszy skandal z próbą wprowadzania do polskich szkół edukacji seksualnej, czyli przymusowej deprawacji, rozbudzania psychoz i moralnych chorób, jest pokłosiem takiego myślenia i zarazem takiego stanu „oświaty publicznej”, jaki przez wiele lat kroiły organizacje międzynarodowe na usługach globalistów, kryptokomunistów i marksistów. Dzieci i młodzież dla uzurpatorów w roli wyznaczających standardy nauczania to jedno wielkie stado, które trzeba poddać przymusowej tresurze, by zrobić z nich grupę przydatną nowej cywilizacji, w istocie – uczynić z nich niewolników. Jest to dalszy ciąg bolszewickiej rebelii przeciw obywatelom.
Dawna demokracja zakładała, że istota ludzka powinna otrzymać maksimum dobrostanu, bezpieczeństwa, rozwoju – tyle, ile to tylko możliwe. Dziś wydziela się jej na kartki, kroi w plasterki to przynależne jej życie: zamożność, edukację, dostęp do informacji. Pod presją i na pewnych warunkach. Obowiązkowa szkoła – dla większości ludzi, siłą rzeczy, szkoła państwowa – jest tego najlepszym przykładem. W przypadku obecnej Polski szkoła ta ma także coraz bardziej przypominać szkołę niemiecką, by kształtować rodzinę na niemiecką modłę.
Pomysł niemiecki na rodzinę jest taki, by pod hasłem „obrony” uzależnić ją całkowicie od państwa, narzucić społeczeństwu ideologię i sposób funkcjonowania. „Hitlerowiec, który broni rodziny, to wizja sama w sobie monstrualna. Autorytet rodziców ma zostać zachowany, jakżeby nie, a to w ten mianowicie sposób, że to władza podyktuje rodzicom, co muszą robić. Hitler wtrąca się w życie rodzinne jeszcze bardziej niż bolszewicy” – pisał Chesterton.
Tymczasem w prawdziwej wolnej republice na dachu każdego prywatnego domu powinna powiewać suwerenna flaga. Każdy obywatel powinien szanować prawa drugiego obywatela. „To kwestia nie tylko równości, lecz także godności” – zauważa Chesterton.
Rodzina niczym twierdza
O tę godność, świętość i nietykalność prywatnego domu, który powinien być niczym zamek warowny chroniący rodzinę i dzieci, chroniący ich dusze, psychikę, umysły, wrażliwość oraz niewinność, upominają się dziś na ulicach polscy rodzice i nauczyciele. Na początku grudnia w Warszawie wspomagali ich obrońcy rodziny i znawcy pułapek współczesnej edukacji z Zachodu Gabriele Kuby z Niemiec, Tony Rucinski z Anglii, Leni Kesselstatt z Austrii, Ante Bekavac z Chorwacji.
Pascal Bernardin, francuski socjolog i pedagog, autor książki „Machiavel nauczycielem. Manipulacje w szkolnictwie. Reformy czy plan zniszczenia?”, już przed 30 laty przestrzegał, że nieustannie „doskonalony” system edukacyjny jest głównym nośnikiem rewolucji psychologicznej, która poprzez szkołę ma objąć całe społeczeństwo. Jest ona z samej swojej istoty totalitarna. Rewolucjoniści zmienili strategię, a nie cel, zmierzając do rewolucji społecznej, mundialistycznej i kryptokomunistycznej. Największą przeszkodą na jej drodze jest zdrowa, normalna rodzina. Rewolucja chce podporządkować państwu nie tylko zachowania człowieka, lecz także jego duchowość, najgłębszą jego istotę. Stąd bierze się ten bezczelny i brutalny atak, jaki zamierza przeprowadzić już na najmłodsze dzieci rewolucyjna zgraja pod hasłem edukacji seksualnej i ograniczenia lekcji religii.
Wyrwać się z sieci
Ale przecież cała koncepcja przemodelowania psychiki człowieka nie ogranicza się do tego jednego przedmiotu ani tylko do szkoły i edukacji. Jeden z chińskich polityków w przemówieniu na rozpoczęcie seminarium zorganizowanego pod patronatem UNESCO w 1989 r. w Pekinie wskazał: „Wchodzimy w XXI w. Wyzwanie, jakiemu edukacja musi stawić czoło, jest poważne i globalne. Z tej racji misja edukacji będzie zarazem trudna i chwalebna. W XXI w. ten, kto będzie kontrolował wychowanie, będzie miał inicjatywę. Sama koncepcja wychowania zostanie odnowiona. Wychowanie będzie permanentne; całe społeczeństwo będzie mu się uważnie przyglądać: struktura wychowania będzie bardziej giętka i bardziej zróżnicowana; wychowanie stworzy sieć, ogarniającą całe społeczeństwo”. To wtedy ustalono także, że treści przekazywane w nauczaniu powinny przygotowywać dzieci do relacji seksualnych.
Właśnie obserwujemy próbę wprowadzenia w życie jednego z barbarzyńskich elementów tej rewolucji. Cały plan jest dużo szerszy. Ale plan ten się nie powiedzie. Rodzina nie jest wynalazkiem żadnego systemu. Jest ponadsystemowa. Nie zawdzięcza swojego istnienia żadnemu kaprysowi ziemskiego przywódcy. Jest wynalazkiem Boga. Jej zadaniem jest przedłużenie życia ludzkiego na ziemi. Ten zamysł jest odwieczny i tylko Stwórca może zadecydować o jego schyłku, przerwaniu. Dlatego w sprawie swoich dzieci dorośli nie walczą sami.
„Jak długo można słuchać, że wszystko, co mówisz, myślisz i w co wierzysz, jest błędne, przestarzałe lub wręcz zbrodnicze? W końcu ich cierpliwość się wyczerpała” – pisał Terry R. Yormark II z Chicago o zwycięstwie zwykłych Amerykanów w ostatnich wyborach prezydenckich. Zdrowy rozsądek, dobre obyczaje, obrona dzieci przed deprawacją, sprzeciw wobec „innowacji” pedagogicznych – perfidnych technik prania mózgu, ochrona prywatności i intymności rodziny powracają w krajach Zachodu jako wyraźnie wyartykułowany postulat, a wręcz żądanie wobec państwa i zarazem konkretne zadanie dorosłych wobec własnego potomstwa. Przed polskimi rodzicami otwiera się wspaniała perspektywa, bo co może być piękniejszego niż walka o prawdziwe dobro i bezpieczeństwo własnych dzieci. Rodzice, podnieście głowy!