Gazeta Polska Codziennie Numer 3829


BRICS podpadł Trumpowi

Blok krajów znany jako BRICS, czyli Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA, Egipt, Etiopia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie, rozmawia o zastąpienia w handlu dolara amerykańskiego. To nie spodobało się Donaldowi Trumpowi. „Wymagamy od tych krajów zobowiązania, że ​​nie stworzą nowej waluty BRICS ani nie poprą żadnej innej waluty, która zastąpi potężnego dolara amerykańskiego, w przeciwnym razie staną w obliczu 100 proc. taryf i powinny spodziewać się pożegnania z handlem ze wspaniałą gospodarką USA. Mogą znaleźć sobie innego »frajera«! Nie ma szans, żeby BRICS zastąpił dolara amerykańskiego w handlu międzynarodowym, a każdy kraj, który tego spróbuje, powinien pożegnać się z Ameryką”. Dolar wielu się nie podoba, ale jak na razie jest to przynajmniej pewne narzędzie stabilizujące światową gospodarkę.



Syryjski dyktator miał uciec do Moskwy*

Rosyjskie państwowe media informują, że Baszszar al-Asad jest już w Moskwie i otrzyma w tym kraju azyl. Kreml przez wiele lat wspierał jego reżim. Na razie nie przedstawiono jednak żadnych dowodów na to, że syryjski dyktator faktycznie znajduje się w Rosji.

Wojna domowa w Syrii wybuchła w 2011 r., kiedy Al-Asad krwawo stłumił antyrządowe protesty. Był to niezwykle brutalny konflikt, który wywołał ogromną falę uchodźców. W ostatnich latach przycichł, ale kilka dni temu przeciwnicy dyktatora rozpoczęli ofensywę, która w błyskawicznym tempie doprowadziła do opanowania terytorium kontrolowanego przez siły rządowe. W niedzielę Ruch Wyzwolenia Syrii (HTS) i jego sojusznicy zajęli Damaszek. Ogłosili, że „tyran Baszszar al-Asad zbiegł”.

Tyran po raz ostatni był widziany tydzień temu, gdy obiecywał, że zmiażdży rebelię. W sobotę wieczorem z Damaszku wystartował samolot, którym być może się ewakuował. Portal Flight Radar pokazał, że początkowo leciał w stronę rosyjskich baz wojskowych, ale potem zawrócił na wschód. Sygnał z jego transpondera stracono 13 km od Homs, na wysokości zaledwie 495 m. Wzbudziło to podejrzenia, że został zestrzelony, ale Flight Radar informuje, że utratę sygnału mogły spowodować inne czynniki, jak awaria czy zakłócanie GPS.

Teraz rosyjskie państwowe media informują, że dyktator i jego rodzina są już w Moskwie i otrzymają od Putina azyl „z powodów humanitarnych”. Powołują się przy tym na źródła na Kremlu. Wcześniej ministerstwo spraw zagranicznych Rosji poinformowało tylko, że Al-Asad „zdecydował się zrezygnować z prezydentury i opuścił kraj, dając instrukcję dotyczącą pokojowego przekazania władzy”.

Reżim Putina od wielu lat wspierał Al-Asada. W 2015 r. wysłał do Syrii swoje wojska – głównie siły lotnicze, komandosów i najemników z Grupy Wagnera. Rosjanie od początku byli oskarżani o wyjątkową brutalność wobec syryjskich cywilów, np. o terrorystyczne naloty na budynki mieszkalne oraz o liczne zbrodnie wojenne. Al-Asad był wspierany także przez Hezbollah i Iran. Zdaniem wielu komentatorów uwikłanie się Rosji w wojnę na Ukrainie i zdziesiątkowanie wspieranego przez Iran Hezbollahu sprawiło, że syryjska opozycja zdecydowała się teraz na atak.

Upadek reżimu to bardzo złe wieści dla Rosji. W zamian za pomoc Al-Asad wynajął Rosjanom dwie bazy wojskowe, które były kluczowe m.in. dla ich działań w Afryce. Teraz wiele osób zastanawia się, co się z nimi stanie i co Rosja zaoferuje rebeliantom, by ich nie stracić. Nie brak opinii, że może zdecydować się na oddanie im Al-Asada.

Równocześnie wszyscy zdają sobie sprawę, że upadek dyktatora nie oznacza końca przemocy w Syrii. Syryjska opozycja nie jest jednorodną siłą, składa się z wielu koalicji i organizacji, które często mają przeciwstawne cele. Nie da się wykluczyć, że zakończenie jednej wojny domowej będzie początkiem drugiej. Wiele osób martwi też to, czy z chaosu nie skorzystają radykalni islamiści.

Aby temu przeciwdziałać, amerykańskie lotnictwo dokonało już serii nalotów na cele tzw. Państwa Islamskiego (IS). Dowództwo centralne poinformowało, że ich celem było upewnienie się, że IS nie wykorzysta sytuacji, by odbudować się w Syrii. W tym kraju stacjonuje ok. 900 amerykańskich żołnierzy, anonimowy przedstawiciel Pentagonu powiedział mediom, że w ich misji, która polega m.in. na upewnianiu się, że islamiści nie rosną w siłę, nie są na razie planowane żadne zmiany.



Trump nie chce obywatelstwa dla dzieci imigrantów*

USA \ Donald Trump obiecał, że skończy z prawem, które automatycznie przyznaje obywatelstwo dzieciom nielegalnych imigrantów, które urodziły się w USA. Nie będzie to jednak łatwe.

Jeśli chodzi o obywatelstwo, USA używają zarówno tzw. prawa krwi, jak i prawa ziemi. Oznacza to, że obywatelem zostaje automatycznie dziecko obywatela, nawet jeśli urodziło się poza granicami USA, ale także dziecko urodzone w USA lub jego terytoriach zależnych, nawet jeśli żaden z jego rodziców nie jest Amerykaninem. Ta zasada wywołała zjawisko tzw. dzieci kotwic. Nielegalni imigranci dostają się do USA, by ich dziecko urodziło się w tym kraju, co ma im ułatwić zamieszkanie w nim.

Podczas kampanii wyborczej Donald Trump obiecywał zdecydowaną rozprawę z nielegalną imigracją. W jej ramach obiecywał też, że skończy z prawem ziemi, które jest wykorzystywane przez nielegalnych imigrantów. W wywiadzie dla stacji NBC potwierdził, że nadal ma takie plany i zajmie się nimi od razu po powrocie do Białego Domu.

Trump nie chciał jednak zdradzić szczegółów tego, w jaki sposób zamierza znieść tę zasadę. Naciskany przez dziennikarkę, przyznał jedynie, że chce to zrobić za pomocą „akcji egzekutywy”, czyli najprawdopodobniej rozkazu prezydenckiego. Dodał, że chciał to zrobić już w pierwszej kadencji, ale nie zdążył, bo musiał się skupić na walce z pandemią.

Zniesienie tej zasady nie będzie jednak łatwe. Wynika ona bowiem z 14. poprawki do konstytucji, która mówi, że każda osoba urodzona na terytorium USA i podległa jurysdykcji tego kraju, jest obywatelem. Ten zapis wprowadzono po wojnie secesyjnej, aby nadać obywatelstwo byłym niewolnikom i ich potomkom. Trump w teorii mógłby zainicjować kolejną poprawkę do konstytucji, która zniosłaby ten zapis, ale wymagania – poparcie 2/3 obu izb Kongresu i ratyfikacja przez minimum 38 stanów – są tak duże, że nie ma na to raczej żadnych szans. Każde inne działanie najprawdopodobniej zostanie zablokowane przez sądy, więc będzie musiał wykazać się ogromnym sprytem, by dotrzymać tej obietnicy.

Trump zadeklarował też, że chce współpracować z demokratami w sprawie tzw. marzycieli, czyli osób, które dotarły do USA nielegalnie jako dzieci. Wielu takich imigrantów żyje w USA od lat, ale nie mają obecnie żadnej drogi do uzyskania obywatelstwa. Trump powiedział, że „republikanie są na nich otwarci”, i oskarżył Bidena, że nic nie zrobił, by im pomóc. Wiktor Młynarz