To, co spotkało Polskę po 13 grudnia 2023 r., można uznać za istne plagi egipskie. Załamanie finansów publicznych, niczym obiektywnym nieuzasadniony powrót drożyzny, zablokowanie kluczowych inwestycji, dewastacja spółek skarbu państwa, ale przede wszystkim niszczenie podstaw demokracji, radykalne ograniczanie wolności słowa – to wszystko może nas doprowadzić do wniosku, że opatrzność zagniewała się na Polskę.
Przede wszystkim takich wyborów dokonali nasi rodacy, a myśmy temu nie zapobiegli, nie potrafili zapobiec. Wielu z nich już żałuje, reszta z nas może mieć gorzkie przekonanie, że stało się to, przed czym ostrzegali. Niezależnie jednak od wydarzeń najbliższych tygodni jestem przekonany, że następuje przesilenie i siły zła muszą się cofnąć. Wybory w USA pokazały, że cywilizacja zachodnia nie chce dążyć do samozagłady. Moim zdaniem punkt zwrotny już przekroczyliśmy i zobaczymy restaurację tradycyjnej cywilizacji. Ale jak każde dobro na początku zobaczy je niewielu. Wkrótce jednak pójdzie w świat.
Już sam fakt, że sąd musi rozstrzygać taką sprawę, uderza w powagę rządu. Polska jest wspólnym dobrem. Dlatego nie chodzi o to, co się stanie ze mną, ale dla dobra państwa niech pan wycofa ten pozew – mówił Tomasz Sakiewicz podczas kolejnej odsłony procesu, jaki szefowi „Gazety Polskiej” za satyrę prasową wytoczył Donald Tusk.
Tusk poczuł się urażony okładką „Gazety Polskiej” z 20 lipca 2022 r. Naczelny „GP” wskazał, że satyra jest potężną bronią, której boją się autokraci i wszelcy ludzie, którzy przypisują sobie więcej niż tylko cechy zwykłego obywatela. „Oni się jej panicznie boją, dlatego na nią reagują w sposób alergiczny”. Jak wskazał, Tusk to „człowiek, który alergicznie reaguje na każdą satyrę, każdy dowcip, każdą krytykę. (…) Mówi się, że śmiech jest cechą ludzi inteligentnych. Nie chciałbym wnikać, jakiego typu władza rządzi, skoro tak źle się czuje z satyrą”.
Sakiewicz podkreślał, że alergia na krytykę prowadzi do tego, że reporterzy Republiki nie są wpuszczani na konferencje premiera. Tak było np. w czasie powodzi. Jak powiedział, w tej sprawie „nie chodzi o taką czy inną okładkę, tylko o to, żeby Donald Tusk został wyjęty spod krytyki”. „Czy wolno śmiać się z premiera, czy wolno uprawiać satyrę, czy nie wolno?”.
Szef „GP” zwracał także uwagę, że po ostatnich uchwałach rządu pod dużym znakiem zapytania stoi to, czy rozstrzygnięcia sądu będą szanowane, bo Donald Tusk dzień przed tym procesem przypisał sobie prawo oceniania wyroków sądów”. Dlatego Sakiewicz złożył wniosek o zbadanie, czy przypisanie sobie przez Tuska prawa do oceniania sądów nie narusza równowagi stron w toczącym się procesie.
Zdaniem Sakiewicza jedyną szansą wybrnięcia z tej sprawy tak, by nie osłabiać autorytetu państwa, jest po prostu wycofanie pozwu przez Tuska, o co zaapelował do premiera. – Jeszcze raz apeluję: jeśli ma pan kontakt ze swoim klientem, niech mu to pan wytłumaczy, bo to strasznie kompromituje polskie państwo – mówił Tomasz Sakiewicz do pełnomocnika Tuska.
Jego zdaniem żądania zawarte w pozwie mówiące o przekazaniu 100 tys. zł na jedną z organizacji to „chęć wywołania efektu mrożącego” wśród sądów, dziennikarzy, satyryków, którzy nie zgadzają się z rządem. – Jak ktoś się zgadza z rządem, to nie ma się czego obawiać, bo ostateczną władzą nad sądem ogłosił się wczoraj Tusk i on będzie oceniał, które wyroki są dobre, a które nie. Tak nawet w komunie nie było – mówił Sakiewicz. Wyrok ma zapaść 13 stycznia. (jm, źródło: Niezależna.pl)